Thursday, July 1, 2010

Wybory 2010

Dziwaczna kampania się udała, a kabaret trwał w najlepsze. Ta notka miała być z taką małą agitacją wyborczą, ale w trakcie układania jej w głowie wszystko mi się wymieszało. Zebrałem tyko kilka przemyśleń, refleksji, które zostaną we mnie na dłużej.
*
Wszyscy wiedzą, że zaczęło się tragicznie. Szybkie zbieranie podpisów o mało nie skończyło się klapą niektórych kandydatów. Już wtedy jeszcze zanim kampania zaczęła się na dobre było całkiem zabawnie. Oto Wielka Najjaśniejsza Dobra i Łaskawa partia Donalda Tuska po niesamowitej spince w trakcie zbierania podpisów, podczas, której członkowie niemal codziennie srali w gacie ile to setek miliardów głosów poparcia dla towarzysza Bronisława już nie mają, jakieś gadki o wielkiej mobilizacji i ruchu społecznym zgromadzili 769 tysięcy machnięć długopisem obywateli. Bez większej spiny i srajdy w niemal ostatniej chwili brat bliźniak prezydenta lotnika poinformował, że jemu udało się zgromadzić 1,7 milionów, czyli przeszło dwa razy więcej. Nieustępliwy obrońcy demokracji z TVN przy współpracy z nieustępliwymi obrońcami prawdy z PO zaczęli szybko tłumaczyć, że te podpisy to i tak nic, że i tak 100 tysięcy wystarczyło, że nie było żadnej napinki a PiSowi udało się tylko dlatego, że żebrał pod kościołami i rozdawał zdjęcia Lecha i Marii.
*
Wielki comeback Olechowskiego. Kandydat wrócił z niebytu politycznego by przejąć władzę nad światem, miał być przedstawicielem młodzieży, przedsiębiorców, hutników, górników, maszynopisarek, komputerów, samochodów, rockmanów, niezdecydowanych, chorych, samotnych, smutnych i wesołych. Mówili o nim wszyscy, uczniowie, prezenterzy, studenci, muzycy jazzowi, ekspedientki w sklepach, panie zza rogu i wasze mamy. Gdyby mój pies mógł głosowałby na Olechowskiego. Człowiek, który miał być odtrutką na wszechobecne układy niszczące ojczyznę. Nie mam za bardzo pojęcia co Olechowski robił przez ostatnie 10 lat (oprócz zapłodnienia Płażyńskiego, owocem związku zostało PO), może próbował przejąć władzę nad światem w Baskonii, Zanzibarze i w Bawarii, przejęty porażką postanowił drugi raz zarzucić sidła na Polskę. Jako kandydat ciągle nie mógł się zdecydować czy jest politykiem jeszcze prawicowym czy już centrolewicowym, być może dlatego setki milionów procent, które o nim mówiły i miały nań głosować wykruszyły się do bagatela 1,44%. Ciekawe czy to 44 na końcu to przypadek czy symbol? Tego się pewnie nie dowiemy chyba, że Olechowski powróci znowu by przejąć władzę nad światem.
Ciekawostka: Za głos jednego wyborcy kampania wystawiła Olechowskiemu rachunek 8,2 złotego.
*
Janusz Korwin-Mikke atakuje zewsząd, wygrywa wszelkie sondaże personalne (np. w moim sondażu przeprowadzonym na sobie samym zdobył 100%) i internetowe, od strony TVN24 przez facebook na naszej klasie i wp.pl skończywszy. Telewizyjnie wciąż traktowany jako ciekawostka, pan od brydża. Ciągle powtarzane wypowiedzi w stylu „ein Volks ein Reich ein Euro” etc. Wybory mijają, a Janusz wciąż bawi się dobrze pisząc na blogu o tym, że teraz to już wygra. Na ile w swoich wypowiedziach ten polityk (?!) jest stu procentowo szczery, a na ile ukrywa skądinąd mądrą treść pod płaszczykiem humoru, wulgarności i agresji pozostaje tylko i wyłącznie jego tajemnicą. Dla mnie osobiście osiągnął mistrzostwo gdzieś na wysokości swojej wypowiedzi o tym, że za Hitlera może i były wysokie podatki, ale przynajmniej komunistów zabijał. W każdym programie telewizyjnym do, którego był zapraszany (oprócz „telewizji” Super Stacja) musiał tłumaczyć zszokowanym prezenterom dlaczego kara śmierci tak, dlaczego broń każdemu, dlaczego prywatne szpitale. Czasami wyglądało to zabawnie, zazwyczaj było po prostu przykre. Można by było obok tego przejść zupełnie obojętnie gdyby nie wynik. 2,48% W genezie startów Korwina to największy odsetek jaki kiedykolwiek dostał, a wyborców miał 2 razy więcej niż 5 lat temu. Jeśli wzrost utrzymywałby się w tym tempie to już 2030 Janusz (92 lata wtedy) będzie w drugiej turze . Ewentualnie 4 razy musiałaby się powtórzyć tragedia smoleńska. „Wie pan samoloty latają i spadają” Korwin-Mikke mistrz cytatów.
Ciekawostka: Na jeden głos sztab Janusza wyłożył 44 grosze.
*
Odrodzenie Lewicy. Szeroko komentowany ruch po pierwszej turze, którego nie rozumiem. Już nawet nie chodzi o to, że nie rozumiem jak można mieć czerwone plamy na mózgu, chodzi o fakt jak bardzo ludzie są naiwni w wysuwaniu pochopnych wniosków. Grzegorz Napieralski wykręcił całe 13%, jeśli ktoś mówi o świetnym wyniku mając na uwadze przytoczoną liczbę, niech ogląda dalej. Rok temu mieliśmy „7 czerwca to się wie” – „wybory” do euro parlamentu, jaki wynik zgarnęły partie lewicowe? SLD-UP 12,34% a Centrolewica (szał) 2,44%, czyli razem przeszło 15%. W wyborach parlamentarnych z 2007 SLD-UP wykręciło 13%. W 2005 roku mieliśmy wybory prezydenckie, gdzie lewicowi kandydaci otrzymali 10% Borowski i 15% Lepper, dobra dobra już widzę miny tych wszystkich wielkomiejskich lewicowych intelektualistów, którzy zastanawiają się jak można ich piękną tolerancyjną ideologie mieszać z wsią Leppera, niestety odcieni czerwieni jest wiele, a Grzegorz Napieralski był w tych wyborach praktycznie osamotniony jako liczący się kandydat lewicowy, Lepper uzyskał raptem koło 1%, więc całe to gadanie o jakimś rewiwalu gorszej strony polityki jest nie na miejscu. Niektórzy wskazują jeszcze na fakt, iż wśród wyborców Napieralskiego połowa to ludzie młodzi. Zastanawiam się co popchnęło młodych do tak fatalnego wyboru? Szczera aparycja ideowca pracusia? A może nowoczesna młodzieżowa piosenka wyborcza wykonywana przez dwie ostre laski? Odnoszę niestety wrażenie, że te dziewczyny mogły przyciągnąć do Grześka najwyżej eks-elektorat Samoobrony. Zresztą jeśli jest inaczej to chyba nie najlepiej świadczy o naszej przyszłości narodu - młodych. Widać jak na dłoni, że nie ma żadnego odrodzenia lewicy.
*
Ostatnią rzeczą na jaką zwrócę uwagę nim całkiem was zmęczę jest niesamowita kampania PiSu. W sensie, nie jestem sympatykiem, za Kaczyńskim nie przepadam i nawet się cieszę, że w drugiej turze nie będę mógł głosować, ale to było coś nie z tej ziemi. Spokojny Jarek wyprowadza z równowagi Platformę, tego jeszcze nie było. Nie chce mi się oceniać szczerości przemiany prezesa PiS, natomiast tupiący nogami ze złości sztabowcy Komorowskiego to widok bezcenny. Jest rzeczą oczywistą, że tak bezideowa partia jak PO nigdy nie dorobiłaby się swojego miejsca na scenie politycznej gdyby nie ostry fight z Kaczyńskimi. Praktycznie jedyny oręż jaki od 2005 posiada platforma to ciągła walka z PiSem, straszenie IV RP, kaczyzmem etc. Co się dzieje kiedy Jarosław milczy? Bronisław nie ma o czym mówić. Palikot z ekscentryka staje się idiotą, a PO kolejny już raz udowadnia, że za nic ma sobie swój rodowód czy program, tam nie ma idei jest tylko władza. Nieco pogardliwe określenie platformers pięknie rymuje się z transformers i to pasuje idealnie, z jednej strony Gowin, Bartoszewski, z drugiej Palikot i jeszcze nominacja dla Belki na szefa NBP, o którym Tusk mówił jeszcze 6 lat temu, że jest najgorszym premierem w historii Polski, historia historią, przymiotniki przymiotnikami a rachunek polityczny rachunkiem, chce się mieć to trzeba klepać po plecach wszystkich niezależnie od opcji, przypomina to sytuacje gdy Kaczyński z Giertychem i Lepperem budowali koalicje. Zresztą to nie jedyny przykład szybkiej transformacji światopoglądowej. Bardzo zaskoczyła mnie pozytywnie platforma, kiedy w dobie kryzysu nie wpompowała miliardów w błoto, jednak zupełnie nie rozumiem o co chodzi premierowi, kiedy mówi, że dzisiaj bylibyśmy Grecją tej części Europy gdybyśmy słuchali Kaczyńskiego i robili pakiety antykryzysowe. Przecież to jest ten sam człowiek, który zaakceptował trochę później budżet na 2010 rok z rekordowym deficytem na poziomie 50 miliardów złotych. Znowu uciekłem od tematu miało być o PiS a jest o PO. Ale cała ta kampania taka jest, wszyscy chcą słuchać co powie Komorowski, a on albo nie mówi nic, albo, że wychodzi z NATO. Kampania się dzieje tak na dobrą sprawę za jego plecami i wyborcy zaczynają powoli dostrzegać zagubienie PO, kiedy nie ma dla niej PiSu. Jedno pragnienie tylko mam, jeśli Bronisław Komorowski wygra wybory, niech ubierze czerwony sweterek, czapkę mikołaja i wygłosi orędzie bożonarodzeniowe na tle ubranej choinki.