Thursday, September 24, 2009

Samobójstwo się opyla.

Palenie szkodzi zdrowiu. Jedzenie chipsów też. Podobno w Kubusiach są takie gówna, że strach się bać. McDonlads to przecież piekło. Telefon wysyła takie fale, że nie będziesz miał dzieci i mogą też zabić. Mieszkanie w wielkim mieście nie jest dla ciebie, od hałasu boli głowa, od spalin płuca, a od samochodów można umrzeć. Po ciemku wracać w nocy, żeby nóż w plecy dostać. W Sphinxie spuszczają się do sosów... nieważne. Mrożonki to jest jakiś koszmar! Jak możesz pić Pepsi, przecież ona rozpuszcza zęby. Chleb jest rakotwórczy. Moja sąsiadka wzięła jajka z Lidla i zachorowała, a przecież je ugotowała. Drobiu nie jadam, no wiesz ptasia grypa i takie tam. Od wiatraków głowa boli i krowy mleka nie dają. W ogóle tam na wsi to nie ma co mieszkać, gnojowice jakąś lewą przerzucali i co będzie, przyjadą z kamerami i tylko wstyd. Lepiej w mieście. Alkohol niszczy szare komórki. Trawa nie! No, ale po niej jesteś zjebany. Łatwiej żyć popierdolcom. W sumie to nie chciałbym być jednak idiotą. Za mało myślenia. Za dużo myślenia. Leżenie wydłuża życie, ale z drugiej strony jest go mniej poza łóżkiem. W domu jest dobrze, chociaż jakieś gówna mikroskopijne latają. Nie kupuj kota bo nie zajdziesz w ciąże. Na psa mam alergie. Telewizor sprawi, że będziesz ciągle siedział na kanapie i nabierzesz sadła, a przez komputer to się obudzisz kiedyś ślepy i z gabrem. Biegaj! Po asfalcie nie, bo stawy się zjebią. Bez sensu jest taki jogging na 10 minut raz na 3 dni, lepiej sobie daruj te treningi i wiesz co wegetariańskie żarcie za stówę też sobie daruj. A fit płatki to ci żołądek rozjebią. A u nas to mięsa sprzed 25 lat jedli, ze Szwecji ponoć. Nie bierz Apapu, to tylko w reklamie działa. Ibuprom Max rozjebie ci mózg i wątrobę. Uzależnisz się od kofeiny, nikotyny, jebania, srania. Ten lekarz jest do dupy, mojej synowej siostra tam była i jej łeb uciął! Idź do tamtego. Nie rób sobie dziecka, bo zachoruje, albo poronisz i będzie ci przykro. Przebierz koszulkę Mateuszkowi tak o 3 w nocy jak będzie spał, żeby w przepoconej nie leżał. Musisz zapierdalać na dziesięć etatów i być w stresie, a stres niszczy zdrowie wiesz o tym? Wiesz co? Zajeb się. Wszystko jest do chuja i niezdrowe. Życie szkodzi zdrowiu.

Tuesday, September 22, 2009

TVN



"Straszyli nas Kaczyzmem, po to by teraz zawierać sojusz z PiSem. Czy to początek nowej koalicji?" - Mniej więcej tak grzmiała zapowiedź programu Teraz My, który odbył się wczoraj. Pokrótce dotyczyła on sprawy z tak zwaną ustawą medialną. Platforma Obywatelska przygotowała projekt, który zawierał między innymi zniesienie abonamentu, dogadała się ze wszystkimi zainteresowanymi (również z socjalistami) po to by na końcu zrobić wszystkich w chuja. Stąd nie dziwi zdenerwowanie szefa czerwonych Napieralskiego, który uznał, że w związku z takim obrotem spraw jego frakcja podtrzyma prezydenckie weto. Niedługo później w niejasnych okolicznościach prawnych i przerzucaniem gówna na siebie na wzajem, do czego przywykliśmy w naszej pięknej demokracji, PiS i środowiska postkomunistyczne konstruują własną radę KRRiT. W tym momencie do gry wchodzą Sekielski i Morozowski by jako obrońcy porządku oskarżyć partię Kaczyńskiego i Napieralskiego o budowanie nowej koalicji, mającej na celu zniszczenie rządów dobrobytu. Otóż człowiek blednie gdy słyszy coś takiego. Stronnicze media to w Polsce nic nowego, ale to co wyczynia TVN to jest czysta kpina. Oglądając Fakty i kilka tzw. programów publicystycznych można odnieść wrażenie, że ma się do czynienia z jakimś materiałem propagandowym, skrajne naginanie faktów i POpulizm tej telewizji odbiera wszelką chęć do jakiejkolwiek konfrontacji światopoglądowej z takim gównem. Stacja, która miała być ostoją inteligentów z wielkich miast, staje się szambem zamykającym się na czynniki zewnętrzne. O ile można zachwycać się technikami marketingowymi TVN, takimi jak promowanie własnej ramówki, tworzenie własnego ekskluzywnego świata: w Na Wspólnej oglądają Teraz albo nigdy, gdzie główny bohater był w Faktach. Kuba Wojewódzki zaprasza do siebie kolegów z Pytania na śniadanie, a ci pojutrze rozmawiają od rana z - enfant terrible polskiego humoru - Szymonem Majewskim. Można oczywiście zastanawiać się nad jakością i oryginalnością tych programów, ale nie można odmówić temu wszystkiemu jakieś spójności i świeżości. O ile to wszystko faktycznie ma sens, o tyle dezinformacja społeczeństwa w sprawach politycznych może budzić tylko obrzydzenie i niechęć. Nakręcanie spirali nienawiści na przeciwników POpulizmu Tuska jest praktyką całkowicie niegodną dziennikarstwa.
Dlatego o 19 zamiast Faktów zjedz kolacje/skocz na fajkę/idź z psem/poczytaj książkę/odrób lekcje.
No bo kurwa nie warto.

Sunday, September 20, 2009

Niedziela max

Kolejna niedziela? Leniwy dzień ewidentnie nie chce się skończyć? Ten no future zdaje się mieć tylko teraźniejszość? Masz wrażenie, że wszystko zatrzymało się w czasie? Nie jesteś sam. Jak radzić sobie z problematyczną końcówką tygodnia? Zapraszam do lektury.
Miesiąc temu? No pamiętam. Rok temu? Też. Co robiłem 10 lat temu? Za chuja! Czy rozróżniam wydarzenia, które miały miejsce w okresie przed 4 podstawówki? Śladowo. To może oznaczać tylko jedno pampamparara, będąc dzieckiem najlepiej zabijało się czas. W odpowiedzi na pytanie jak przetrwać niedzielę udajmy się na wędrówkę do lat 90. Nie wiesz czym jest internet, zbierasz zabawki z McDonald's i myślisz jak zająć tył w autobusie podczas najbliższej wycieczki szkolnej. Zaczynamy.
Budzisz się około godziny 9, wchodzisz do kuchni gdzie pomagasz w nakryciu do śniadania, jesz chleb z jajkiem po czym lecisz na telewizor. Akcja jest porywająca, oglądasz Teleranek, program dokumentalny o niebezpiecznych zwierzętach bądź szczytowe osiągnięcia kina familijnego ("ooooh Seven Heaven!"). Zanim skończymy będzie już koło 12 i tutaj zaczynają się rozbieżności. Pierwsza możliwość to jedziemy na od dawna wyczekiwane zakupy do M1 (bądź ETC), wiąże się to z powrotem koło 19 i.......... możliwością zjedzenia cheeseburgera w McDonald's, ale unikajmy banałów, w końcu wyjazd nie był co tydzień, druga opcja jest znacznie ciekawsza. Godziny około południowe to wypad do kościoła. Dostajemy 2 złote na tackę i idziemy, po drodze za ofiarę kupujemy sok w kartoniku i batonika/małe chipsy/gumę, następnie czaimy dobrą miejscówkę w cieniu i czekamy. Czekamy. Jeśli jesteśmy sami to może być nudne. Czekamy. Czaimy samochody na parkingu i sprawdzamy, który ma najwięcej na liczniku. Czekamy. Kiedy ludzie wylewają się z kościoła to wtapiamy się w tłum i do domu, a tam się będzie działo! Już klatka schodowa, a właściwie jej zapach daje nam do zrozumienia, że to nie może być żaden inny dzień w tygodniu. Stół gotowy, opowiadamy o kazaniu (Jezus pomagał biednym/dokonał cudu ze ślepym/nauczał niewierzących) i zabieramy się za rosół wyrywając sobie Maggi z rąk, następnie szybka zmiana i zaczynają się schabowe z ziemniaczkami. Surówki nie chcę, dziękuję. Po obiedzie maraton: Familiada, oczywiście cała rodzina zgaduje jaka będzie pierwsza pozycja. Emocje przy finale są niesamowite, toteż nasze nerwy wspaniale ukoi seans Złotopolskich. Później można się jeszcze pośmiać przy Szansie na sukces, ale lepiej jest wyjść na dwór do innych dzieciaków. Przed blokiem można dojebać jakimś dissem komuś, albo zrobić najdłuższego zrywa na osiedlu - respect na całej dzielni jeśli ślad miał kilka tiptopów więcej niż ten, który zrobił ktoś starszy z ekipy. Kiedy słońce zaczyna zachodzić rozbrzmiewa wesoła melodia z ciężarówki Family Frost! Niedługo później musimy się zmywać bo dobranocka z Disneya przecież! (Gumisie/Kubuś Puchatek). Przed 20 to już czas dorosłych, dziennik etc. Nam pozostaje spakowanie się do szkoły i snucie planu zajęcia tylnych miejsc w autokarze.
A może lepiej iść na piwo w plener?

Tuesday, September 15, 2009

Jak postępować z palaczami.

Palenie papierosów jest niemodne/spoko/zajebiste/nie mam zdania
Jeśli zaznaczyłeś opcję 1,2 lub 4 to znaczy, że potrzebujesz kilku podpowiedzi, które pozwolą Ci drogi czytelniku zrozumieć jak postępować z tytoniowymi smokami.
Po pierwsze musisz zrozumieć ludzie lubią to robić. Nawet jeśli Ty niekoniecznie. Co za tym idzie? Savoir vivre polega w sytuacji Twojej konfrontacji (dobry rym!) by nie moralizować i nie odciągać nikogo od przyjemności zaciągania się dymem. Teksty w stylu "Czy Ty nie wiesz człowieku jak wyglądają płuca twe?" bądź "Umrzesz! Nie szkoda Ci zdrowia?" wsadź sobie w najgłębszą dupę i nie wyciągaj ich nigdy. To najbardziej wkurwiająca rzecz jaką możesz robić w towarzystwie. Wyobraź sobie, że palacz wie, gdyż przypomina jej o tym gustowny tekścik wielkości około 1/3 frontu na każdym pudełku, poza tym każdy był w szkole wtedy kiedy higienistka/pani od biologii/przyrody zabierała go z lekcji by obejrzał film o paleniu. Każdy człowiek wsiadający do samochodu wie, że jedzie w metalowym pudle, które przy najmniejszym błędzie może roztrzaskać jego czaszkę i wysypać kości z worka narządów, którym jest ciało ludzkie.
Po drugie musisz zrozumieć, że palacze są przywiązani do nałogu i nie będą z niego rezygnować w pubie/na dworze bo komuś to nie pasuje. Niestety, każdy kto kosztuje uroków tytoniu jest troszkę egoistą i nic na to nie poradzimy. Generalnie pozostawanie w bliskiej znajomości dwóch osób z odwrotnym podejściem do tej sprawy to najczęściej dla strony pasywnej pasmo wyrzeczeń i tolerancji. Popłaci im to jednak ponieważ statystyczny palacz jest bardziej skory do zawierania długoterminowych związków przyjacielskich.
Po trzecie nigdy nie poruszaj przy smoku, który zarabia normalnie, przeciętnie, słabo tematu cen fajek. Jest to największy nietakt jaki można popełnić. Jeśli Twoja siostra przyprowadzi do domu faceta, który rozstał się dla niej z inną kobietą nie powinieneś pytać dlaczego to zrobił. Przy świątecznym stole się nie kłócimy, na pogrzebie nie obgadujemy osoby zmarłej, a palaczowi nie przypominamy o cenach.
Jeśli już wiesz, jak postępować z palaczami i uważasz, że to w porządku to znaczy, że jesteś pojebany. Statystyczny smok nie jest wart takich poświęceń jak mimowolne wdychanie dymu czy obserwowanie tego jak wydaje 9 złotych na fajki. Łamiąc zawarte powyżej zasady pomyśl sobie o satysfakcji jaką będziesz miał w zwrocie "A nie mówiłem" stojąc nad jego grobem, gdy ten już będzie wąchał kwiatki od spodu z powodu jakiegoś raka.
Pozdrawiam i smacznego palenia.

Wednesday, September 9, 2009

Moje top trzyjeści! 1 - 10

No i koniec. Pewnie i tak skład dziesiątki można było już wytypować dużo wcześniej. Nie ma zaskoczeń. Dominują Brytyjczycy, honoru świata w pierwszej dyszce broni 4 Niemców, 4 Amerykanów, 4 Irlandczyków i 6 Polaków. Muzycy z wysp zdominowali cały ranking (63,3% całości). Podano do stołu.

10. The Clash
Sex Pistols chwycili wiosła i wypłynęli z punkiem na szerokie wody, gdzie największą karierę zrobili Clash. Zespół, który był przed rewolucją, w trakcie i dlugo po nim. Lekkim zamachem na świętość jest używanie świetnego Should I Stay Or Should I Go w reklamie Lecha, ale da się przeżyć. Przynajmniej starsi sobie odświeżyli, a młodsi poznali, szkoda jednak, że większość tylko na tym zakończy swoją edukację z the Clash. Wielka to strata dla ludzkości bo to nie milion płyt napierdalania trzech akordów na krzyż, no bo jak tu mówić o takim Rock the Casbah, że to jakiś zapierdalacz na złamany kark, hę?

9. Madness

Ska cię kocha i potrzebuje. Najwięksi jajcarze muzyki popularnej oczarują każdego kto lubi się uśmiechać. Zespół, który przynajmniej dwa razy w swojej karierze był bliski sięgnięcia absolutu, na krążku o tym tytule i na płycie 7, a do tego ten uwielbiany przez wszystkich singiel Our House! No proszę was, Madness lubić trzeba nie ma innej możliwości. Może nie każdy uważa ich za jednego z faworytów, ale stwierdzanie, że tego zespołu nie ma dyskredytuje taką osobę na samym wejściu.

8. My Bloody Valentine

Jeśli nie płaczesz i nie uśmiechasz się przy Loveless, jeśli słuchając tej płyty nie masz ochoty wyjechać z dziewczyną za miasto by całować ją w objęciach matki natury, jeśli nie przygniatają cię te ściany dźwięków to jesteś zwyczajnie nie czułem fiutem/pizdą, z którą nie ma sensu rozmawiać o muzyce. Jeśli miałbym wybrać tylko jedną płytę, którą mógłbym nazwać piękną byłby to na pewno drugi krążek MBV. Nie odbierając nic debiutowi to Loveless jest genialne.

7. The Smiths
Morrisey i Marr, Marr i Morrisey. Wokal i gitara. Gitara i wokal. Przeciętny słuchacz powinien w tej grupie znaleźć to czego szuka czyli łagodnych gitar i ładnego głosu. The Smiths to jednak nieprzeciętny zespół. Kiedyś na Screenagers przeglądałem ranking najważniejszych płyt lat 80 i trafiłem na pierwszym miejscu na Queen Is Dead, byłem w czarnej dupie. Poczułem się jak pieprzony murzyn. "Jak to możliwe, że coś czego nie znam wyprzedziło i Closer i Disintegration" pytałem siebie. Może nie była to najlepsza rzecz tamtej dekady, ale jeśli nie to tylko dlatego, że tamta dekada była najmocniejsza w dziejach. Bez dwóch zdań.

6. Interpol


Jeśli podciągać Interpol pod to co dziś nazywamy Indie Rockiem, to jest on ostatnim przedstawicielem anglosaskiego Indie Rocka w tym zestawieniu. I najwyżej notowanym jankeskim zespołem. Może dla niektórych jest to niezrozumiały wybór, ale ja w muzyce nowojoryczków odnajduję wszystko czego szukam, a z drugiej strony staram się ich nie podciągać pod żadne poważniejsze tezy. Nie będę się bronił i mówił, że gdyby nie Interpol to wszystko byłoby inne, aczkolwiek gdyby nie genialna skądinąd dwójka Kid A/Amensiac to w latach '00 nie mielibyśmy lepszych anglojęzycznych płyt niż Turn On The Bright Lights/Antics. Trzecia płyta też trzyma solidny pion. Czekamy na więcej. Tak na marginesie to najbardziej niewyglądający zespół na świecie - szukanie ładnego zdjęcia Interpol to katorga.

5. Radiohead

Zespół, który wydał trzy absolutnie zajebiste płyty z rzędu, w tym najlepszą ostatniej dekady minionego stulecia i prawdopodobnie najlepszą pierwszej obecnego. Można Radiohead lubić bądź też nie, ale zaszczytnego miana jednej z najlepszych alternatywnych kapel w historii nikt im nie odbierze. Trudne jest pisanie o zespole Yorka bez używania wyświechtanych frazesów w stylu "komercyjny sukces idący w parze z rozwojem artystycznym" czy "rewolucyjne płyty przewracające muzykę popularną do górny nogami", no i oczywiście "wręcz samobójczy sposób dystrybucji In Rainbows".

4. Kraftwerk
Były już roboty w tym zestawieniu, czas na podejście drugie. O ile Daft Punk jest przyjemnym zespołem, który świata nie zmieni o tyle Kraftwerk w swoim czasie stworzyli wszystko. To jak drugi wielki wybuch w muzyce. Był to pierwszy zespół, który z takim sukcesem całkowicie odrzucił "żywe" instrumenty. Otworzył oczy i pokazał, że samymi klawiszami można robić pejzaże i ściany o jakich Philowi Spectorowi się nie śniło! Niemcy stworzyli od podstaw nowe zasady gry w zespół, całkowicie wykreowali nową przestrzeń muzyczną, której przed nimi nie było. Powiesz sobie "pierdolenie", posłuchaj sobie The Man Machine, a później zobacz, z którego roku jest ta płyta! Zatkało? W chuj.

3. Cool Kids Of Death

Najlepszy polski zespół jaki grał/gra. Mówisz Ścianka? TCIOF lepszy? Muchy hihihi? No nie. Debiut Cool Kids Of Death był dla polskiej sceny muzycznej szokiem. Łodzianie oszukali wszystkich, zamiast mozolnej drogi przez konkursy talentów nagrali w domu demo wysłali je do wytwórni i bez jakiegokolwiek występu na żywo byli już z kontraktem płytowym. Później pyskówki, Generacje Nic i inne takie. Nabrali orydnarnie całą karytkaturalną branżę i zrobili sobie zachód na wschodzie. Później m.in. koncert z Iggy Popem, nagrody za klipy, niemiecka produkcja 2006. Druga część ich debiutu to jedna z najlepszych rzeczy w muzyce, a powiedzieć o tym, że któraś z ich płyt jest mniej niż dobra to trzeba być wybitnie nie w temacie.

2. Joy Division

Tylko dwie płyty zostawili nam Joy Division. Tragiczna śmierć młodego Curtisa przerwała karierę zespołu, który był jednym z najciekawszych w hisotri. Przez pryzmat ledwie dwóch produkcji studyjnych musimy doceniać niepodważalną wielkość ekipy z okolic Manchesteru. Zimne i postpunkowe Uknown Pleausre, oraz smutny i wręcz przytłaczająco pozbawiony nadziei Closer. Nie ma słów, które są w stanie opisać klimat muzyki Joy Division. Jeśli ktoś nie docenił ich do tego pory proponuję przejść się w deszczowy dzień, późną jesienią po lesie z the Eternal na uszach.

1. The Cure

No dobra, pewnie jak odejmiecie wszystkie Indie Rockowe nic nie znaczące dla historii muzyki kapele i zostawicie tylko te ważniejsze to Cure i tak by nie było w pierwszej piątce, right? Niestety od kilku lat mój umysł nie daje się oszukać. Zespół Roberta Smitha to mój faworyt wszystkich rankingów. Najlepsza płyta na świecie? Disintegration oczywiście. Piosenka? From The Edge Of The Deep Green Sea to najlepsze 7:44 jakie muzyka z siebie kiedykolwiek wypluła. Uwierzcie mi. Jeśli jest artysta, który potrafi nagrać z jednej strony piosenki takie nastrojowo jak Homesick czy To Wish Impossible Things, a z drugiej Friday I'm In Love albo Boys Don't Cry na tak wysokim poziomie to musi zasługiwać na pierwsze miejsce w moim rankingu.

Tuesday, September 8, 2009

Moje top trzyjeści! 11 - 20

Druga dziesiątka, z pewnością jest to dziesiątka zaskoczeń. Nie ma tu żadnych kobiet i w ogóle raczej gitarowe towarzystwo, aż trzech wykonawców, którzy debiutowali po roku 2000. Trzech wykonawców absolutnie klasycznych. Jedzcie z tego wszyscy.


20. Muse


Dobra, obrażam kilka osób, które we mnie wierzy takim wyborem. Pewnie jest na świecie ileś set tysięcy ludzi, które wolałoby żeby tego zespołu nie było. Może i tak. Ja mimo wszystko ekipę Bellamyego lubię. Za wstęp do Knights of Cydonia, za bas na początku tracku Hysteria, czy przebojowość Starlight. Cenię ich również za świetny live HAARP. Mam nadzieję, że nowa płyta tylko zapowiada się słabo, bo czas zamknąć usta malkontentom. Przy okazji Muse nigdy nie byli, nie są i nie będą Radiohead/kopiami Radiohead/karykaturami Radiohead. Należy oddzielić całkowicie od siebie oba zespoły żeby zrozumieć o co chodzi w fenomenie Muse.

19. Franz Ferdinand

Za pierwszy album, za ostatni też. Za to, że są Bloc Party, Arctic Monkeys i innymi Kooksami razem wziętymi i pomnożonymi przez dwa. Franciszek Ferdynand to dobry zespół. Owszem są wybitniejsze, lepsze, ambitniejsze... Pewnie tak, ale mimo wszystko dla mnie to zespół w sam raz na 19 miejsce (fenomen hamburgera).

18. Queen

Freddy Mercury, Bohemian Rhapsody. Nie bardzo wiem co mam napisać o Queen. To taki zespół, którego kiedyś słuchałem na prawdę dużo, później go odrzuciłem, a ostatnio podałem sobie z nim rękę na powrót. Moja ulubiona piosenka to Bicycle. W sumie nie wiem czemu We Will Rock You się tak wybiło. Na koniec wrócę do początku, Mercury był klasą samą dla siebie i wątpię by kiedykolwiek pojawił się jeszcze tak zjawiskowy wokalista.

17. Placebo


Ponieważ ostatnio Placebo wydało beznadziejny album, aż 17 miejsce może być dla niektórych zaskoczeniem. Pamiętajcie jednak, że ten sam zespół nagrał niespokojny debiut, mroczne Without You I'm Nothing, które wprost kipi perłami, było też Black Market z najlepszą piosenką w ogóle (Passive Agressive), hiciarskie (zapominamy o kupie w środku płyty) Sleeping With Ghosts. No dobra Meds nie musi się podobać, ostatnia nie może się podobać, ale po co to roztrząsać. Zapewne nie jedna osoba uzna, że Placebo to shit dla nastolatków w wieku gimnazjalnym i coś w tym jest. Mimo wszystko takie I Know ciągle mnie rusza, pewnie kilka lat temu ten zespół byłbym w tym rankingu zdecydowanie wyżej, może za kilka lat go nie będzie. Dzisiaj jest we właściwym miejscu.

16. Sex Pistols


Legenda punku, wydali jeden pełnoprawny album i zniknęli, a wiecie co jest najlepsze w tym wszystkim? Że przeszli do historii. Tacy Cure wydali 13 płyt, Placebo 7, Radiohead 7 a oni tylko jedną i za sto lat w podręcznikach do muzyki nie będzie ani słowa o Robercie Smithcie, Thomie Yorku czy Brianie Molko, a o Rottenie czy Viciousie i owszem. To oni dali sygnał do ataku, nudzącym się dzieciakom i sfrustrowanym lewicowym młodocianym inteligentom z brytyjskich przedmieść, miasteczek i metropolii przełomu lat 70 i 80. Oczywiście to nie oni wymyślili punk, nie grali najlepszego punka w historii, ale co z tego wszystkiego, skoro dzisiaj wszyscy wiedzą kto śpiewał God Save the Queen, a w moim mieście (najczarniejsza dupa w Polsce) na jednym z budynków jest stary jak świat napis na ścianie "Sex Pistols". Kurwa, no!

15. The Beatles

Na 15?! Widzę miny wszystkich fanów Fab Four, którzy czytają za chwilę jakie "tuzy" wyprzedziły ich band i planują wjazd na moją chatę. Powtarzam to ranking moich ULUBIONYCH zespołów, nie najważniejszych artystów etc. Nie sądzę by Myths of the Near Future było obiektywnie lepszą płytą od Revolvera, ale jakoś tak bardziej lubię tą pierwszą. Może kwestia wspomnień? Przyznaję the Beatles to jeden z najważniejszych, najpłodniejszych, najciekawszych i najbardziej wpływowych wykonawców ever, niestety nie jest moim ulubionym, stąd "tylko" 15 miejsce.

14. Klaxons

To nie jest prowokacja. Klaxons zapewnili mi masę dobrej rozrywki, bardzo miło mi się kojarzą. Można tu napisać to samo co w opisie Bloc Party w zasadzie. A jeśli ktoś nie dostrzega zajebistości Golden Skans to niech się zdrowo pierdolnie w czoło, nawet spece reklamowi Garniera docenili ten kawałek. Myths of the Near Future, to chyba najczęściej słuchany przeze mnie longplay ostatnich x miesięcy.

13. Depeche Mode

Dave Gahan i Martin Gore to jeden z najlepszych duetów w muzyce. I nie ma w tym zdaniu przesady. Pierwszy to świetny showman obdarzony głosem przez duże G, drugi natomiast tworzy większość materiału i mimo upływu lat ciągle nowości nie potrafią mu uciec (no dobra od kilku płyt nie jest na bieżąco, ale nie stoi w miejscu - raczej idzie równolegle do tego co się dzieje). Dyskografia Depeche Mode to przede wszystkim kopalnia hitów, od I Just Can't Get Enough przez Enjoy the Silence, a na - oklepanym przez zetkę do granic możliwości - Freelove skończywszy. Na duży plus należy zaliczyć również genialne koncerty - komu jak komu, ale im przystoi.

12. The Killers


Kiedy kilka lat temu wydali płytę Hot Fuss świat się podzielił, brakowało głosów pośrednich. Pisanie o wielkiej roli the Killers to oczywiście przesada, ale chciałem odnieść się do tego, że dzisiaj, a właściwie "kilka dni temu", podobna dyskusja odbyła się przy okazji singla Human. Czy zespół z Kalifornii wielkim jest? Kurwa! Jasne, że nie! Ba, nie mam wątpliwości, że mój w tej chwili 6 letni brat, gdy dorośnie mojego obecnego wieku za cholerę nie będzie ich znał. Jakakolwiek szopka w okół tego zespołu jest nie na miejscu. Killersi sobie są i wydają sobie płyty, a gimnazjaliści w kolorowych t-shirtach ich sobie słuchają. Tak to powinno wyglądać, niestety tak nie jest. Mimo, że znam wiele zespołów obiektywnie lepszych od ekipy Flowersa (Animal Collective, Sonic Youth czy chociażby Moloko) jakimś cudem to właśnie oni zajmują 12 miejsce, nie pytajcie mnie jak to się stało, ciągle szukam odpowiedzi (nie na kolanach jakby co).

11. Blur

Damon Albarn to jest koleś, gra w kilku różnych muzycznie projektach, od kilkunastu lat jest stale obecny na scenie i w dodatku praktycznie nie zdarzają mu się słabe rzeczy. A gdy taki ktoś spotka kogoś innego, np. utalentowanego gitarzystę. Niech będzie Graham Coxon to mamy mieszankę wybuchową. Wszelkie próby porównania tego zespołu do Oasis są nie na miejscu. Blur prezentuje muzykę dużo ciekawszą, bardziej zróżnicowaną i jakościowo po prostu lepszą. Nie ma żadnego ale. Jeśli ktoś uważa inaczej niech sobie posłucha Parklife albo Blur, jak ciągle uważa inaczej niech wyjdzie i nie trzaska drzwiami. Song 2 to jeden z hymnów ostatniej dekady ubiegłego stulecia i przywoływacz dzieciństwa (Fifa 98).

Monday, September 7, 2009

Moje top trzyjeści! 21 - 30

Przyznaje się to przez Porcys, odcinam się jednak od słowa esencjonalny. To po prostu ranking moich ulubionych 30 artystów. W trzeciej dziesiątce dwie wokalistki, dwa polskie bandy i dwóch samobójców (jeden w tle). Smacznego.

30. The Car Is On Fire

Ich pierwsza płyta to było coś. Pamiętam do dzisiaj oglądanie 4funTV żeby trafić na - skądinąd całkiem fajny - teledysk do Cranks. Na ich debiucie było to wszystko czego mi brakował w tamtym czasie na polskiej scenie, energia, świeżość, fascynacja tym co na czasie. Do tego ta garażowość... Nie no TCIOF dla mnie wymiata! Później trochę rozlazłe Lake & Flames, gdzie naprawdę genialne kompozycje przeplatały się ze średniawymi zapychaczami i teraz pierwsza płyta bez Borysa Dejnarowicza Ombarrops!. Wszystkie longplaye prezentują wysoki solidny poziom, kosmiczny jak na nasze lokalne warunki.

29. Kate Bush

Kasia Krzak jest niesamowita, wygląda jak celtycka wiedźma. Druidka w małej osadzie w samym środku brytyjskich lasów. Do tego ten klimat lat osiemdziesiątych. Uwielbiam te czyste sterylne brzmienia, które w porównaniu z jej głębokim głosem dają TAKI efekt. Płyta Hounds Of Love to jedna z lepszych rzeczy jakie zostały wydane w przedostatniej dekadzie ubiegłego stulecia.

28. Daft Punk

Roboty rządzą dyskotekami? Czemu nie, zresztą wystarczy posłuchać genialnego Discovery żeby przyznać mi racje. Piosenki na tym albumie nie schodzą poniżej pewnego - w chuj wysokiego - poziomu. Osobiście najbardziej cenię ich ostatnią surowszą Human After All, z absolutnym wymiataczem w postaci Brainwashera, czyli amputacja głowy + ścinanie białka i to wszystko bez znieczulenia. Żeby nie było za słodko to powiem, że mogliby płyty wydawać częściej.

27. Nirvana

To co zrobił Kurt Cobain z kolegami na początku lat 90 nie mieściło się w głowie, przewrócili cały szhowbiznes na głowę. Odesłał ostatecznie w niebyt "czystość" lat 80 na ponad dziesięć lat. Sprawił, że brudny rock stał się modny! No dobra może Nevermind to nie najlepszy przykład tego rocka, o którym mowa, ale to inni się na nim wybili. Za życia wokalisty to może Nirvana była tylko jednym z niewielu, ale jego śmierć i historia zrobiły swoje. To dzisiaj Nirvana wygrywa w rankingach na najważniejszy zespół świata, a Unplugged jest uważany za jeden z najlepszych zarejestrowanych koncertów ever. Szacunek.

26. Keane

Śmiejcie się! Ja nie będę się wypowiadać za dużo. Hopes and Fears to na prawdę solidny album ze świetnymi tekstami... Uważacie inaczej? W porządku.

25. Bloc Party

Dwie świetne płyty i dwa niesamowite single to mało żeby ich dawać na dwudziestym piątym miejscu ulubionych zespołów? Może i tak, ale słuchanie ich muzyki daje mi dużo więcej satysfakcji i funu niż słuchanie innych pewnie ambitniejszych i obiektywnie lepszych wykonawców. Dlaczego mam okłamywać siebie, że hamburger smakuje mi mniej od pieczeni z dzika od najlepszego szefa kuchni, że wino od wódki?

24. New Order

Pogrobowcy Joy Divsion. Chwała im za świetną płytę Power, Corruption & Lies, na której słyszę coś na kształt klawiszowego protoshoegazu. Zaskakująca lekkość, melodyjność i wielowarstwowość muzyki New Order pomieszana z syntezatorami i dziką elektroniką daję mieszankę wybuchową. Bernard, Peter i Stephan udowodnili, że w poprzednim zespole nie byli tylko tłem dla Curtisa.

23. Renton

Ekstraklasa polskiego Indie. Daję sobie uciąć głowę, że gdyby jakiś polski nastolatek przetransportował 2 lata temu na wyspy singiel Hey Girl to mielibyśmy swoją polską historię na miarę szwedzkiego the Hives. Ich pierwsza i jak dotąd jedyna płyta potwierdziła, że Warszawiacy mają głowę pełną dźwięków, na debiucie słychać wszystko co najlepsze na naszym wykoślawionym i rozmytym indie podwórku.

22. Bjork

Islandka wielka jest i wcale nie dlatego, że tak pisać trzeba. Otóż w jej bardzo mocnej dyskografii (no dobra Volta jest w niecałej połowie mocna) jest jedna pozycja, która zasługuje na wysokie miejsca we wszelkich podsumowaniach lat 90. Jeżeli ktoś nie potrafi docenić Homogenic to nie macie z nim o czym rozmawiać. Po prostu tak jest i nie da się nic na to poradzić. Brzoza Córka Gudmunda potrafi porządnie wymieść co pokazała nie tylko w 97 (Human Behaviour, Army of Me, Cvalda)

21. LCD Soundsystem

New York, I love you but you're bringing me down... LCD na 21? Pewnie nie jeden/na z was się dziwi, ale nie można przejść obojętnie wobec ich debiutu czy Sound Of Silver. W zasadzie nie słyszałem słabej piosenki Jamesa Murphyego. Wy tak? Znacie mój adres, piszcie, a ja podważę wasze tezy. Mało jest wykonawców w latach '00, którzy bez cienia wątpliwości wydają tylko bardzo dobre płyty.

Sunday, September 6, 2009

Bądź sobą

Jesteś na zakupach? Oglądasz telewizje? W takim razie nieobcy jest Ci pewne hasło (modniej - slogan) "Bądź sobą". Co to właściwie znaczy? Jeździsz na narty w góry? A może spływy kajakowe? Po prostu grasz w piłkę? Świetnie się składa, jesteś sobą! Lubisz kluby? Wolisz siedzieć w domu? Robisz zdjęcia? Raczkująca modelka? Widać, że nie boisz się wyzwań i nie oglądasz się na innych. Just jesteś sobą! Ambitny? Dowcipny? Inteligentny? Jesteś sobą! Konserwatysta?! Liberał? Lewicowiec? Młodociany anarchista? Głęboko wierzysz i brakuje Ci JP2? Aha, ateista? I po Jacksonie też nie? To wspaniale się składa, jesteś sobą! Wolisz metal? Hip hop to badziewie? W sensie, że O.S.T.R jest spoko? Pacyfka na kostce? Dobrze, że masz własne zdanie i jesteś sobą! Idziesz na studia, które cię pasjonują? Chcesz mieć pewną przyszłość i dlatego prawnicze/medyczne/cośzpolitechniki? Jesteś taki oryginalny. Wolisz działać zamiast mówić? Zawsze powiesz co masz na sercu? To absolutnie zaskakujące! Masz przyjaciela geja? Gardzisz serialami? Ale Dr. House nie jest zły? Dobrze, że jesteś sobą! Uważasz, że najważniejsze to zachować twarz? Wolisz przemilczeć niewygody byle dojechać do celu? Wspaniale, że jesteś sobą, czyż nie?
(napisane na potrzeby gazetki forumowej - Echo!)