Sunday, October 4, 2015

10 najbardziej wpływowych polityków XX wieku. Miejsca 10-6

Winien jestem czytelnikowi tego wpisu jedno wyjaśnienie, układając poniższą listę nie kierowałem się osobistymi sympatiami. Nie odrzucałem polityków o orientacjach innych od moich, nie jest moim celem również propagowanie jakiegokolwiek systemu! Starałem się wybrać tych, których wpływ na XX wiek był faktycznie największy. Smacznego!

10. Josip Broz Tito (1892 - 1980)

    Tak wiem, można wiele by dyskutować nad tą kandydaturą. Czy w skali globalnej jugosłowiański marszałek miał wpływ godny umieszczania go nawet wśród trzydziestu najbardziej wpływowych polityków? Zaznaczę jednak, że bardzo chciałem wrzucić tutaj kogoś z naszego - szeroko rozumianego - regionu Europy. Nie bardzo pasował mi tutaj Ceaușescu - brak większego znaczenia nawet w skali regionu. Wałęsa był raczej jednym z wielu liderów podobnych ruchów w demoludach, zaś sama Solidarność swoją siłę czerpała przecież z masowości ruchu. Mimo mojego uwielbienia dla II RP nie widzę też powodów by umieszczać Piłsudskiego - po prostu nie wierzę w lansowaną powszechnie teorie o dziejowej roli Cudu nad Wisłą. Rosja była pogrążona cały czas w wojnie domowej, brak środków do większego zaangażowania w Europie wyszedłby natychmiast gdyby bolszewicy próbowali wkroczyć do zachodniej części kontynentu. Poza tym, o ile załamanie się Polski byłoby do przyjęcia dla mocarstw ententy o tyle upadek Niemiec zachwiałby już zbyt mocno równowagą sił. Cud nad Wisłą uratował nas przed wejściem w skład ZSRR, nie Europę przed komunizmem. O innych politykach takich jak Horthy, Masaryk, Benes, Gottwald czy car Borys III nie ma co mówić - ich wpływ był czysto lokalny.
    Żeby zrozumieć rolę Josipa Broza trzeba spojrzeć całościowo na Bałkany. Region, który w zasadzie od połowy XIX wieku - z małymi przerwami - płonie. Końcówka lat 70 tegoż stulecia to początek nowego etapu w dziejach Bułgarii, Rumunii i Serbii, ale nie był to początek pokoju. Pod butem Austro-Węgierskim wciąż znajdowała się znacząca część regionu. Na początku drugiej dekady XX wieku udało się natomiast ostatecznie odrzucić obecność Imperium Osmańskiego. Na mapie pojawiła się Albania, a chwilę później doszło także do konfliktu między niedawnymi sojusznikami walczącymi z dowodzonymi z Konstantynopola wojskami. Mało tego, to przecież właśnie na Bałkanach doszło do zamachu na arcyksięcia Franciszka Ferdynanda, który to zamach ostatecznie sprowokował wybuch I wojny światowej, konfliktu bez precedensu w ówczesnej historii świata - w trakcie jego trwania wystrzelono więcej pocisków niż w trakcie wszystkich innych wojen razem wziętych, ale - co ważniejsze - przyniósł on rozpad ówczesnego modelu świata, kobiety masowo wyszły z cienia i poszły do fabryk, cała generacja mężczyzn stanęła w obliczu zagłady w imię bliżej niesprecyzowanego celu i rozpoczął się początek końca europejskiej hegemonii.
    Wracając do wątku głównego, utworzona Jugosławia (z początku Królestwo Serbów-Chorwatów-Słoweńców) miała za zadanie jednoczyć Słowian Południowych (sama nazwa Jugosławia znaczy po prostu "Południowa Słowiańszczyzna") w obliczu zagrożenia ze strony Włoch czy prób odbudowy Węgier. Szybko jednak do głosu zaczęły dochodzić różnice pomiędzy poszczególnymi narodami. Dość powiedzieć, że w parlamencie dochodziło do strzelanin między posłami. II Wojna Światowa to kolejny etap, kiedy bałkański kocioł znowu kipi. Zajęcie przez Niemców zrewoltowanej przeciwko nim Jugosławii nie okazało się zadaniem ponad siły Wehrmachtu, natomiast zaprowadzenie porządku było niemożliwe. Walczyli wszyscy ze wszystkimi, rojaliści z chorwackimi faszystami, kolaboranci w Belgradzie z komunistami, każdy przeciwko każdemu. Wszelkie umowy pomiędzy stronami pozostawały martwę, szala zwycięstwa przechylała się to na jedną stronę to na drugą. Z tego starcia zwycięsko wyszedł właśnie marszałek Tito, który dowodząc oddziałami partyzanckimi wielokrotnie wymykał się z okrążeń i stawiał czoła znacznie liczniejszym przeciwnikom, by pod koniec wojny utworzyć największą armię podziemną Europy - posiadającą nawet siły lotnicze .
    W tym momencie, pomimo ustroju ograniczającego wolność jednostki udało się Tito coś co nie udało się nikomu wcześniej - zaprowadził spokój w Jugosławii. Można by wiele napisać o zbrodniczej naturze nowego reżimu, ale warto pamiętać, że przedwojennym państwom bałkańskim również wiele brakowało do miana demokratycznych. Ponadto Tito nie dał się okiełznać Stalinowi, a nowa Jugosławia szybko zaczęła być postrzegana w bloku państw komunistycznych jako reakcjoniści i sługi imperialistów. Sytuacja ta zaczęła się zmieniać dopiero po śmierci radzieckiego dyktatora, ale nawet wtedy Belgrad zachowywał bezpieczny dystans do Moskwy. Być może z tego właśnie powodu - niechęć do podporządkowania się - nie udał się plan utworzenia wspólnego państwa z Bułgarią, który był żywy i realny w wychodzącej z wojny Europy. Tito był również jednym z kreatorów (obok przywódców Indii, Indonezji i Egiptu) zimnowojennego Ruchu Państw Niezaangażowanych. Widać wyraźnie, że Jugosławia epoki marszałka była krajem o wiele bardzie samodzielnym od PRL-u, czy Czechosłowacji.
   Mówienie o urodzonym w Kumrovcu dyktatorze w jednoznacznym świetle jest jednak nieuprawnione. Z jednej strony bowiem zaprowadził porządek, którego w regionie w czasach najnowszych nigdy nie było, z drugiej zaś nie udało mu się wyciągnąć kraju z nędzy, a ciężkie warunki materialne były paliwem dla odradzającego się lokalnego nacjonalizmu w latach 80 i 90, kiedy to ziemiami byłej Jugosławii wstrząsały kolejne wojny.


9. Margaret Hilda Thatcher (1925 - 2013)

    Wielka Brytania lat 70 była już tylko cieniem dawnego imperium. Pod koniec dekady strajki wstrząsały krajem raz po raz, w budżecie brakowało pieniędzy, a poziom życia przeciętnego Smitha zdawał się pikować w dół. Skracano tydzień pracy, na stacjach brakowało benzyny, a grabarze odmawiali chowania zmarłych. W tym momencie do gry wchodzi Żelazna Dama. W kraju dochodzi do zmiany filozofii, wycofywania się z ingerencji w gospodarkę - generalnie unosi się duch "państwa minimum". Margaret Thatcher odkrywa dla Europy na nowo konserwatyzm i nadaje mu nową jakość.
   Thatcheryzm dla wyznawców wolnego rynku już na zawsze pozostanie jednym z punktów odniesienia i trzeba przyznać, że jest on o wiele bardziej sensowny niż traktowany z absurdalną czcią pinochetyzm. W przeciwieństwie do chilijskiego dyktatora Żelaza Dama była bowiem przywódczynią wybraną w demokratycznych wyborach, a o wolności najłatwiej zapomnieć, gdy ją się ma.
    Często można usłyszeć od ludzi lewicy, że w Wielkiej Brytanii epoki Margaret Thatcher panowała "duszna atmosfera" (coś wam to przypomina?). Tymczasem spójrzmy przez pryzmat muzyki, to na drugą połowę lat 70 przypada eksplozja punku, to w czasie rządów Partii Pracy muzycy Sex Pistols śpiewali "There's no future" i debiutowali the Clash. Zaś za rządów Żelaznej Damy brytyjska muzyka miała się lepiej niż kiedykolwiek Joy Division, the Cure, New Order, Depeche Mode, Kate Bush, Cocteu Twins, Eurythmics, Pet Shop Boys, Jesus and Mary Chains czy the Smiths - niezależnie od tego jak oceniamy wymienione zespoły nie sposób nie przyznać, że były to złote żniwa i nigdy później brytyjskiej muzyce nie udało się już nawiązać do tej dekady (choć nie oznacza to oczywiście, że lata 90 były jakąś pustynia: Radiohead, Blur, Massive Attack, Stereolab, Moloko). Trudno znaleźć w tym zasługę Żelaznej Damy, ale zadaje to kłam teorii o jakimś światopoglądowym monopolu konserwatystów. Ponadto gdyby nie Thatcherowa terapia gospodarki, rozprawa z wszechmocnymi związkami zawodowymi i ogólna odnowa państwa, prawdopodobnie nie byłoby w następnej epoce Cool Britain.
   W świecie Margaret Thatcher nie bała się rzucić wyzwania komunizmowi, co wymagało od niej o wiele więcej odwagi niż od jakiegokolwiek prezydenta USA, dla którego walka taka była raczej obowiązkiem niż możliwością. Jednym z najsłynniejszych epizodów jej rządów pozostaje jednak Wojna o Falklandy. Argentyna pod wodzą wojskowej junty była krajem, do którego określenie "dusznej atmosfery" pasowało o wiele lepiej. Gorsetu ideologicznego południowoamerykańskiego państwa nie rekompensował poziom życia. W celu podratowania swojego wizerunku generałowie postanowili zająć niewielkie Falklandy, które pozostawały pod kontrolą Londynu. Był to pierwszy atak na terytorium Wielkiej Brytanii od czasu II Wojny Światowej. Być może gdyby nie trafiło na Thatcher argentyńska junta mogłaby otwierać szampany, ale tak skończyło się blamażem. W krótkiej kampanii potomkowie Szekspira stracili około 1000 żołnierzy (rannych, zabitych i wziętych do niewoli) + 7 okrętów (w tym transportowiec i okręt desantowy) przy stratach Argentyny na poziomie 13000 (!) żołnierzy + 9 okrętów. Wojskowa junta upadła, a Wielką Brytanię ogarnął patriotyczny szał zaś Konserwatyści wygrali wybory w cuglach. Chociaż era wiktoriańskiego imperium "nad którym słońce nie zachodzi" już dawno przeminęła to pani premier mocno odświeżyła i wypolerowała wizerunek swojego kraju.
   Ponadto Margaret Thatcher była eurosceptyczką, która dużo wcześniej niż inni zauważała, że Unia Europejska nie będzie w stanie radzić sobie z kryzysami i nie dała się mamić złudnymi obietnicami o końcu narodowych waśni na Starym Kontynencie. Po wielu latach okazało się, że - o wiele mocniej zakorzeniona niż za jej czasów - Unia (powstała de facto w 1992 roku) nie jest w stanie poradzić sobie ani z kryzysami ekonomicznymi (Grecja), ani z politycznymi (Ukraina, uchodźcy), a jej prominentni przedstawiciele nie są w stanie przeskoczyć własnych interesów narodowych (nierówne traktowanie krajów i prawo silniejszego).
    Niezależnie od tego czy oceniamy Margaret Thatcher jako demokratyczną tyrankę, która uwsteczniła Wielką Brytanie (choć ocenę usprawiedliwiać może tylko ideologiczne zacietrzewienie), czy jako czołowego europejskiego polityka lat 80 i jedną z ikon liberalnego konserwatyzmu, Żelazna Dama była filarem antykomunizmu w Europie, najdłużej urzędującym brytyjskim premierem w historii i jedyną kobietą na tym stanowisku, ale przede wszystkim jednym z najbardziej wpływowych polityków w historii XX wieku.

8. Harry S. Truman (1884 - 1972)

    Harry Truman na pozycje prezydenta awansował dość niespodziewanie z roli zastępcy Roosevelta, okres jego rządów był poniekąd kluczowym dla porządku świata. W okresie, kiedy po II Wojnie Światowej wiatr historii znowu zaczął wiać silniej ustawił on w zasadzie amerykańską politykę na nową ścieżkę, która okazała się aktualna aż do upadku Związku Radzieckiego.
    W ciągu pierwszych miesięcy swojego urzędowania Trumana upadła III Rzesza, odbyła się konferencja w Poczdamie i doszło do użycia bomby atomowej. Truman był w Niemczech, kiedy dowiedział się o udanej próbie pierwszego ładunku nuklearnego na pustyni w Nowym Meksyku, jego reakcja była jednoznaczna - nowa broń zostanie użyta przeciwko Japonii, tak szybko jak będzie to możliwe. Decyzja ta była bezprecedensowa i w zasadzie już z tego powodu Harry Truman powinien znaleźć się wysoko na każdej liście polityków, którzy odcisnęli swoje piętno na losach świata.
Użycie bomb atomowych było obliczone na osiągnięcie kilku określonych celów. Po pierwsze miało zmusić Japonię do kapitulacji i ostatecznie zakończyć największy konflikt w dziejach ludzkości. Władze w Tokio miały związane ręce dużo wcześniej - fabryki nie pracowały z powodu braku materiałów (blokada wysp macierzystych była całkowita już w 1944 roku), a nowe statki i samoloty nie miały paliwa (stąd rozpaczliwy ruch masowego użycia oddziałów kamikadze). Mimo to tamtejszy rząd gotów był walczyć do końca. Bitność i głębokie zakorzenienie militarystycznego ducha wśród nawet prostych mieszkańców Japonii sprawiały, że w walkach o każdą jedną wyspę umierały dziesiątki tysięcy ludzi, stąd - drugi cel użycia bomby - chęć oszczędzenia nieuniknionych ofiar, a także czasu i pieniędzy. Dość powiedzieć, że po pierwszym ataku nuklearnym tokijscy generałowie gotowi byli wciąż walczyć w celu podpisania z USA jakiegoś separatystycznego pokoju, który pozwoliłby później zakończyć trwającą prawie 10 lat wojnę w Chinach. Z beznadziejności położenia zdawali sobie sprawę już w 1941 roku niektórzy dowódcy - admirał Yamamoto uznawał atak na Pearl Harbor jako samobójczy. W międzyczasie do gry wkroczyli Sowieci rozbijając Armię Kwantuńską w Mandżurii kontrolowanej przez Tokio od nastu lat. Po ataku numer dwa ostatecznie zdecydowano się w końcu przerwać walki.
    Po trzecie broń ta miała przytemperować Związek Radziecki i być swoistą demonstracją siły, już wówczas rozdźwięk pomiędzy dawnymi sojusznikami w koalicji antyhitlerowskiej stawał się coraz wyraźniejszy. W końcu po czwarte podkreślić prymat Stanów Zjednoczonych w nowym świecie i odstraszyć przeciwników liberalnej demokracji. O ile dwa pierwsze cele udało się zrealizować o tyle dwa kolejne już nie, o czym zresztą miał przekonać się sam Truman jeszcze w trakcie swojej kadencji.
    W 1949 Mao Zedong ogłasza koniec wojny domowej w Chinach, w wyniku czego lojalny wobec Ameryki Czang Kaj-Szek wraz ze śmietanką Kuomintangu uciekają na Tajwan. Było to poważne zaburzenie równowagi sił. Czang traktowany był jako jeden z głównych Aliantów (persona numer 4 w koalicji po Roosevelcie, Churchillu i Stalinie), był on uczestnikiem Konferencji Kairskiej mającej nakreślić zasady nowego ładu w Azji - oczywiste było, że komuniści z Mao na czele nie będą respektować jej postanowień. Ponadto przez cały okres wojny (a nawet dłużej, bo od 1937) Czang był jednym z organizatorów oporu przeciwko Japonii - strach pomyśleć co by mogło się wydarzyć, gdyby Tokio udało się podporządkować Chiny i mogli przerzucić swoje siły gdzie indziej - próbować ruszyć na poważnie na Indie czy Australię (choć dyskusyjne wydają się być możliwości).
    Kolejnym wiekopomnym wydarzeniem jest ogłoszenie programu polityki zagranicznej Waszyngtonu wobec komunistycznego zagrożenia, który to przejdzie do historii pod nazwą doktryny Trumana. W 1947 roku było jasne, że tam gdzie Armia Czerwona doszła w Europie tam pozostanie już na stałe. Okres sondowania nastrojów się skończył - teraz nie było wątpliwości, nastał czas Zimnej Wojny. Doktryna Trumana w różnych wariacjach będzie filarem amerykańskiej polityki zagranicznej przez następne ponad 40 lat. 2 lata później powstaje NATO - sojusz, który ma jednoczyć siły wolnego świata.
    W 1950 roku prezydent staje przed kolejnym dylematem. Dean Acheson ówczesny sekretarz stanu daje do zrozumienia, że USA nie będą umierać za Koreę, Kim Ir Sen nie potrzebował więcej - rozpoczyna się wojna. Szybki marsz komunistów na południe, który w ciągu dwóch miesięcy wydaje się być bliski końca wprowadza popłoch w Waszyngtonie. Czy Amerykę stać na utratę jeszcze jednego przyczółka w Azji? Decyzja była jednoznaczna. Kilka miesięcy później wojska Kim Ir Sena były rozbite. Wbrew kalkulacjom, o których pisałem wcześniej pojawia się kraj, który nie obawia się rzucić wyzwania Ameryce pomimo posiadania przez nią nowej broni. Chińska "ochotnicza" armia odrzuca siły NATO i po trzech latach klinczu ostatecznie zostanie podpisane zawieszenie broni, które dzieli do dziś półwysep koreański na pół. Dokument ten będzie jednym z pierwszym jakie podpisze już następca Trumana - Dwight Eisenhower.
   Można by polemizować, czy Harry Truman był wybitną postacią, czy był prawdziwym mężem stanu. Konto jego porażek i zwycięstw nie jest jednoznaczne. Decyzje takie jak ta o użyciu broni jądrowej zapadają jednak raz na kilka stuleci, a ustanowienie NATO, czy podjęcie walki w Korei na pewno dają mu miejsce wśród 10 najbardziej wpływowych polityków XX wieku.

7. Michaił Siergiejewicz Gorbaczow (1931 - )

    Świat przełomu lat 80 i 90 był okresem wielkich przemian. Często mówi się, że w Europie XIX wiek zakończył się dopiero w 1914 roku, czy w takim razie nie warto byłoby przesunąć również rozpoczęcie XXI o dekadę wcześniej, na okres upadku Związku Radzieckiego i ostatecznego zakończenia Zimnej Wojny? Nie sądzę by było to szczególnie nieuprawnione, a jeśli jest jak piszę to trzeba wyraźnie zaznaczyć, że wydarzenia te nigdy by się nie odbyły, jeżeli Michaił Gorbaczow nie doszedłby do władzy.
    "Gorbi! Gorbi!" skandowały rozhisteryzowane tłumy zachodniego świata, gdziekolwiek pojawiał się jedyny prezydent w historii ZSRR. Wbrew obiegowej opinii to nie Reagan i Thatcher sprawili, że Moskwa porzuciła swoje czerwone barwy. Choć oczywiście oboje swoimi działaniami przyspieszali erozję systemu komunistycznego, to rezydent Białego Domu podążał raczej ścieżką wytyczoną przez swoich poprzedników, zaś mieszkająca przy Downing Street pani premier mogła jedynie asystować, Londyn w pojedynkę był zbyt słaby. Historia zna wiele przykładów, gdy totalitarne reżimy gotowe są utrzymywać swoich poddanych w przerażającej nędzy i trwać dalej. Mamy przecież Koreę Północną, potrzeba było interwencji zewnętrznej by obalić Pol Pota, maoistyczne Chiny pozostawały niezachwiane mimo ofiar liczonych w dziesiątkach milionów. Skrajnie niewydolny system opierający się na katorżniczej pracy własnych obywateli mógł trwać jeszcze kilka dekad, a nawet jeżeli ktoś będzie próbował krzyczeć, że nie mógł, że wolny rynek i liberalna demokracja "dojechały" utopijny socjalizm to pamiętajmy, że jednostki posiadające całkowitą władzę rzadko kiedy pozbywają się jej same z siebie. Zazwyczaj rozpad systemu totalitarnego występuje w parze z wojnami domowymi.
    Należy pamiętać oczywiście, że popularny na zachodzie "Gorbi" nie chciał wcale demontażu sowieckiego imperium. Wręcz przeciwnie, bardzo chciał nadać mu nowy blask, by czerwona gwiazda oślepiała światłością. Polityka pieriestrojki (trzy główne hasła przebudowa, jawność i przyspieszenie) miała zreformować ZSRR i pozwolić złapać oddech. Tymczasem rozbudziła uśpione konflikty. Poszczególne republiki radzieckie zaczynały się odłączać, a imperium posypało się niczym domek z kart. Próbujący lawirować pomiędzy pragnieniami ludu a rządaniami czystości ideologicznej własnego establishmentu szybko zaczął popadać w niełaskę pierwszych i drugich.
    Po wielu latach dowiedzieliśmy się, że Gorbaczow wiedział o puczu Janajewa (który miał odwrócić pieriestrojkę) i wydaje się być całkiem możliwe, że sam Michaił Sergiejewicz mógł puczystów wspierać! Jako polityk skrajnie niepopularny we własnym kraju nie mógł być jednak twarzą przewrotu, który i tak się nie udał. Było zbyt późno by cokolwiek "ratować".
     "Upadek Związku Radzieckiego był największą katastrofą XX wieku", powiedział obecny gospodarz Kremla. Z perpsektywy rosyjskiej Gorbaczow (i Jelcyn) jest postacią charakterystyczną dla kolejnej smuty w tamtejszej historii. Z perspektywy świata zachodu jako polityk ugodowy był akceptowalną twarzą Moskwy na salonach. Niezależnie od tego jak ocenimy Michaiła Siergiejewicza należy pamiętać, że gdyby nie on mogłoby nie dojść do - relatywnie - bezkrwawego końca Zimnej Wojny. Świat przez 40 lat ogarnięty był nuklearną psychozą stając się areną, na której państwa zbyt wielkie by je podbić prężyły między sobą muskuły kontynuując najbardziej przerażające i absurdalne zbrojenia w dziejach.
    Zegar zagłady odliczający czas do dwunastej został przez Gorbaczowa - specjalnie czy też nie - cofnięty najdalej w swojej historii. Czas "Gorbiego" nie trwał długo, ale odcinsął piętno na dziejach naszej planety. Nawet jeżeli za 200 lat dzieci w szkołach nie będą musiały znać go z nazwiska to konsekwencji jego decyzji nie przemilczy żaden podręcznik.

6. Mao Zedong (1893 - 1976)

    W naszej europocentrycznej wizji świata rzadko znajdujemy miejsce dla Azji. Choć po II Wojnie Światowej Europa przestała odgrywać decydującą rolę, to wciąż wielu z Polaków miałoby problem żeby wymienić jakiegokolwiek Chińczyka (poza zamerykanizowanymi Jackiem Chanem i Brucem Lee), tymczasem w Chinach mieszka ponad miliard ludzi. Jedna na siedem osób pochodzi z Państwa Środka.
    Z prawdziwym obrzydzeniem przyjmuję do siebie informacje, że na zachodnich kampusach uniwersyteckich młodzi studenci chodzą z Czerwonymi Książeczkami Mao, ale nie sposób nie docenić jego dziejowej roli. Żeby ją lepiej zrozumieć należy cofnąć się w czasie. Bardzo daleko. Chiny to najstarsza nieprzerwanie istniejąca cywilizacja, które przez całe stulecia prześcigała naszą rodzimą europejską. Wiele wieków opierała się najazdom, a ewentualni intruzi szybko przyjmowali tamtejsze zwyczaje i po czasie zasilali szeregi ludności Państwa Środka. To co zgubiło dwór cesarski to wiara we własną wyjątkowość i potęgę spuścizny przodków. Nigdy nie postawiono na kolonizacje, nie próbowano odkrywać świata, wierzono po prostu, że nie ma już nic więcej poza nimi. Od północy nieprzebyta i niemal niezamieszkana wówczas Syberia, dalej na zachód pustynie, od południa zaś najwyższe na świecie Himalaje i podporządkowane Indochiny, słowem - wszędzie, gdzie wpływy cesarzy sięgały wszędzie tam prędzej czy później dochodziło do wzrostu znaczenia Pekinu.
    Ze stagnacji tej skorzystali Europejczycy, którzy w dobie przemysłowej rewolucji odskoczyli reszcie świata. Przewaga technologiczna pozwoliła zachodowi podporządkować sobie przykurzonego giganta. Wojny opiumowe, liczna powstania, rewolucje, masowe uzależnienie od narkotyków sprawiły, że Chiny na 100 lat przestały w zasadzie stanowić jednolity organizm. Władza czy to cesarska w XIX wieku czy republikańska w pierwszej połowie XX była czysto iluzoryczna. Oderwaniu od macierzy ulegały nie tylko dalsze kulturowo Tybet i Sinciang, ale i liczne prowincje w interiorze zarządzane przez watażków dysponujących własnymi armiami, a także przez... komunistów. Czang Kaj-Szek wielokrotnie próbował doprowadzić do ostatecznego roztrzgnięcia pomiędzy swoimi siłami nacjonalistycznymi a czerwonymi rebeliantami Mao - bez skutku. Doszło nawet do heroicznej i spektakularnej ucieczki 100 tysięcy komunistów do gór oddalonych o ponad 10 tysięcy kilometrów, z prowincji Jiangxi do Shaanxi - podczas tego wydarzenia, które przeszło do historii jako Długi Marsz Mao Zedong został wybrany przewodniczącym Komunistycznej Partii Chin. Wydarzenie to było swego rodzaju mitem założycielskim, bohaterowie Długiego Marszu należało do później do śmietanki politycznej. Wojna z Japonią (1937-45) na chwilę kazała odstawić waśnie pomiędzy wszystkimi skłóconymi frakcjami na bok, gdy jednak Tokio ostatecznie podpisuje akt kapitulacji konflikt wewnętrzny powraca. Ostatecznie siły Kuomintangu rozpaczliwie uciekają na Tajwan, zaś Mao Zedong w 1949 roku jednoczy po 100 latach Chiny pod swoim zarządem.
    W polityce wewnętrznej Mao nie stroni od wyniszczających naród eksperymentów, raz jest to Wielki Skok, który doprowadza do śmierci z głodu wielu milionów ludzkich istnień, innym razem pragnąc podtrzymać czystość ideologiczną ogłasza rewolucje kulturalną w wyniku, której kraj pogrąża się w anarchii. Miliony młodych ludzi udowadniając swoją niezłomną wiarę w system linczuje publicznie swoich nauczycieli oskarżanych o prawicowe odchyły, elita intelektualna wysyłana jest na wieś by poddać się "oczyszczeniu". Ogółem według różnych szacunków w Chinach doby Mao miało umrzeć ponad 60 milionów ludzi, co daje wartość zbliżoną do ogólnego bilansu II Wojny Światowej, ale mówimy o warunkach względnego pokoju! Przy Mao Hitler i Stalin to - mówiąc kolokwialnie - płotki.
    W polityce zagranicznej Mao poszukiwał własnej trzeciej drogi. Był rozczarowany postawą Związku Radzieckiego, który chcąc Chin słabych i skłóconych wielokrotnie finansował w latach 30 reżim Czanga, a później wstrzymał się od szerokiej interwencji na półwyspie koreańskim w godzinie próby. Pekin aktywnie wspierał wietnamskich komunistów w walcje z USA, chcąc uniknąć okrążenia. Wykorzystywał instrumentalnie Tajwan do sprowokowania konfliktu nuklearnego pomiędzy Moskwą a Waszyngtonem, głosząc przy tym (ku przerażeniu Chruszczowa), że Chiny przetrwają "nawet jeżeli stracą 300 milionów ludzi". Na to nikt nie był gotowy.
     Gdy w latach 60 na granicy sowiecko-chińskiej graniczne incydenty stały się codziennością, a w kraju wciąż trwała wyniszczająca rewolucja kulturalna Mao zdecydował się na szokujący ruch - zmianę sojuszy, która stała się faktem w 1972 roku. Do tamtej pory nie można było sobie wyobrazić, żeby komunistyczny kraj mógł sprzymierzyć się z "imperialistycznymi kapitalistami" przeciwko Moskwie. Ruch ten nie był łatwy również dla USA, przecież Czang Kaj-Szek wciąż żył, Tajwan wciąż reprezentował Chiny w ONZ! Niemniej jednak oba kraje zdały sobie sprawę - jeżeli Związek Sowiecki ma przepaść to trzeba działać wspólnie. Ten ruch istotnie był wyrokiem śmierci dla ZSRR.
Prezydenta Nixona wraz ze świtą przyjął jak prawdziwy filozof asceta w małym pokoju, w którym książki walały się po podłodze, na biurku. Wypowiadał się zawsze w sposób przemyślany i nie unikał nieoczywistych anegdot.
    Mao Zedong zjednoczył Chiny i nadał im nową twarz, a także przyczynił się do upadku ZSRR. Sam jednak był najbardziej krwawym tyranem jaki stąpał po naszej planecie. Bilans ofiar sięgający 60 milionów (wówczas żyło ogółem 600 milionów Chińczyków) kładzie się cieniem na jakichkolwiek pozytywnych osiągnięciach. Wbrew temu co chce widzieć lewicująca młodzież ze "zgniłego zachodu" maoizm jest systemem, który prawdopodobnie panuje w piekle. Z całą pewnością zaś Mao jest jedną z czołowych postaci XX wieku.