Właśnie minęło nam pół roku od czasu premiery ostatniej
części Gwiezdnych Wojen. Jest to dystans czasu, który pozwala już nieco trzeźwiej spojrzeć na ten film. Jak zatem było? Czy Moc się
przebudziła?
Najkrótsza odpowiedź brzmi: Było okej. Kiedy
wychodziłem z kina miałem niejednoznaczne odczucia. Z jednej strony, przecież to się miło oglądało,
znajoma fabuła, znajome statki, znajome bronie i nawet twarze znajome! Z
drugiej coś mi nie pasowało, kilka scen i wątków zdecydowanie bym wyciął:
znajoma baza bojowa była w moim odczuciu chybionym pomysłem: zasysanie słońca
przypominało mi motyw z Kosmicznych Jaj i w ogóle trzecia Gwiazda Śmierci? Kto
pomyślał, że to może być spoko pomysł?! Dziwne potwory na statku Hana?
Generalnie wszystkie żywe istoty zrobione w CGI?
Czepiać się filmu można by się bez końca gdyby nie to, że
wiecie... Epizody I-III. Ta część dała nam oddech, od wielu tragicznych
wspomnień. Mam wiele gorzkich słów dla najnowszej części, ale wciąż liczę na to,
że Disney wyrzuci kiedyś te koszmary w kąt i zrobi alternatywną wersję wydarzeń
sprzed Nowej Nadziei. Bez Jar Jara, bez nieszczęsnego CGI, bez Yody z mieczem, bez Haydena
Christiansena, bez gadek o republice i separatystach. Bolączki Przebudzenia
Mocy wydają się wręcz nic nieznaczące przy ciężarze gatunkowym przewinień
drugiej trylogii Lucasa.
Oglądając drugi raz Epizod VII (dopiero po prawie 4
miesiącach!) zdałem sobie sprawę z tego co mnie jeszcze irytowało. Luke
Skywalker, Han Solo, Leia wszyscy oni wypowiadali się w specyficznym stylu,
nieco podniosłym, baśniowym. Aktorzy sami narzekali, że gdy kręcili Nową
Nadzieję scenariusz wydawał im się po prostu głupi. George Lucas był zmuszony
wysłuchiwać narzekania Przecież
nikt tak nie mówi!. Jeszcze silniej podkreślało to, że Star Warsy nigdy
nie były typowym przedstawicielem sci-fi, a raczej - jak to ujął autor całego zamieszania - space operą. W nowym filmie bohaterowie tracili tym, że
zachowywali się jak dzieci - byli głośni i wypowiadali irytujące kwestie - Finn krzyczący przed Phasmą Who's in charge now?. Powiedzcie, czy
potraficie sobie wyobrazić jakąkolwiek postać z oryginalnego kanonu, która się
tak zachowuje? Kiedy Lord Vader był niezadowolony z czegoś to ktoś umierał,
Kiedy Kylo Ren jest zadowolony to niszczy komputer. Rozumiem to film dla innej
generacji odbiorców, ale nie zapominajcie, że w 1977 świat był już po rewolucji
68. roku. To nie był jakiś antyczny świat, było im bliżej do XXI wieku niż do II wojny światowej. Styl w jakim utrzymane zostały poprzednie części wynikał głównie ze świadomej
decyzji Lucasa (a tak poza tym to Han strzelił jako pierwszy!).
Z drugiej strony to tylko kosmetyka, wszystko może zostać
zamiecione pod dywan. Wiele było zresztą miłych kosmetycznych zabiegów.
Zobaczyć klasyczne X-wingi i TIE fightery w bitwie kosmicznej - ciarki, ciarki cały czas! Lekko przybrudzone szyby w Sokole Millenium! Postać Rey - bijąca naiwnym dobrem sierota z rubieży (znajomo), a przecież ma
tak wiele możliwości rozwoju w tym momencie! Możliwości to słowo
klucz dla tego filmu. Nie zaklinajmy rzeczywistości, wiele zależy od tego w
jakim kierunku posunie się fabuła w kolejnych częściach. Na razie wiemy tak
niewiele! Pamiętajmy, że po IV i V części widz też niewiele wiedział. Irvin
Kershner, który reżyserował Imperium Kontratakuje powiedział, że kult jego części wybuchnął już po tym jak trylogia stała się ciałem.
Ludzie nie wiedzieli co się wydarzy. Recenzenci również byli bezbronni . Najczęstsza
odpowiedź na pytanie jaki jest najnowszy
epizod w 1980 brzmiała wg Kershnera po prostu: Jest okej - również
znajomo.
Dzisiaj to pytanie bardziej otwarte, jaka jest nowa
część względem czego? Względem prequeli jest oczywiście arcydziełem. Nie wiem,
czy ktokolwiek kto ogląda Atak Klonów z uśmiechem na twarzy ogląda go na
wolność. Film ten podobać się może prawdopodobnie tylko typom znajdującym się
na mapie ludzi gdzieś pomiędzy Mariuszem Trymkiewiczem a Charlsem Mansonem.
Względem oryginału - oczywiście i niestety - nie mamy o czym rozmawiać.
Przebudzenie Mocy jawi się tutaj miłym młodszym kuzynem. Jest jak dziecko
ubierające się w garnitur ojca, biorące w rękę teczkę z kredkami i wychodzące
do drugiego pokoju mówiąc przy tym Idę do pracy.
Gdybym miał uszeregować części od ulubionej to najnowszą zestawiłbym
w samym środku stawki. Na miejscu czwartym. Przypadek?