Friday, February 25, 2011

Polityczny kompas.

Używany w dwudziestoleciu międzywojennym słynny podział na Polskę A i B w ciągu ostatnich kilku lat znowu wrócił do łask. Czy ten alfabetyczny klucz ma dziś sens? Z jednej strony łatwo jest obśmiać retorykę prawicowych i stwierdzić, że jest to bardziej ich urojenie i kolejny frazes odnoszący się do „Wielkiej Polski” tak ukochanej przez sieroty po Kaczyń… znaczy po Piłsudskim. Zapewne większa część społeczeństwa tak to widzi, natomiast na tym blogu raczej nie ma „większej części”. Każdy kto choć raz spojrzał na mapę okręgów wyborczych i widział jak rozkładają się głosy według klucza geograficznego wie doskonale, że podział ten istnieje i ma się dobrze.

Tradycyjnie na wschodzie kraju wygrywają opcje raczej prawicowe, konserwatywne, natomiast na zachodzie zazwyczaj prym wiodą partie lewicowe czy te bardziej promowane. Stąd zasadniczo można uprościć, że mieszkańcy lubuskiego bez kłopotu w odpowiednim momencie włączyli orwellowskie dwójmyślenie i przeskoczyli z SLD na PO, natomiast chłopi z lubelskiego bezrefleksyjnie znowu głosują na konserwatystów, faszystów i innych „ystów”.
Zapewne mógłbym długo tak rozmyślać jakie są przyczyny takiego stanu rzeczy, ale to nie jest notka o polityce i historii to jest notka o mnie. Bo właściwie sam wychowałem się w dość specyficznym miejscu, gdzie starcia gigantów polityki są tak blisko mnie jak umierające dzieci w Sudanie, czy Tamilskie Tygrysy – czyli generalnie daleko. Tam skąd pochodzę zawsze wygrywa PSL, taki bastion mały (nawet takie rejestracje mamy!).

Generalnie gdybym dzisiaj miał 16 lat z całą pewnością nazwałbym się czerwonym, wojownikiem o prawa słabsz… chciałem napisać mniejszości, wielkim fanem robotników i tak dalej. W wieku 19 lat z całą pewnością podpisywałbym się powoli pod prawicę. Tylko, że tutaj pies jest pogrzebany bo to nie jest wszystko takie łatwe dzisiaj.

Z Jarosławem Kaczyńskim łączy mnie niechęć do postkomunistów i ogólnie do socjalistów. Chociaż dzisiaj kiedy WPDPMIJP (Wielki Przenajświętszy Drugi Po Marii i Jezusie Prezes) zdążył nazwać Oleksego „przedstawicielem socjaldemokracji średniego pokolenia” to nie jestem pewien czy przybiłbym sobie z nim piątkę. Z całą pewnością rząd Kaczyńskiego, mimo ekstremalnie trudnych warunków, był jednym z najskuteczniejszych w historii III RP (chociaż wtedy to chyba IV się nazywała). Jako jeden z niewielu (o ile nie jedyny) obniżył podatki – co się ceni, Polska notowała wysoki wzrost gospodarczy i budowała sobie rolę lidera w regionie – i tu oczywiście ktoś się może śmiać „jakiego lidera?” jednak wystarczy poczytać sobie wywiady z kilkoma politykami ze wschodu Europy żeby zrozumieć jak ważne dla nich było panowanie Lecha II Smoleńskiego. Dla nich jego polityka była zdecydowanie „In plus” (jak napisał mój wykładowca – jako ciekawostkę dodam, że lubi on też zwrot „Plagiat. Procedura egzaminacyjna została wstrzymana.”). Polska była jedynym poważnym sojusznikiem, podejmującej próby demokratyzacji, Ukrainy, kraje zachodu pozostawiały Kijów samemu sobie nie chcąc denerwować Moskwy. Ale chwila, właściwie to pomimo tych pięknych słów nie mogę nie przyznać racji tym, którzy krytykują naszego tragicznie zmarłego. Faktycznie Lech II Smoleński był nieudolny, a w dodatku jego polityka była trochę jak próba wciskania Pudziana w mój garnitur (wisiał by na nim). Abstrahując już zupełnie od ekskróla, z prawicą nie łączy mnie ani specjalne przywiązanie do tradycji, już zupełnie nie mówiąc o kościele, który jak dla mnie mógłby nawet nie istnieć momentami. A Jaras, tzn. WPDPMIJP strzela sobie dla mnie w stopę swoimi socjalnymi pierdołami i gadaniem o potrzebie protekcji państwowych przedsiębiorstw, jeży mi się włos jak czasami coś usłyszę o reprywatyzacji. Tylko, że jeśli nie PiS to co?

SLD to partia, z którą mam trochę wspólnego, jednak są to zazwyczaj sprawy dla mnie trzecio, czwartorzędne. No, ale skupmy się najpierw na miłych rzeczach. Na pewno jest to stosunek do mniejszości homoseksualnej, chociaż tutaj trzeba zaznaczyć wyraźną granicę co jeszcze tak a co już nie. Związek partnerski, ułatwiający życie w trudnych chwilach (spadki, szpitale) byłby zdecydowanie najlepszym wyjściem. Natomiast to dlaczego żyjący razem homoseksualiści mieliby otrzymywać ulgi podatkowe jest już dla mnie tajemnicą. Bo z tego co mi się wydaje, a raczej wydaje mi się dobrze, podstawowym celem tychże ulg jest zachęcanie ludzi do wydawania owoców swojego związku poprzez większą ilość pieniędzy w portfelu, które to świetnie można przeznaczyć na pieluchy i wózki, to zaś napędza gospodarkę - jej rozwój, a dodatkowa głowa więcej to w przyszłości podatnik, a już od najmłodszych lat konsument. Być może to nie Żydzi, ani Iluminaci, a przedstawiciele firm produkujących pieluchy i mleko w proszku rządzą światem? Wracając do wątku głównego ulgi nie, chociaż ktoś może spytać „co z adopcją?”. Nie chcę być niegrzeczny, ale z tego co mi wiadomo to dwóch mężczyzn w naturze raczej nie wejdzie w stan posiadania dziecka – a natury bracie, (i siostro – żeńska forma w nawiasie bo jestem patriarchalnym seksistą) natury nie oszukasz. JAK TU KLIKNIESZ TO MAŁA NIESPODZIANKA (KACZYŃSKI GADA O HOMOSEKSUALISTACH W POLSCE). Gdzie jeszcze muszę szukać nici porozumienia z ekipą Napieralskiego? Może aborcja i eutanazja, które w ogóle mnie nie bolą i powinny być wyjęte z szarej strefy. Nie jestem na pewno zwolennikiem skrobania, chociaż cudownie byłoby zobaczyć teleturniej „Gwiazdy skrobią na lodzie”, najpierw dobieranie w pary, później kilka tygodnie, albo nie, miesięcy (jak się bawić to na całego!) z kamerą w domu zapłodnionej. Wyobraźcie sobie to przez chwilę – Kinga Rusin chodzi po chacie pod okiem obiektywu i z rozmazanym makijażem narzeka na ciążę. Po jakimś czasie, kiedy wszyscy, prowadzący i uczestnicy, wyśmieją się na kanapie z zabawnych gagów jakie uwieczniła kamera podczas pobytu w domu, Kinga ze swoim partnerem, (tu koniecznie aktor serialowy) dajmy na to, Mroczkiem wchodzą w łyżwy, albo nie, ona jeździ na specjalnym fotelu, a on bierze odkurzacz i zaczyna dzieło. Na końcu jury ocenia jak się dane skrobanie podobało, czy na przykład flaczki z bardzo nie bryzgały, albo czy nie było zbyt brudno na lodzie. A tak zupełnie poważnie, fanem aborcji nie jestem, natomiast jeśli ktoś się na to decyduje to świadczy tylko i wyłącznie o nim i chyba lepiej żeby robił to w sposób cywilizowany (humanitarny – słowo klucz!) niż w obskurnej piwnicy, gdzieś w katakumbach średniowiecznych ruin. Do lewicy przyciąga mnie chyba najbardziej jednak sprawa narkotyków, które są takimi samymi środkami odurzającymi jak alkohol, a nie wiedzieć czemu są zakazane. Jaki jest skutek prohibicji każdy widzi, szesnastolatkowi nie mają problemu ze wskazaniem źródła, albo generalnie „kogoś kto łatwi”. Z lewicą jest jednak ten kłopot, że w Polsce póki co wciąż łączy się ona (w SLD) ze środowiskiem postkomunistycznym, czyli generalnie oprawcami (pisałem o tym ostatnio), w dodatku jest cała rzesza argumentów przeciwko. Zacznę od czegoś lekkiego jak parytety (jeden z najbardziej wkurwiających problemów na świecie, chociaż właściwie to nie jest problem realny tylko stworzony, skoro równy wiek emerytalny kobiet i mężczyzn już niemal udało się osiągnąć to muszą sobie feministki coś nowego wymyślić), tak naprawdę najbardziej w lewicy denerwuje mnie jednak ich podejście do gospodarki. Mnie naprawdę nikt nie musi „urabiać” przyznając mi 70% ulgę na przejazd pociągiem, bo jeśli nie musiałbym oddawać w podatkach pieniędzy na ciocię Halinę i jej sanatorium w Ciechocinku, czy na kosztowną terapię Mateuszka, który pewnie i tak umrze to miałbym te pieniądze na to żeby dopłacić sobie do tego biletu. Uwierzcie mi, gdybyśmy za fajki płacili 5zł, za benzynę 2, a za każdy produkt o prawie 1/4 mniej (23% VAT) to mielibyśmy tyle, że byśmy sobie mogli te bilety kupować zamiast papieru toaletowego. A problem jest taki, że dla mnie aborcja, eutanazja, związki partnerskie czy narkotyki nie są tematami stricte politycznymi, moralność zawsze można zostawić za drzwiami mieszkania, natomiast portfela nie da się kontrolować samemu.

No to PO? Swój głos w tej sprawie zabierałem już często. Platforma oszukała wszystkich, nie dotrzymała swojego programu sprzed kilku lat w żadnym punkcie, nie jest ani partią liberalną – o czym już zresztą przewodniczący Tomczykiewicz nam powiedział, ani partią ideową – o czym świadczy szeroka paleta posłów kojarzonych ze wszystkimi odcieniami politycznej tęczy. Z całą pewnością gdyby PO, obniżyło VAT, wprowadziło podatek liniowy, miało inną politykę zagraniczną niż bycie popychadłem i pionkiem dla Niemiec, USA i Rosji, prywatyzowało szpitale, czy budowało Orliki (pardon, moja pomyłka – Orliki PO wybudowała!). A więc w skrócie gdyby PO robiło to o czym kiedyś mówiło to bym na nich zagłosował.

Co z PSL? O PSL ciężko mi niestety cokolwiek powiedzieć, ale w końcu u mnie w mieście zawsze wygrywa!

Saturday, February 19, 2011

1952 - 1989

Polityki nie wyssałem może z mlekiem matki, natomiast oglądanie dzienników jest moim nawykiem już od małego do czego niewątpliwie przyczynił się mój nieżyjący już dziadek. Stąd silne flashbacki z dzieciństwa na: wojnę w Jugosławii, twarz Slobodana Milosevica, powódź z 97, skandal z Monicą Lewinsky, zachlany Jelcyn. Poważne zainteresowanie otaczającą mnie rzeczywistością – zwłaszcza polityką – rozpoczyna się jeszcze pod koniec podstawówki, kiedy to na swoim kalendarzu z Władcy Pierścieni (hehe) zaznaczałem sobie ważne daty w trakcie amerykańskiej interwencji w Iraku. W gimnazjum kupowałem sporadycznie różne tygodniki i miałem swoje pierwsze maratony z telewizją informacyjną (wtedy było to TVN 24 – serio!).

Z tym, że to nie jest do końca wpis o mnie, a raczej o pewnej ewolucji. Ewolucji moich poglądów, jako 16 latek byłem na tyle ukształtowany, iż w studiu telewizyjnym TVN mógłbym być świetnym głosem pokolenia chcącym oczyścić Polskę z „kaczyzmu” – takim małym symbolem, z jednej strony miałem pewien bagaż niezbędnej wiedzy z drugiej dość mocno wyrobione poglądy jak na swój wiek. Los chciał, że akurat byłem wtedy w totalnym błędzie. Nie mam tu na myśli tylko PO i stosunku do PiSu, tu jest coś więcej. Teraz będzie najstraszniejsza część notki, więc sympatyzujących ze mną czytelników proszę o wyrozumiałość, możecie sobie strzelić coś na uspokojenie jak macie. Mniej więcej do 18 wieku twierdziłem z całą stanowczością, że siłą i przyszłością jest lewica, a w moim domu nikt nigdy nie zagłosuje na prawicę.

Tak muszę się przyznać, że wierzyłem w te wszystkie bzdury. Krzyże przez jakiś czas poważnie przeszkadzały mi w życiu, byłem pierwszy w szeregu do rzucania kamieniami w skostniały kościół, w konserwatyzmie dostrzegałem źródło ludzkich nieszczęść, a Jarosław Kaczyński był dla mnie w jednej lidze ze skinami, którzy terroryzowali najsłuszniejsze pod słońcem marsze równości. Nie miałem żadnych wątpliwości (ani głębszych refleksji, niestety) przy sprawach takich jak eutanazja czy aborcja. Nikt nie musiał mi dwa razy powtarzać, że w pełni rozwiniętym nowoczesnym społeczeństwem będziemy dopiero, gdy uzyskamy pełną wolność, a pełna wolność oznaczała dla mnie wtedy dokładnie to wszystko, czym dzisiaj lewica kusi młodych ludzi. Natomiast najgorszą zbrodnią jaką popełniałem w wieku dużo bardziej młodzieńczym niż dziś nie była wiara w te "przyjazne otwartym" apokaliptyczne postulaty, które prędzej czy później pchną nas w otchłań autodestrukcji, totalnego zobojętnienia i mechanizacji, ale tłumaczenie członków aparatu PRL.

Wtedy byłem przekonany, że część z tych ludzi po prostu inaczej pojmowała „polską rację stanu”, że komunizm jest takim samym światopoglądem jak każdy inny, a oni po prostu próbowali odnaleźć się w tamtej rzeczywistości. Duża część z nich nie była dla mnie zresztą nawet czerwona, raczej usprawiedliwiałem ich, że nie mieli wyboru i chcieli dla swoich rodzin jak najlepiej. Dzisiaj wiem jak bardzo się myliłem. Większość z tych ludzi nie zasługuje na to by nazywać ich tym mianem. Przywiązanie do własnych zasad czy zwykły oportunizm nie może tłumaczyć zabijania, strzelania do bezbronnych, torturowania, utrzymywania społeczeństwa w nędzy, czy po prostu dawania cichego przyzwolenia na te okrucieństwa. Jeśli ktoś dzisiaj śmie twierdzić, że Jaruzelski był wielkim Polakiem, ba to już nie jest kwestia narodowości, był wielkim… Nie, inaczej. Jeśli ktoś śmie twierdzić, że Jaruzelski był człowiekiem to jest zwyczajnie niezrównoważony. W normalnym kraju ludzie tacy jak Kiszczak lub wspomniany Jaruzelski stanęli by przed trybunałem i zostali skazani na śmierć. Nieludzkie? A czy nieludzka była Norymberga? Nieludzkie jest to, że kilka lat po upadku komunizmu Polacy doznali masowej amnezji i wybrali aparatczyków systemu, który odebrał im prawo do mówienia i do normalnego życia na kilkadziesiąt lat, na kolejno premiera i prezydenta. Nieludzkie jest to, że ludzie, którzy powinni skończyć jak Rosenberg, Hans Frank, Mussolini, czy Ceausescu przeszli do nowego systemu, nazwali się socjaldemokratami i jak gdyby nigdy nic objęli z powrotem stery. Przekracza moje pojmowanie to jak prezydent Komorowski miał czelność zaprosić do siebie zbrodniarza przez, którego (pośrednio) był przetrzymywany, nawet nie on sam, tysiące innych – walczących o normalność. Jak to jest, że 30 kilka milionów ludzi zapomniało o tym, jak przez partyjny beton i karierowiczów żyli w warunkach, w których zwykła szynka była rarytasem. W połowie lat 90 Polacy pokazali, że widocznie oni (postkomuniści) lepiej znają się na gospodarce niż Balcerowicz i dali czerwonym zielone światło.

Kończąc myśl zastanawiam się jak długo jeszcze będę musiał w rocznice stanu wojennego patrzeć na wykresy i widzieć kilkadziesiąt procent przy opcji „Był nieunikniony/ Był potrzebny”, a przy pytaniach o Jaruzelskiego, że „Trudno powiedzieć, czy był zbrodniarzem”. Zresztą nie można całej winy zrzucać na tego pachołka Moskwy, bo problem jest szerszy, partię komunistyczną tworzyło dużo więcej osób. Część z nich miała później ciekawe kariery już w wolnej Polsce, część z nich posiada potomstwo, które teraz prężnie działa w strukturach SLD i jest z pewnością dumne ze swoich rodziców, za to, że współtworzyli państwo będące więzieniem dla ludzi, których dzieci teraz oddają na nich głos. Ciekaw jestem też ile pokoleń tak zobojętniałych na problem jak to moje będzie musiało minąć, żeby nagle stwierdzić, iż PRL w zasadzie może być oceniany pozytywnie.

Mamy wielkie pretensje do Rosjan, że nie radzą sobie ze swoją przeszłością, przy każdej okazji wytykamy im jak bardzo byli okrutni – Katyń, Wielki Głód, Wielki Terror. Niemcy wciąż w ogólnym wyobrażeniu są traktowani jak post-hitlerowcy, czego dowodem niech będzie uwaga jaką przywiązują polskie media (wszystkich opcji) do Eriki Steinbach. Współczujemy Białorusinom, Tybetańczykom i Chińczykom tymczasem sami nie potrafimy przeprosić się z sobą i zrozumieć swoich błędów. Młodzież w lwiej części przyjmuje postawy obojętne, twierdząc, że to już było, podając się za obywateli świata etc. Tymczasem nie można skutecznie budować jutra całkowicie odcinając się od przeszłości, specyfiki, czy tradycji, bo to determinuje kim jesteśmy i jakie mamy możliwości.

Wednesday, February 16, 2011

P(P)JN - Polska (Polityka) Jest Niepoważna

Kilka miesięcy temu usłyszałem teorię jakoby PJN miało być genialnym planem Jarosława Kaczyńskiego. W skrócie wygląda to tak: na wybory prezdyenckie szef PiSu skusił się na przyjęcie broni Platformy, czyli uśmiechów i obietnic. Oczywiście każdy kto potrafi wytężyć umysł i ma jakąś pamięć przypomni sobie zaraz o niepocieszeniu sztabowców PO, którym wytrącono z ręki jedyną broń, czyli straszenie Kaczorami, bo nie dość, że tutaj Kaczka została jedna to jeszcze przestała mówić „językiem nienawiści” (niesamowite pustosłowie w ustach platformersów). Wybory się skończyły, Jarek przegrał, ale miał podobno pomyśleć „To było dobre!”, wiedział jednak również, że nie do końca szczere, stąd według niektórych miał on stworzyć diaboliczny plan. Z początku pokazał głębokie zdystansowanie od metod tych kilku pań, potem wyrzucił je i kazać założyć im partię polityczną będącą małym PiSem mówiącym językiem Platformy. Sprzyjające dla ugrupowania Polska Jest Najważniejsza okazały się ostatnie wydarzenia. PO wyraźnie traci wsparcie mainstreamowych mediów, coraz częściej i coraz ostrzej jest przez nie krytykowana. Prezydent znajduje (oprócz wąsów na każdy dzień) punkty, w których nie zgadza się z premierem, chociaż dla mnie akurat wygląda to na teatrzyk straszny, zresztą słowo prezydent do Bronisława Komorowskiego pasuje równie dobrze jak do mojego psa (z całym szacunkiem dla Kajka), no ale "jaki prezydent taka różnica zdań". PO wyraźnie traci, wszyscy są głęboko niepocieszeni postępowaniem rządu w kwestii OFE czy podatków. Okazuje się również, że krytykami poczynań Tuska są nie tylko „oszołomy” spod znaku Janusza Korwina-Mikke, ale też autorytety i osoby obdarzane wielką estymą w społeczeństwie takie jak Leszek Balcerowicz. Finał może być taki, iż PJN faktycznie odbierze kilka % PO, następne kilka % może odebrać SLD, mam tu na myśli zwłaszcza ludzi młodych, którzy zauważą, że rządy platformy to wielka farsa, a przez kilka lat panowania Tuska nie doszło ani do liberalnych zmian gospodarczych, ani do głębokich przemian obyczajowych - na co zresztą nie ma co liczyć nawet jeśli do władzy dojdą postkomuniści. Nie oszukujmy się Napieralskiemu bliżej niż do Zapatero jest do Leppera – w zmodyfikowanej wersji, zamiast gadania o rozprzedawaniu majątku narodowego jest o parytetach i innych bzdurach, które rzekomo mają być miarą rozwoju XXI wiecznego społeczeństwa, chociaż obecność Palikota z jego „darmową antykoncepcją” dodaje Grzegorzowi minimum powagi. Wracając - PiS natomiast spokojnie będzie sobie siedział na swojej grządce krytykując rząd i przy odrobinie szczęścia uda mu się zdobyć trochę ponad 30% co dodawszy do np. 6-7% wyniku PJN daje podstawy do stworzenia koalicji.
Problem leży tutaj, że Jarosław Kaczyński genialnym strategiem raczej nie jest i szczerze wątpię w to by tak zbudowana intryga pojawiła mu się kiedykolwiek w głowie (podobnie jak niektórzy twierdzili, że koalicja z LPRem i Samoobroną była specjalnym zabiegiem - by skompromitowany Lepper został wyrzucony na zawsze poza burtę sejmu). Nie wydaję mi się również żeby PJN zdobył więcej niż 2-3%. Natomiast jestem głęboko rozradowany spadającymi notowaniami ekipy rządzącej, o SLD się nie martwię - znowu dostanie koło 12-13% i wszyscy powiedzą, że to wielki sukces, jak dostanie więcej niż 15 to napiszę własną krwią, że się myliłem, zeskanuję to i wrzucę jako grafikę główną na moim blogu.