Sunday, September 9, 2012

Wszystkie odcienie moheru


Jakie są jego wszystkie odcienie? Oczywiście określnie to ukuło wobec zwolenników jednej formacji politycznej, ale przecież każda opcja ma swój „żelazny elektorat”.

 Z jakiegoś jednak powodu wszyscy doszli jednak do wniosku, iż kpić można z jednego, słynne akcje takie jak „schowaj babci dowód” bawiły nadwiślański lud kilka lat temu. Tak przyjęło się już, że lwią część głosujących na Prawo i Sprawiedliwość stanowią osoby po 60 roku życia, które codziennie odbywają kurs na trasie dom – kościół. Tradycyjnie przedstawia się zwolenników prezesa jako ksenofobiczną, agresywnie nastawioną masę, która jest nawet nie tyle konserwatywna co po prostu zacofana, faszystowska i ciemna. Byłoby jednak zbyt oczywiste gdybym teraz tutaj zaczął pisać, że to bzdura, że” jak to tak można” i brał w obronę cały elektorat PiSu.

 Na marginesie to przydałby się tym wszystkim głosującym na Kaczyńskiego i jego formacje dobry adwokat, bo politycy, którzy zawdzięczają im swoje głosy sami w ten sposób rysują swoich sympatyków. Przecież każdy najbardziej debilny pomysł rzucony przez, któregoś z posłów największej opozycyjnej partii zawsze jest motywowany chęcią puszczenia oka do swoich stałych wyborców. W ten sposób można zgłosić pomysł koronowania Chrystusa na króla Polski (kiedyś), albo karania in vitro więzieniem (mniej kiedyś).  Swoją drogą i tak z zazdrością na zwolenników PiSu mogą patrzeć głosujący na Janusza Korwin Mikke, którzy przed każdymi wyborami drżą, żeby ich idol nie walnął jakąś głupotą. Ciężko jest tłumaczyć się elektoratowi UPR (Platformy JKM, Nowej Prawicy itd.) z „kontrowersyjnych” wystąpień lidera. Ulubioną gimnastyką umysłową jest wmawianie sobie, że nie interesuje ich głupi elektorat, tylko inteligentny. Ktoś musi szepnąć Korwinowi, że istnieje coś pomiędzy poprawnością polityczną a czystym chamstwem, bo tak to żadnego nie będzie.

Wracając do sedna notki, przypomniała mi o nim fraza „czyste chamstwo”, to trzeba wiedzieć, że moher ma więcej odcieni. Elektorat Platformy Obywatelskiej zwykle jest malowany jako ludzie średnio interesujący się polityką, mieszkający w dużym mieście, tacy trochę yuppies, którzy nie chcą obciachu kiedy będą jechać za granice. Jest w tym trochę prawdy pewnie, ale chyba trochę za mało. Podobnie jak wylicza się partiom, tak wylicza się elektoratowi, a wszystko można obrócić. Już przybliżam sens tego dziwnego zdania. Zawsze przedstawia się PiS jako partię niemal faszystowską, która kneblowała obywateli, łamała wolności i tworzyła jakiś chory autorytarny system. Tymczasem to za czasów PO zwiększa się liczbę podsłuchów, zamyka się człowieka prowadzącego stronę internetową, zastrzelono działacza opozycyjnej partii, a sklepy z dopalaczami likwiduje się praktycznie w jeden dzień dla poprawienia słupków sondażowych. Wiem, że to są stare wyliczanki, które na nikim nie robią wrażenia, zwłaszcza na przyzwyczajonym do dwójmyślenia elektoracie platformy, ale zawsze warto przypomnieć. A teraz do rzeczy, jak to działa na wyborcach? Otóż oglądam sobie Szkło Kontaktowe i naprawdę bardzo polecam posłuchać sobie dzwoniących. Raz się trafi na kobietę, która przekonuje, że „krzyż jest przecież znakiem ‘prawych i sprawiedliwych’, a co ma Amber Gold w logo? No właśnie krzyż!”, czy nawet człowieka, który mówi wprost, że on by Kaczyńskiego i wszystkich od niego na szafot wysłał, niektóre wypowiedzi przerywa Miecugow, a bardziej lajtowe (które aktualne problemy zrzucają na PiS) trwają w najlepsze. Zresztą ja sam mam w rodzinie osoby, które mówią, że czarnuchów nie lubią, pedałów da się leczyć, a Kaczyński „pierdoli kota”.

Na całym tym tle wydaje się, że najbardziej wyluzowany elektorat ma PSL. W partii jest ok. 130 tysięcy osób, w ostatnich wyborach formacja otrzymała nieco ponad milion głosów. Myślę, że z 3/4 tej liczby to mogą być żony, kuzyni, dzieci działaczy, a także ci, którzy pracują w różnorakich miejscach związanych, pośrednio lub bezpośrednio, z ludowcami. Ich nikt nie denerwuje, byleby w ogródku było jak jest. Dlatego Żelichowski od 1985 siedzi sobie na wiejskiej i prędzej umrze niż nie dostanie głosów i dlatego, żadna afera nie zatopi PSL.

Thursday, August 2, 2012

Ogórki!


Sezon ogórkowy w pełni tak więc nadszedł czas na garść luźnych refleksji pod szyldem sieka90.blogspot.com.

      Dlaczego prawica nie jest zdolna do wygrania wyborów w Polsce?
Dlaczego partia Jarosława Kaczyńskiego przegrywa wszystko co może, mimo słabnącego zaufania do rządu Donalda Tuska? Problemem w PiSie nie jest brak demokracji wewnątrz partyjnej. Moim zdaniem nie ma to żadnego znaczenia, nawet jeśli tak chciałaby część publicystów.  Wydaje mi się, że wszystko tkwi w braku pewnej spójności. Prawo i Sprawiedliwość tracą swoimi ciągłymi wahaniami między wyborami, ciągłymi próbami to puszczania oka do centrowego elektoratu, to utwardzaniem swoich zatwardziałych zwolenników. Jestem niemal przekonany, że przez szalone pomysły takie jak karanie więzieniem za in vitro, czy zakazem handlu alkoholem na stacjach benzynowych Jarosław Kaczyński odbiera sobie szansę na przekroczenie 30% w jakichkolwiek wyborach na następne kilka lat. Polskie społeczeństwo, mimo że w większości wciąż konserwatywne, nie jest w stanie przełknąć pierwszego z tych pomysłów, oczywiście in vitro nie jest złotym środkiem, ma swoje wady. Mrożenie zarodków musi budzić wewnętrzny sprzeciw, ale jest jeszcze jedna strona medalu, a w coraz szybciej biegnącym świecie, metoda in vitro jest jeszcze jednym sposobem na walkę ze spadającymi wskaźnikami demograficznymi i dramatami bezdzietnych rodzin, człowiek, który nie założył rodziny grzmiący o karze więzienia dla tych, którzy musieli zdecydować się na te metodę (chyba, że ktoś lubi wydawać kilkadziesiąt tysięcy złotych dla funu) wygląda po prostu śmiesznie. Drugi kuriozalny pomysł zaś brzmi może ciekawie z perspektywy Warszawy, natomiast w małych miastach często nie ma zwyczajnie sklepów całodobowych, a dystrybucja alkoholu podobna do tej w Szwecji byłaby nad Wisłą nie do przyjęcia. Swoją drogą nie wiem jaki jest sens utwardzania elektoratu, jeżeli chyba żadna partia nie ma go tak zmobilizowanego, a wyborcy Jarosława wybaczają mu nawet debilne teksty o patriocie Gierku. Poza tym szkoda, że  w Polsce wciąż nie doczekaliśmy się poważnej partii konserwatywno liberalnej, wszystkie partie Korwina są z góry skazane na porażkę. JKM mimo wielu ciekawych pomysłów sam strzela sobie w stopę przy co drugim występie w TV, imponując przy tym swojej 2,5% rzeszy zwolenników, a zniesmaczając 97,5% reszty społeczeństwa. PiS mimo przebłysków świadomości brzmi raczej jak socjaldemokracja gospodarcza niż strażnicy świętej wolności. Ciekaw jestem też, czy Solidarna Polska to masterplan Prezesa, czy raczej samobójstwo polityczne kilku niezłych person. Jeżeli to pierwsze to jestem w stanie się założyć, że pomysł nie wypalił. Jeżeli, zaś to drugie to ciekawe kiedy Ziobro i Kurski zdadzą sobie sprawę z tego, że Polska nie potrzebuje PiSu Bis. Jestem przekonany, iż większość społeczeństwa między Suwałkami, a Wałbrzychem ma raczej konserwatywne poglądy, denerwuje ich nepotyzm, chcą silnej Polski, chcą wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej, ale nie chcą wojennej retoryki, umierania za każdą sprawę, traktowania wszystkiego jak sprawy życia i śmierci. Dlatego nie głosują na PiS, bo wolą poświęcić czas na pracę i rodzinę, niż czytać gazety, być ze wszystkim na bieżąco, opowiadać się na każdy temat. Ciekaw jestem, czy kiedykolwiek zrozumie to ktoś z władz PiSu.

2       Dlaczego lewica nie jest zdolna do wygrania wyborów w Polsce?
Rozkwit idei nowej lewicy w Polsce można odłożyć między bajki. Osoby pokroju Magdy Środy, słusznie zresztą, są u nas traktowane raczej jako dziwactwa i podobnie jak Jarosław Kaczyński myli się, że nasz kraj sterowany jest przez Moskwę i Berlin, tak słynna pani etyk ośmiesza się za każdym razem kiedy winą za wszystko w Polsce obarcza kościół i tradycję chrześcijańską. Janusz Palikot mający olbrzymi kapitał polityczny po ostatnich wyborach, wydawał się być na fali. Dzisiaj można zaryzykować tezę, że był to raczej pojedynczy wystrzał. Zryw ludzi, którzy pragnęli jakieś odnowy, której on im nie może dać. Palenie trawki zakończone kadzidełkami okazało się być nie do przyjęcia dla młodszej, radykalniejszej młodzieży. Droga ramię w ramię z PO w sprawie emerytur odwróciło od Ruchu Palikota starszy elektorat ludzi odrzuconych, którzy nie mogą patrzeć na prawicę, a komunistyczna lewica zbyt często odwracała się do nich plecami. Mówiąc krótko, wyborcy chcieli pornografię, a ekscentryczny lider może im zaoferować jedynie pocałunki pod kołderką. Nikt nie wierzy już w radykalizm cynicznego bogacza. Musiałoby powtórzyć się jakieś trzęsienie, żeby partia podbiła swój wynik. A z SLD jak z SLD. 10 lat temu Miller był co prawda premierem, ale od tamtego czasu otarł się nawet o Samoobronę. Gwardia, która rządzi Sojuszem nie jest w stanie przyciągnąć do siebie młodszego elektoratu, komunistyczna przeszłość (i teraźniejszość) wielu ludziom również staje w gardle. SLD może liczyć na odpływ wyborców z RP, ale nie będzie w stanie z obecną ekipą przebić wyników Grzegorza „Gdzie podziała się moja charyzma?” Napieralskiego. Skupieni wokół władzy w Sojuszu powinni zacząć myśleć co zrobić na przyszłość. Ich żelazny elektorat już długo nie pociągnie nawet bez wyroków w więzieniach. Polska lewica miota się między radykalizmem zachodnich odpowiedników, a statusem quo zaproponowanym przez ludzi, którzy dzisiaj kojarzą się tylko z kłamstwem i brakiem honoru. Pytanie czy między tymi dwoma formacjami, ktoś w końcu zdecyduje się na zdrową socjaldemokratyczną część czerwonego tortu. Bez przymusowej emancypacji i apostazji, a z prawdziwym spojrzeniem na problemy młodych ludzi. Przecież to olbrzymia gałąź do zagospodarowania, może być politycznym czarnoziemem lewicy. Z drugiej strony powstawały już mniejsze i większe socjaldemokratyczne twory na rodzimej arenie, więc to też nie musi być kluczem do zwycięstwa. Z drugiej jednak strony puste hasła nie pociągną Palikota tak daleko jak jego dawnego szefa, a PZPR nie ma prawa wygrywać w III RP.
3       Dlaczego Niemcy nie są w stanie wygrywać turniejów?
Od ostatniego triumfu drużyny, o której kiedyś Gary Lineker powiedział, że na końcu zawsze zwycięża, minęło już 16 lat. W między czasie dwa razy dotarła do finału dużej imprezy i trzy razy zdobyła trzecie miejsce, a przecież w 2000 i 2004 nie udało się jej  nawet wyjść z grupy. Komentatorzy piłkarscy zachwycają się stylem młodzieży, ale ta nie chce wystrzelić. Pytanie, czy w ogóle ma szansę? Przecież zmarnowanych generacji w piłce nożnej zawsze było więcej niż tych złotych. Przykłady? Holandia z czasów Kluiverta, Cyruffa, ale też dzisiejsza pod dowództwem Robbena, mimo świetnych nazwisk nie wygrywa niczego. Anglicy, którzy przez 10 lat na środku polu mieli Lamparda, Gerrarda, Barrego i Parkera też odchodzą do przeszłości, nigdy nie zdobyli nawet brązowego medalu. Czy Niemcy podzielą los wyżej wymienionych? W sporcie ciężko prorokować coś na więcej niż rok w przód. Kto dwa lata temu powiedziałby, że Muller nigdy tak dobrze jak na Mundialu w RPA już grać nie będzie? Przychodzą co prawda nowi młodzi i zdolni, ale ciężko powiedzieć żeby mieli oni przed sobą drogę usłaną różami. Kiedy Balotelli ładował do siatki drugą bramkę zapewne wielu komentatorów zachodziło w głowę, kiedy w końcu nastąpi eksplozja piłkarskich talentów zza Odry? Od 2006 zmieniają się nazwiska, kadra robi się coraz młodsza, jeszcze lepsza, jeszcze energiczniejsza i wciąż jeszcze bardziej nienasycona. W dodatku turniej za dwa lata odbywa się w Brazyli, a w zawodach odbywających się poza Europą drużyny ze Starego Kontynentu nie są najskuteczniejsze. 2002 – zwycięstwo Brazylii, 1994 – też Brazylia, 1986 – Argentyna, 1978 – Argentyna, 1970 – Brazylia i 1962 – Brazylia. Nie ma nawet sensu wydłużać tej listy. Zwycięstwo przed dwoma laty Hiszpanów miało miejsce w RPA, ale umówmy się, że Hiszpania miała wtedy jedną z najlepszych drużyn narodowych w historii całej piłki nożnej. Trzon kadry się nie zmienia a zawodnicy wygrywali w Polsce i na Ukrainie trzeci wieli turniej z rzędu co nie udało się nikomu nigdy. Może to właśnie Hiszpanie są ostatnią przeszkodą na drodze Niemców do całkowitej dominacji? Od zgodzenia się z tą tezą dzielą mnie jednak dwie bramki Mario Balotellego. 

Sunday, June 17, 2012

Przyczyny klęski wczorajszej i jutrzejszej.

Przegraliśmy i można się było tego spodziewać. Jeszcze pół roku temu wszyscy mówili, że nie wyjdziemy, że odpadniemy na starcie, że trzy mecze i do domu. Coś się zmieniło, że tydzień przed turniejem wszyscy zmienili zdanie i zaczęli napomykać o ćwierćfinale? Nic, nie trzeba być wybitnym socjologiem, nie trzeba nawet skończyć liceum żeby sformułować prosty wniosek - daliśmy się ponieść euforii. Po fatalnych mistrzostwach zawsze zaczyna się szukanie winy, może potrzebny był od pierwszych minut Mierzejewskiego? Może Murawski powinien był polecieć na ławę? Prawda jest taka, że Smuda poza kilkoma drobnymi wpadkami takimi jak zabranie na turniej Brożka, czy brak zmian w pierwszym meczu, na polu kadrowym nie popełniał jakiś tragicznych decyzji. Można oczywiście wiele wyrzucić Smudzie, braki taktyczne może wybaczać polska liga, wybaczać mogą je też europejskie puchary (nie oszukujmy się, ale angielskie/włoskie/hiszpańskie drużyny nie traktują poważnie rozgrywek Ligii Europejskiej i do takich niespodzianek jak np. te z udziałem Lecha dochodzi tam co roku). Pod koniec "trenerowania" (jakby to sam powiedział, hehe) nasz selekcjoner wyglądał już jak najbardziej znerwicowana osoba w całej kadrze.

Czy piłkarze są winni? Oczywiście, że nie są winni, są po prostu za słabi. Praktycznie każda jedenastka na Euro kadrowo była mocniejsza od naszej. To bardzo miłe, że mamy czterech, pięciu bramkarzy na wysokim poziomie, tylko co z tego? Ukraińcy w pierwszym składzie ma dopiero 4 bramkarza (dwóch lepszych było kontuzjowanych a jeden zawieszony za doping) i jakoś wygrała ze Szwecją. W polu mamy trójkę z Borussi to fakt, prezentują oni jakiś poziom, ale ten poziom nie jest też jakiś galaktyczny, nieosiągalny. Borussia to może i najlepsza drużyna niemiecka, ale już w Lidze Mistrzów nie wyszła nawet z grupy, a Bundesliga nie ma raczej startu do rozgrywek w Hiszpanii, Anglii a nawet we Włoszech i jeden Bayern wiosny nie czyni. Traktujemy Greków, Czechów lub Irlandczyków strasznie z góry, tymczasem prawda jest taka, że na papierze oni wcale nie mają gorszych składów od nas. Zawodnicy z Zielonej Wyspy co prawda przegrali dwa pierwsze mecze, ale z kim grali? Chorwacja i Hiszpania to drużyny, które w naszej grupie mogły by się pokusić o 9 punktów.

Przykre jest to, że żeby ulepić jedenastkę musieliśmy naturalizować Boenischa, Obraniaka, Perquisa czy Polańskiego. Nie chodzi o to, że jestem przeciwnikiem naturalizacji zawodników, tylko o to, że oni są po prostu słabi. To nie są zawodnicy, którzy reprezentują jakiś wysoki poziom. Po prostu u nas nie ma dobrych piłkarzy, a czemu nie ma? I tutaj dochodzi do sedna, dlaczego nie wygramy grupy na turnieju nawet za 20 lat. Polska liga, mimo swoich zmian wciąż jest skansenem. Baza się poprawia powoli, ale poziom nie rośnie. Jedyny klub, który ma zdrową sytuację finansową i pomysł to Legia, która już teraz zaczyna seryjnie wypuszczać młodych zdolnych chłopaków. Wisła Kraków, która jeszcze 10 lat temu wygrywała mecze w lidze z zamkniętymi oczami dzisiaj jest zbieraniną przypadkowych kolesi, którzy nie bardzo wiedzą co się dzieje, a jedyny przebłysk świadomości na poziomie wyższym niż ligowy daje zawodnik z Izrael Melikson. Lech mimo świetnego scoutingu, również przegrywa na polu szkolenia młodzieży sprowadzając w zamian niezłych graczy z Bałkanów, tylko szkoda, że poza jednym Rudnevsem (akurat Łotysz i akurat z węgierskiej ligi) reszcie po sezonie odechciewa się grać. Przecież Stilić czy Kriwiec to dzisiaj karykatury zawodników sprzed kilku sezonów. Mimo to zarówno klub z Krakowa jak i z Poznania wolą ściągać zawodników z zagranicy bo to tańsze i szybsze niż budowa szkółki Reszta klubów jest zbyt biedna żeby robić karierę w Europie i do wygrywania meczy wykorzystuje raczej brak koncentracji i nonszalancką postawę "wielkiej" trójki. Ktoś dzisiaj w studiu w TVN24 spytał "czemu nie gra żaden gracz ze składu mistrza polski?", ja mogę odpowiedzieć, bo są za słabi, bo poza jednym Milą, który ma już swoje na karku, nikt nie prezentuje poziomu wyższego niż solidny ligowy gracz.

Poseł Girzyński narzekał, że kiedyś chłopcy grali przed blokiem między dwoma drzewami i jakoś wygrywaliśmy. Jest to często powtarzana opinia, która nie wytrzymuje jednak jakiegokolwiek zderzenia z rzeczywistością. 30-40 lat temu nie było takich ośrodków szkoleniowych, piłka nożna nie była jeszcze aż takim biznesem. Dobrze się stało, że w Polsce są Orliki i wbrew temu co mówił poseł Kurski (że to miejsca spotkań panów z brzuszkiem) to jednak coś się dzieje. Młodzież ma gdzieś grać i jestem przekonany, że odczujemy za kilka lat budowę Orlików. Tylko, że same boiska nie są w stanie wyszkolić zawodników poza pewien poziom, potrzebne jest zaangażowanie ludzi i pieniądze. Jestem przekonany, że to drugie by się znalazło, tylko w Polsce nie ma ludzi z wizją, a raczej są, ale zderzają się ze ścianą. Działacze piłkarscy stanowią zakonserwowany beton, jakiekolwiek próby "wietrzenia" PZPN są z góry skazane na niepowodzenie. Nawet jeśli pojedynczy ludzie chcą coś zrobić to nie mają zwyczajnie szans i stają się dziennikarzami sportowymi lub dyżurnymi krytykami.

Dlatego możemy naturalizować jeszcze trzydziestu przeciętnych graczy z przeciętnych klubów ligi niemieckiej, możemy organizować nawet mistrzostwa świata, ale dopóki nie zmienimy klimatu otaczającego piłkarski świat nic nie drgnie. Dzisiaj usłyszałem od posła Kwiatkowskiego, że mamy duże szanse na awans do Mundialu, który już za dwa lata w Brazylii. Stwierdził, że poza Anglią to Ukraina, Mołdawia, San Marino i Macedonia to drużyny w naszym zasięgu. Oczywiście można je ograć, ale w eliminacjach nie gramy z Macedonią tylko Czarnogórą, pewnie "żadna różnica". Przed meczami z Czarnogórą będziemy słuchać jak to nasza trójka z Dortmundu rozniesie rywali, tylko, że w tej Czarnogórze są zawodnicy z czołowych lig europejskich, tego pewnie nie wie nikt, bo my mamy Gienka, Ludo, Lewego i Kubę, a tam podobnie jak w Grecji i Czechach grają same płotki. Ciekawe czy kiedyś się pogodzimy z tym, że przeciętny kibic z Anglii nie ma pojęcia kim jest Piszczek, nie mówiąc o naszych naturalizowanych gwiazdkach i kopaczach z polskiej ligi. Żebyśmy zaczęli wygrywać musimy zmienić wszystko w rodzimej piłce. Nie Smudę, nie Latę, nie Perquisa, Obraniaka czy Lewandowskiego, wymagana jest gruntowna przebudowa całego myślenia o piłce. I to nie jest prawda objawiona, to wie każdy dziennikarz sportowy i to są słowa powtarzane co 2 lata, kiedy przegrywamy eliminacje, albo odpadamy w fazie grupowej, a że później wszyscy piszą dobrze i cieszą się każdym małym cudem? Co nam pozostaje jeśli nie wiara w kadrę i zaklinanie rzeczywistości?

Friday, May 11, 2012

Trzech i pół


Oglądając dzisiejsze obrady sejmu dotyczące ustawy emerytalnej można było tylko załamywać ręce, a powodów ku temu nie brakowało. Wszystko zaczęło się od pani Kopacz, która jakim marszałkiem jest, każdy widzi. Zresztą nie tylko na tym („marszałkowaniu”) skupia się krytyka jej osoby, lista zarzutów opozycji zdaje się nie mieć końca, a sięga aż do katastrofy smoleńskiej i wielokrotnie powtarzanych przez nią kłamstw dotyczących sekcji zwłok etc. Sama zainteresowana ułatwiła dzisiaj pracę swoim oponentom nie wpuszczając na obrady sejmu władz Solidarności. Dlaczego? Ciężko zrozumieć, bo argument, że miało to służyć lepszym warunkom pracy z perspektywy czasu może wywoływać tylko śmiech przez łzy.

Kolejnym tenorem wieczoru został Donald Tusk, który posłużył się sztuczką bardzo efektowną i widowiskową. Wyciągając wypowiedzi braci Kaczyńskich, w których ci mówili o konieczności podwyższenia wieku emerytalnego. Oczywiście były to jakieś pojedyncze cytaty, oczywiście wyrwane z kontekstu i oczywiście ich wykorzystanie było zwykłym trickiem. Nawet jeżeli ktokolwiek mówi o tym, że taka potrzeba istnieje to można to zrobić na wiele sposobów. Chyba, że Donald Tusk na poważnie myśli, że z którejkolwiek z tych wypowiedzi przebija się coś o 67 roku życia i o tym, żeby zrobić to byle przed Euro.

Lecz głównych aktorów było trzech. Na końcu pojawił się Janusz Palikot. Jednak zanim o jego występie, to należy zrobić mały wstęp. Tuż po występie premiera, na mównice wszedł Jarosław Kaczyński, kiedy ten przemawiał usłyszał z lewej strony sali sformułowania, by zadzwonił do swojego brata. Krzyki te były oczywiście poniżej jakiejkolwiek krytyki. Wyprowadzony z równowagi prezes powiedział: „Ten poziom nieprawdopodobnego grubiaństwa to pańska zasługa, jeśli chodzi o polskie życie publiczne. Ten poziom nieprawdopodobnego chamstwa na poziomie marzeń Adolfa Hitlera o Polakach, o losie Polaków”. Dotknięty tą wypowiedzią poczuł się inny lider „opozycji”, wywołany już, Janusz Palikot. Krytykował on Kaczyńskiego po czym dopuścił się żenującej wypowiedzi o tym, że przez PiS jest winny śmierci swojego brata, ponieważ kazał mu realizować swoje chore ambicje. Co bardziej kuriozalne nasz „wielkomiejski Lepper” tezy tej bronił w wywiadzie z Andrzejem Mrozowskim. Jeżeli ktoś ma trochę więcej oleju po raz kolejny zastanowi się, czy Palikot wciąż nie działa na rzecz Tuska, uwalniając go od trudnych pytań, ściągając debatę na temat smoleńska. Do przeciętnego Polaka i tak dotrze tylko obrazek „Kaczyński – Smoleńsk”, a w głowie ułoży się komunikat „ten stary pedał tylko o braciszku pieprzy”.

Cichym bohaterem wydarzeń byli również komentatorzy TVN24 i ich goście. Julia Pitera i Andrzej Mrozowski zastanawiali się jak to możliwe, że lider Prawa i Sprawiedliwości dał się sprowokować. Niemożliwe! Po czym dziennikarska gwiazdka opowiedziała anegdotkę o tym, jak do Margaret Thatcher nie dała się sprowokować, gdy ktoś nazwał ją kurwą. Rzucić w kogoś epitetem to niemalże to samo co puścić chamski komentarz dotyczący nieżyjącego najbliższego członka rodziny. Zresztą wypowiedź Kaczyńskiego nie była rzucona w jakimś przesadnym gniewie (typowa wypowiedź konserwatysty, który wychowywał się w czasach sprzed pojawienia się politycznej poprawności). To nie ma jednak żadnego znaczenia, bo w końcu jeżeli, ktoś porównuje Prawo i Sprawiedliwość do NSDAP to praktycznie nie ma i nigdy było z tym problemu. W drugą stronę to jednak coś innego. Na portalu Gazety Wyborczej widnieje już nagłówek „Tusk na poziomie Hitlera? To argument ostateczny, jak "ty głupi". No i oczywiście wypowiedź eksperta: „Jeżeli ktoś się w ten sposób ustawia, to po pierwsze, tworzy wroga, chce, żeby tego wroga nienawidzono, a on sam ma być widziany jak obrońca, który zapobiega strasznej tragedii. To jest bardzo manipulacyjny argument, on nie służy argumentacji, tylko kanalizacji nienawiści”. Zastanawiam się czy dr Jacek Wasilewski równie rzeczowo komentował merytoryczną „mowę miłości” Donalda Tuska z lat 2005-07. Ciekawe co dr Jacek Wasilewski ma do powiedzenia na temat słynnych już argumentów Stefana Niesiołowskiego? Pytania te, jako wynurzenia sfrustrowanego prawicowca,  pozostaną zapewne bez odpowiedzi.

A gdzie w tym całym zgiełku jest miejsce dla emerytur? Jeżeli o mnie chodzi, to uważam, że nie powinno być żadnego państwowego przymusu płacenia jakichkolwiek składek. Faktem jest, że wiele przywilejów emerytalnych to po prostu relikty minionej epoki. Pamiątki po czasach, kiedy mając w domu tatę maszynistę i wujka rzeźnika można było za darmo pojechać ze Szczecina do Rzeszowa na wakacje, a do plecaka schować więcej mięsa niż przeciętna rodzina miała go na tydzień. Inna sprawa dotyczy zaś wieku przechodzenia na emeryturę. W Polsce miejsc pracy nie ma i w tym kształcie ustawy prędzej doczekamy się tragedii (mega-bezrobocie, zapaść demograficzna, zwiększenie się rozwarstwienia społecznego) niż uzdrowienia, chyba i tak już śmiertelnie chorego, polskiego systemu emerytalnego. Ciekawe, gdzie będą zwolennicy 67 roku życia, gdy okaże się za kilka, kilkanaście lat, że bez pracy będzie większość ludzi po studiach i lwia część seniorów w wieku przedemerytalnym. Argument, że żyjemy coraz dużej traktuję jak ponury żart. Przeciętny Polak pracuje więcej, ma gorszą opiekę socjalną i żyje krócej niż przeciętny mieszkaniec Europy Zachodniej. Szkoda, że nikt nie wpadł na pomysł by obniżyć koszty zatrudnienia i podatki. Może jak Donald Tusk zatrudni jeszcze drugie 100 tysięcy urzędników, a KRUS jeszcze kilkanaście lat będzie dawał posadki krewnym posłów związanych z PSLem, to na końcu okaże się, że żadna emerytura nikomu nie jest potrzeba, bo można pracować do śmierci. W końcu siedzenie na kanapie z 300 złotymi na miesiąc nikomu na dobre nie wyszło!