Wednesday, June 29, 2011

Nihil Novi

Przed moim miesięcznym wyjazdem, „w pogoni za chlebem”, uznałem za słuszne napisanie tutaj jeszcze kilku zdań.


Jesienią tego roku czekają nas jedne z najważniejszych wyborów parlamentarnych w historii Polski. Tylko od nas zależy, czy będziemy dłużej pozwalali na upadlanie i lżenie prawdy, czy będziemy godzić się na kłamstwa. My wszyscy zadecydujemy w jakim kraju chcemy żyć. Czy chcemy zacząć w końcu mieszkać w państwie świadomym swojej wartości, silnym i gotowym by podjąć wyzwanie rzucone nam przez współczesny świat. Wyzwanie rozsądnej modernizacji i wejścia w wyższy krąg cywilizacyjny. Prawda jest niestety taka, że w Polsce dominuje postawa, która każe dopatrywać się naszego postępu w budowie Orlików, stadionów na Euro, jednego drapacza chmur w stolicy więcej, czy stosunku do par homoseksualnych. Tymczasem jest to rozwój co najwyżej fasadowy.


Nie uważam żeby budowanie autostrad w Polsce było złe, czy zbędne. Tylko czy naprawdę nasze państwo musi się kompromitować na każdym kroku? To co ma być wizytówką nowoczesnego kraju robione jest przez chińskie konsorcjum, działające do tej pory w bananowych republikach i innych krajach trzeciego świata. Sukcesu nie można budować na zasadzie „byle szybciej, byle taniej”. Nie tędy droga panie premierze. Nie mam pojęcia też w jaki szczególny sposób o naszej światłości miałoby świadczyć zalegalizowanie związków homoseksualnych? Przez całą historię ludzkości, poza ostatnim dziesięcioma latami, nigdy nigdzie nie było formalnego przyzwolenia na tego typu małżeństwa. Co ciekawe, z tego co się orientuję, udało stworzyć się nie tylko koło, ale nawet rakietę i dolecieć na księżyc, więc do postępu niezbędne to nie jest. Intrygująca jest również ewolucja słowa „homofobia” na przestrzeni tych „kilku chwil”. Jeszcze kilka lat temu homofobem był ten kto rzucał obelgi w stronę homoseksualistów, czy odmawiał im prawa do życia. Dzisiaj homofobem jest już ten kto sprzeciwia się małżeństwom, nie chcę być złym prorokiem, ale obawiam się, że to redefiniowanie będzie postępowało. Wolność jest ważna, wydaje mi się, że najważniejsza, ale nie dajmy sobie wmówić, że wolność od pasa w dół ma być jej miarą.


Ale stosunek do par gejowskich i lesbijskich nie jest jedyną obyczajową oznaką „dojrzałości społeczeństwa”. Niejako z obowiązku muszę napisać jeszcze o aborcji czy eutanazji. Warto pomyśleć czasami, przy sporze a propos tego pierwszego, że to nas można było pozbawić życia w imię fałszywie pojmowanej „wolności” czy tzw. „prawie o decydowaniu kobiety”, które polega na tym, że zwyczajnie zabijamy człowieka, jeszcze nie gotowego żeby przeżyć samemu, ale już unikalnego i niepowtarzalnego. Naukowcy wciąż przesuwają granicę i pokazują nam, że człowieczeństwo zaczyna się wcześniej niż jeszcze „wczoraj” sądziliśmy. Co do eutanazji, zwątpienie starych ludzi, którzy wydają się być ciężarem, będzie tym większe im więcej będziemy mówić. Jest oczywiste, że starszy, załamany człowiek łatwo podejmie decyzje o swoim zniknięciu, lecz czy, gdyby rozciągać to dalej, nastolatek w depresji, lub młody człowiek pozbawiony chwilowo perspektyw, również miał taką możliwość to skąd pewność, że też by z niej nie chciał skorzystał? Zamiast reklamować osobom w jesieni życia hasła o „godnej śmierci”, powinniśmy wyzwalać w nich potrzebę do czerpania z życia tego co najlepsze. Warto rozpatrywać też czarny scenariusz, do czego może doprowadzić taka promocja i takie pojmowanie „postępu”. Pisarze Sci-Fi czy XX wieczni antyutopiści już dawno wysnuli wizję społeczeństwa, gdzie przymusowo „eliminuje” się jednostki słabe. Zresztą przykładów nie trzeba wcale szukać w literaturze, przecież ledwie kilkadziesiąt lat temu naziści w Niemczech w ramach akcji T4 uśmiercili dziesiątki, a może setki, tysięcy ludzi. Intrygujące jest to, że zwolennicy zabijania nienarodzonych, czy niedołężnych podobnie jak hitlerowcy, wobec eugeniki czy holocaustu, nigdy nie mówią o zabijaniu tylko o „usuwaniu ciąży”, czy właśnie „godnym odejściu”. Zagadkowe dla mnie jest dlaczego „przyjaciele” aborcji i eutanazji są przeciwnikami kary śmierci? Dlaczego decydują o zabijaniu nienarodzonych, a w nie są w stanie powiedzieć „on zasługuję na śmierć”, kiedy mowa o bestialskim zwyrodnialcu. Zwłaszcza jeśli widzimy jak w wysoko rozwiniętych krajach więzienia zaczynają wyglądać jak trzygwiazdkowe hotele. Prawem człowieka nie może być zabijanie drugiego w imię postępu. To jest właśnie cywilizacja śmierci.


Z innej beczki, jeszcze kilkanaście miesięcy temu chwaliłem rząd Tuska za wstrzemięźliwość w wydawaniu pieniędzy w obliczu kryzysu. Wtedy Prawo i Sprawiedliwość proponując swój pakiet stymulujący gospodarkę było w błędzie, ale czas pokazał, że moje ciepłe słowa wobec ekipy będącej u władzy, również okazały się przedwczesne. Przepełnia mnie ciekawość jak to możliwe, że ludzie będący zwolennikami liberalnej gospodarki, podatku liniowego i wolnego rynku nagle okazali się najzwyklejszymi socjalistami. Rząd zadłuża kolejne pokolenia, tylko kwestią czasu jest kiedy sfrustrowani ludzie zaczną okupować place w największych miastach, a Polska okaże się drugą Grecją. Bo moi drodzy, jeśli w jednego miesiąca wydamy 1000 złotych za dużo, a drugiego będziemy już 2500 pod kreską to trzeba dużej dozy naiwności żeby uwierzyć, iż trzeciego wyjdziemy na prostą. Długi same się nie spłacą. Wyzwanie rządowi rzucił nawet powszechnie poważany Leszek Balcerowicz, i co? I nic. Jego autorytet musiał ugiąć się pod populistyczną spiralą. Jednak życie na kredyt nie jest – chociaż marne to pocieszenie – domeną tylko naszego rządu. To plaga w całej Europie. W Hiszpanii młodzi protestują, bo państwo nie zapewnia im perspektyw, w Grecji ludzie uważają, że raz danych przywilejów ruszyć nie można. Tymczasem w USA, zarządzanym przez pierwszego w historii czarnoskórego prezydenta, w siłę rośnie Tea Party, ze swoimi hasłami krzyczącymi, że władza ma wreszcie dać im wolną rękę, a Barack Obama ma przestać pompować miliardy dolarów. Za oceanem ludzie zdają sobie sprawę, iż kryzysu nie da się przezwyciężyć szastając pieniędzmi na lewo i prawo, a jedynym logicznym wyjściem jest obniżenie podatków i upraszczanie przepisów. Zamiast podatku liniowego w Polsce mamy podwyżkę VATu. Szkoda, że nasz premier nie pamięta o tym co mówił jeszcze kilka lat temu.


Ale amnezja nie jest domeną tylko będących przy władzy, a również – chociaż w Polsce może przede wszystkim – wyborców. Jak słusznie prorokowałem 19 października nie przyniósł żadnego przełomu. Dla niezorientowanych, był to dzień, w którym członek łódzkiego biura PiS został zastrzelony. Odpowiedzią na to morderstwo było zbagatelizowanie sprawy, media stwierdziły, iż zabójca był psychicznie chory, a jeśli już ktoś powinien czuć się winny to Jarosław Kaczyński, bo używa on „mowy nienawiści”. Nawet nie próbuję sobie wyobrazić co by działo się w tych samych mediach, gdyby to członek PO został zastrzelony przez zwolennika prawicy. Jednak to tylko wierzchołek góry lodowej zakłamania polskich ośrodków opiniotwórczych. Ostatnio z TVNowskich Faktów dowiedziałem się, że porównywanie Donalda Tuska do Gierka jest nie na miejscu, ponieważ premier został wyłoniony w wyniku wyborów powszechnych. Ciekaw jestem, gdzie byli ci sami dziennikarze, gdy o PiS mówiono tylko w kategoriach budowy przez Kaczyńskiego i Ziobrę państwa policyjnego, gdy mówiono o tym, że rządy Prawa i Sprawiedliwości są zagrożeniem dla demokracji i wolności słowa w Polsce. Śmiech przez łzy może w tym momencie wywoływać przytaczanie tamtych sytuacji, gdy niedawno pewien internauta został zatrzymany za to, że prowadził stronę, na której naśmiewał się z obecnego prezydenta. Można by tak wymieniać dalej, (chociaż nie ma to większego sensu) ale zwrócę jeszcze uwagę na to co często się pojawia, jakoby Jarosław Kaczyński mówił cokolwiek o „prawdziwych Polakach”. Co jest w tym dziwnego? Może to, że prezes opozycji NIGDY tych słów nie powiedział, a w usta włożyła mu je – jakżeby inaczej – dziennikarka TVNu. Trudno, stało się, zresztą i tak pewnie „głupi kaczor” miał to na myśli.


Wielką słabość Polski można zobaczyć, gdy spojrzy się na zachowanie naszego kraju wobec większych państw. Warszawa nie jest już liderem w regionie, strategiczne stosunki z Ukrainą, czy Litwą stały się przeszłością. Dzisiaj Tusk akceptuje kolejne programy wdrażania zielonej energii, co dziwi o tyle, że po pierwsze wpływ człowieka na globalne ocieplenie nie jest do dziś potwierdzony - zmiany klimatyczne są całkiem naturalne, do czego chyba nikogo nie muszę nawet przekonywać. Po drugie większość patentów na „ekologiczną siłę” pochodzi z Europy zachodniej (czyli z krajów, które najgłośniej krzyczą o potrzebie „ochrony planety”) i pochłonęły one grube miliony. Polski najzwyczajniej w świecie, przy jej zasobach surowcowych i stanie obecnym tego typu instalacji, nie stać na płacenie kar za nadmierną emisję CO2. Niemniej intrygujące jest totalne zerwanie, o czym już wspomniałem, z budowaniem sobie pozycji lidera regionu przez polski MSZ. Premier Tusk i minister Sikorski zdają się wierzyć, że NATO i Unia Europejska dadzą nam wszystko czego potrzebujemy. W jakiej kondycji są obie te organizacje pokazały ostatnie miesiące. W Brukseli nikogo nie interesuje nasze bezpieczeństwo energetyczne. Port w Świnoujściu przez gazociąg północny jest zablokowany dla większych jednostek, a Moskwa nie musi się martwić o tranzyt gazu przez Polskę i to za przyzwoleniem Berlina, stanowiącego największą siłę w UE. Dodatkowo zobowiązaliśmy się pod presją na „pomoc” Grecji w wysokości miliarda złotych – co przy kondycji naszych finansów wydaje się być kiepskim żartem. Natomiast Sojusz Północnoatlantycki nie potrafi zareagować wobec prób demokratyzacji w Libii. Niektóre kraje udostępniają lotniska, inne dają kilka samolotów, a duża część zwyczajnie umywa ręce, bo to nie ich problem. Tymczasem my Polacy najlepiej wiemy co znaczy czekać na pomoc, która nie nadchodzi. Tematem na inny wpis jest katastrofa smoleńska, która obnażyła wszystkie słabości naszego państwa. Najpierw mieliśmy do czynienia z kampanią dezinformacji, czy piloci pokłócili się przed odlotem, czy prezydent się nie upił i nie naciskał, ile było prób lądowania, później przełknęliśmy gorzką pigułkę, którą był raport MAK. Chyba, że ktoś poważnie bierze pod uwagę informacje dotyczące zdenerwowania premiera, albo polskiego raportu, którego ukazanie się jest wciąż przekładane. Naprawdę ostatnią rzeczą na jaką mam ochotę jest „znęcanie się” na Smoleńskiem, ale bezsilność polskich władz i postawa Rosjan są zbyt uderzające by o nich nie myśleć.


Jednak jest nadzieja w tym wszystkim. Już za kilka miesięcy będziemy mieli niepowtarzalną szansę by odwrócić bieg wydarzeń i odsunąć od władzy ludzi niekompetentnych, skorumpowanych i kłamliwych. Możemy dać się ponieść straszeniu „faszystowskim” PiSem i innymi tego typu bzdetami, ale najpierw zastanówmy się co mówią nam fakty, a one są dla rządzących bezlitosne. Ostatnie 4 lata zostały stracone, zamiast się rozwijać nasz kraj powoli, ale z uporem rządzących, obraca się w ruinę i karykaturę. Szansa by zmienić Polskę jest w naszych rękach, wystarczy iść do wyborów i pokazać Tuskowi czerwoną kartkę.

Saturday, June 11, 2011

Asia i Bartuś to kłamczuchy!

Wielka sala, tysiące polityków różnego szczebla, odśpiewanie hymnu na stojąco, oglądanie życzeń od byłego działacza partii, a przed wystąpieniami kolejnych osób słychać „Jump” Van Halen. Kilkaset kilometrów dalej spotkanie z młodymi i słowa o ich wielkiej roli w modernizacji Polski, która musi być nowoczesna i prężna. Pierwszy ze zlotów jest, nie ukrywajmy tego, przesycony wiochą. Tanią rodzimą wiochą, podpatrzone na zachodzie i spieprzone na wschodzie – standard. Drugie zaś wydaje się być najzwyklejszym orędziem polityka do młodzieży. Co ciekawe jedno z nich było konwencją z okazji 10lecia Platformy Obywatelskiej, a drugie to Zjazd Forum Młodych PiS.


Tania wiocha, nijakość, przesłodzenie, spektakl, tandeta. Inaczej nie potrafię odnieść się do zjazdu PO, który mógł co najwyżej bawić. I nie wiem tylko co było najśmieszniejsze, Tusk mówiący żonie, że ją kocha, Arłukowicz siedzący koło Kluzik-Rostkowskiej, która notabene kilka dni wcześniej przyrzekała, że do wyborów wystartuje z list PJN. A może zabawniejsze było „orędzie” prezydenta do swoich „byłych” kolegów, premier powołujący się na Bartoszewskiego, który do spółki z Wajdą postanowili rozmienić swój autorytet na drobne. A zapomniałem jeszcze o prowadzącym „galę” Sławomirze Nowaku, który z pewnością powinien być brany pod uwagę jako poważna kandydatura do prowadzenia wszelkiego rodzaju odpustów – „Wszyscy podnoszą kartoniki!”. Oczyma wyobraźni widzę bój wójta gminy Słupca z sołtysem Wilcznej o udział tego konferansjera na corocznych obchodach jakiegoś prowincjonalnego święta lasu.


Oczywiście zapomniałem dodać, że dzisiejszy dzień był również niezwykły dla lewicy. Otóż w Warszawie odbyła się kolejna parada równości, która przypomniała obywatelom o najważniejszym problemie Polski – co z homoseksualizmem? Jak powszechnie wiadomo jest to poważny problem. A z całą pewnością dużo poważniejszy niż jakiś kryzys finansów publicznych, marginalizacja kraju na arenie międzynarodowej, bezpieczeństwo energetyczne, czy inne duperele. Lewica zajmuje się tylko prawdziwymi ludzkimi problemami takimi jak niemożność zawarcia formalnego związku przez dwie osoby tej samej płci, niemożność odpięcia wtyczki podtrzymującej przy życiu jakiegoś starucha, półczłowieka-półwarzywko, czy usunięcia z brzucha kobiety jakieś zygoty, zlepku komórek, efektu ubocznego, któreś z namiętnych nocy rozpływającej się w oparach alkoholowych. To są poważne problemy dotykające każdego z obywateli. Miejmy nadzieję, że Grzegorz Napieralski będzie miał dla SLD lepszą piosenkę niż ostatnio i poprowadzi Sojusz do zwycięstwa. Nie wiem Grzesiu, czy wchodzisz na mojego bloga, ale zespół Video nagrał ostatnio płytkę, a inni przedstawiciele rockowej sceny z bandu Manchester ciągle koncertują, z tego co gdzieś zasłyszałem. Inspiracją może być też oglądanie ITV. Jakbyś za długo oglądał i trafił na EzoTV przypadkiem to nie dzwoń do wróżbity Macieja, nie ma sensu. Ja ci powiem jaki będzie wasz wynik na jesieni – 13%, co z całą pewnością zostanie okrzyknięte jako spektakularny sukces lewicy i wynik nadspodziewanie dobry.


Wszyscy potencjalni wyborcy czerwonych, którzy nie należeli kiedyś do PZPR, nie są homoseksualistami, feministkami, młodymi idealistami i tak zagłosują na PO. Dlaczego? Danuta Hübner, Dariusz Rosati (pojawił się na dzisiejszym szczycie) i Bartosz Arłukowicz to bardzo mocne lewe skrzydło partii wszystkich i nikogo. Ten ostatni jest z jednej strony małą niespodzianką, w końcu to on był pierwszym czerwonym krytykiem polskiej chadecji, jak mówią o PO jej działacze. Ale oddajmy głos samemu zainteresowanemu: PO jest obła, śliska, taka masa, która się podporządkowuje oczekiwaniom zewnętrznym. (...) Mistrzem plastikowości jest Donald Tusk. Szanuję go jako premiera, ale on jest strasznie miałki poglądowo. Tak mówił o swojej aktualnej partii jeszcze pół roku temu. O tym jak mówiła Kluzik-Rostkowska nie chce mi się nawet pisać, bo to kompletna strata czasu.

Zjazd pokazał przede wszystkim jak bardzo bezpłciową partią jest formacja Tuska. Z jednej strony mamy tu byłych PiSowców, wspomnianą już, Kluzik-Rostkowską, Sikorskiego, Borusewicza, osoby, którym do PiS poglądowo bardzo blisko Gowin czy Niesiołowski. Z drugiej, wspomniane już, czerwone trio, z którego dwójka była niegdyś w PZPR. PO jest partią, której celem jest władza sama w sobie. Partią karierowiczów, którzy spluwają na ideę. Czasami tylko ciężko uwierzyć w to jak niektórzy mogą się zeszmacić. I w tym wszystkim szkoda tylko siebie nawzajem, szkoda państwa.


PS

Po wszystkich perypetiach ostatecznie żegnamy się z PJN. Było miło, będziemy was pamiętać!