Sunday, June 17, 2012

Przyczyny klęski wczorajszej i jutrzejszej.

Przegraliśmy i można się było tego spodziewać. Jeszcze pół roku temu wszyscy mówili, że nie wyjdziemy, że odpadniemy na starcie, że trzy mecze i do domu. Coś się zmieniło, że tydzień przed turniejem wszyscy zmienili zdanie i zaczęli napomykać o ćwierćfinale? Nic, nie trzeba być wybitnym socjologiem, nie trzeba nawet skończyć liceum żeby sformułować prosty wniosek - daliśmy się ponieść euforii. Po fatalnych mistrzostwach zawsze zaczyna się szukanie winy, może potrzebny był od pierwszych minut Mierzejewskiego? Może Murawski powinien był polecieć na ławę? Prawda jest taka, że Smuda poza kilkoma drobnymi wpadkami takimi jak zabranie na turniej Brożka, czy brak zmian w pierwszym meczu, na polu kadrowym nie popełniał jakiś tragicznych decyzji. Można oczywiście wiele wyrzucić Smudzie, braki taktyczne może wybaczać polska liga, wybaczać mogą je też europejskie puchary (nie oszukujmy się, ale angielskie/włoskie/hiszpańskie drużyny nie traktują poważnie rozgrywek Ligii Europejskiej i do takich niespodzianek jak np. te z udziałem Lecha dochodzi tam co roku). Pod koniec "trenerowania" (jakby to sam powiedział, hehe) nasz selekcjoner wyglądał już jak najbardziej znerwicowana osoba w całej kadrze.

Czy piłkarze są winni? Oczywiście, że nie są winni, są po prostu za słabi. Praktycznie każda jedenastka na Euro kadrowo była mocniejsza od naszej. To bardzo miłe, że mamy czterech, pięciu bramkarzy na wysokim poziomie, tylko co z tego? Ukraińcy w pierwszym składzie ma dopiero 4 bramkarza (dwóch lepszych było kontuzjowanych a jeden zawieszony za doping) i jakoś wygrała ze Szwecją. W polu mamy trójkę z Borussi to fakt, prezentują oni jakiś poziom, ale ten poziom nie jest też jakiś galaktyczny, nieosiągalny. Borussia to może i najlepsza drużyna niemiecka, ale już w Lidze Mistrzów nie wyszła nawet z grupy, a Bundesliga nie ma raczej startu do rozgrywek w Hiszpanii, Anglii a nawet we Włoszech i jeden Bayern wiosny nie czyni. Traktujemy Greków, Czechów lub Irlandczyków strasznie z góry, tymczasem prawda jest taka, że na papierze oni wcale nie mają gorszych składów od nas. Zawodnicy z Zielonej Wyspy co prawda przegrali dwa pierwsze mecze, ale z kim grali? Chorwacja i Hiszpania to drużyny, które w naszej grupie mogły by się pokusić o 9 punktów.

Przykre jest to, że żeby ulepić jedenastkę musieliśmy naturalizować Boenischa, Obraniaka, Perquisa czy Polańskiego. Nie chodzi o to, że jestem przeciwnikiem naturalizacji zawodników, tylko o to, że oni są po prostu słabi. To nie są zawodnicy, którzy reprezentują jakiś wysoki poziom. Po prostu u nas nie ma dobrych piłkarzy, a czemu nie ma? I tutaj dochodzi do sedna, dlaczego nie wygramy grupy na turnieju nawet za 20 lat. Polska liga, mimo swoich zmian wciąż jest skansenem. Baza się poprawia powoli, ale poziom nie rośnie. Jedyny klub, który ma zdrową sytuację finansową i pomysł to Legia, która już teraz zaczyna seryjnie wypuszczać młodych zdolnych chłopaków. Wisła Kraków, która jeszcze 10 lat temu wygrywała mecze w lidze z zamkniętymi oczami dzisiaj jest zbieraniną przypadkowych kolesi, którzy nie bardzo wiedzą co się dzieje, a jedyny przebłysk świadomości na poziomie wyższym niż ligowy daje zawodnik z Izrael Melikson. Lech mimo świetnego scoutingu, również przegrywa na polu szkolenia młodzieży sprowadzając w zamian niezłych graczy z Bałkanów, tylko szkoda, że poza jednym Rudnevsem (akurat Łotysz i akurat z węgierskiej ligi) reszcie po sezonie odechciewa się grać. Przecież Stilić czy Kriwiec to dzisiaj karykatury zawodników sprzed kilku sezonów. Mimo to zarówno klub z Krakowa jak i z Poznania wolą ściągać zawodników z zagranicy bo to tańsze i szybsze niż budowa szkółki Reszta klubów jest zbyt biedna żeby robić karierę w Europie i do wygrywania meczy wykorzystuje raczej brak koncentracji i nonszalancką postawę "wielkiej" trójki. Ktoś dzisiaj w studiu w TVN24 spytał "czemu nie gra żaden gracz ze składu mistrza polski?", ja mogę odpowiedzieć, bo są za słabi, bo poza jednym Milą, który ma już swoje na karku, nikt nie prezentuje poziomu wyższego niż solidny ligowy gracz.

Poseł Girzyński narzekał, że kiedyś chłopcy grali przed blokiem między dwoma drzewami i jakoś wygrywaliśmy. Jest to często powtarzana opinia, która nie wytrzymuje jednak jakiegokolwiek zderzenia z rzeczywistością. 30-40 lat temu nie było takich ośrodków szkoleniowych, piłka nożna nie była jeszcze aż takim biznesem. Dobrze się stało, że w Polsce są Orliki i wbrew temu co mówił poseł Kurski (że to miejsca spotkań panów z brzuszkiem) to jednak coś się dzieje. Młodzież ma gdzieś grać i jestem przekonany, że odczujemy za kilka lat budowę Orlików. Tylko, że same boiska nie są w stanie wyszkolić zawodników poza pewien poziom, potrzebne jest zaangażowanie ludzi i pieniądze. Jestem przekonany, że to drugie by się znalazło, tylko w Polsce nie ma ludzi z wizją, a raczej są, ale zderzają się ze ścianą. Działacze piłkarscy stanowią zakonserwowany beton, jakiekolwiek próby "wietrzenia" PZPN są z góry skazane na niepowodzenie. Nawet jeśli pojedynczy ludzie chcą coś zrobić to nie mają zwyczajnie szans i stają się dziennikarzami sportowymi lub dyżurnymi krytykami.

Dlatego możemy naturalizować jeszcze trzydziestu przeciętnych graczy z przeciętnych klubów ligi niemieckiej, możemy organizować nawet mistrzostwa świata, ale dopóki nie zmienimy klimatu otaczającego piłkarski świat nic nie drgnie. Dzisiaj usłyszałem od posła Kwiatkowskiego, że mamy duże szanse na awans do Mundialu, który już za dwa lata w Brazylii. Stwierdził, że poza Anglią to Ukraina, Mołdawia, San Marino i Macedonia to drużyny w naszym zasięgu. Oczywiście można je ograć, ale w eliminacjach nie gramy z Macedonią tylko Czarnogórą, pewnie "żadna różnica". Przed meczami z Czarnogórą będziemy słuchać jak to nasza trójka z Dortmundu rozniesie rywali, tylko, że w tej Czarnogórze są zawodnicy z czołowych lig europejskich, tego pewnie nie wie nikt, bo my mamy Gienka, Ludo, Lewego i Kubę, a tam podobnie jak w Grecji i Czechach grają same płotki. Ciekawe czy kiedyś się pogodzimy z tym, że przeciętny kibic z Anglii nie ma pojęcia kim jest Piszczek, nie mówiąc o naszych naturalizowanych gwiazdkach i kopaczach z polskiej ligi. Żebyśmy zaczęli wygrywać musimy zmienić wszystko w rodzimej piłce. Nie Smudę, nie Latę, nie Perquisa, Obraniaka czy Lewandowskiego, wymagana jest gruntowna przebudowa całego myślenia o piłce. I to nie jest prawda objawiona, to wie każdy dziennikarz sportowy i to są słowa powtarzane co 2 lata, kiedy przegrywamy eliminacje, albo odpadamy w fazie grupowej, a że później wszyscy piszą dobrze i cieszą się każdym małym cudem? Co nam pozostaje jeśli nie wiara w kadrę i zaklinanie rzeczywistości?