Monday, August 11, 2014

Najgorszy temat świata.

  Spośród tematów do rozmów są te bardziej przyjemne, kiedy rozmawiamy z kimś o Ferrari czy Porsche, których najprawdopodobniej i tak nigdy nie będzie dane nam poprowadzić, ale które wszyscy uwielbiamy i stanowią rozrywkę samą w sobie ze względu na ich niezaprzeczalne piękno. Są też tematy mniej przyjemne, jak na przykład nieustająca irytacja, że żyjemy w kraju, gdzie początkujący przedsiebiorca musi zmagać się z obciążeniem podatkowym tak wielkim, że szansa na rozkręcenie ciekawego bisnesu jest bliska zeru. Kiedy wkurzamy się, że wykonując dokładnie tą samą pracę w Płocku co w Leeds zarabiamy sześć razy mniej, albo nie znajdujemy żadnej satysfakcjonującej odpowiedzi na to, że państwo zabiera nam pieniądze nawet jeśli uczymy się, mamy mniej niż 26 lat i zarabiamy 1300 brutto. Jest też kilka ekstremalnych tematów, za które nie ma jak się zabrać, zawiera się w nich sprawa homoseksualistów i adopcji przez nich dzieci. Jednak i za tym można znaleźć jeszcze gorszy sposób spędzania wspólnej konwersacji. Aborcja.


  Osobiście stoję na stanowisku, że kompromis osiągnięty w tej sprawie jest rzeczą świętą. Polskie prawo w tej kwestii jest jednym z niewielu sukcesów naszego państwa w historii. I nie mam na myśli ostatnich 25 lat, czasów powojennych, II RP czy złotej ery Jagiellonów. Będę zajadle i do końca swoich dni uważać, że obecne rozwiązania są warte o wiele więcej niż większość tak hucznie reklamowanych sukcesów w podręcznikach, czy gazetach razem wziętych. Jest to jedna z niewielu rzeczy jaka naszym politykom wyszła.


  Zamieszanie związane z klauzulą sumienia wprawiło mnie w osłupienie. Zajadłość z jaką prawicowi publicyści bronią tego rozwiązania wzbudza moje najgłębsze obrzydzenie. Pomimo ocieplenia na linii ja - religia (kolejny towarzyski temat mina) to wciąż są relacje, które można określić w najlepszym przypadku jako "letnie". Matka, której w szpitalu nie udzielono żadnej satysfakcjonującej jej informacji jest moim zdaniem ofiarą czystej głupoty, ślepoty i religijnego zacietrzewienia. Bez cienia wątpliwości w tej sprawie popełniono przestępstwo. Zbrodnie nie tylko przeciw prawu, ale i przeciwko świętości jaką jest tzw. kompromis aborcyjny.


Jednak jak to zwykle bywa przez media "głównego nurtu" sprawa została nagłośniona i przedstawiona  tak, że człowiekowi włos jeży się na głowie. A już informacja o tym, iż działacze i zwolennicy Twojego Ruchu stali pod szpitalami ze zdjęciami zdeformowanych płodów przekroczyła granice dobrego smaku z zupełnie innej strony*.


  Przemyślałem sprawę wzdłuż i wszerz. Myślałem dzień i noc (jakieś 15 minut) i uderzyło mnie w jaki sposób rozpoczęto nagonkę na katolików w obronie własnych przywilejów zwłaszcza w obliczu faktu, iż we Francji właśnie wycofano ze stołówkowego menu wieprzowinę (aby nie drażnić wyznawców Allaha), w pewnej duńskiej gminie, gdzie przewagę mają Muzłumanie zrezygnowano z bożonarodzeniowej choinki, a w Niemczech przerobiono kościół na meczet. Dlatego właśnie po raz pewnie około trzy tysięczny pomyślałem sobie "Europo, dokąd zmierzasz?". Opowiastki o tym, jakobyśmy mieli za kilka lat graniczyć z Kalifatem Brandenburgii do tej pory traktowałem jako żart. Dowcip jak ten o niemieckich policjantach, którzy mieli się śmiać zatrzymując kierowcę do kontrolii drogowej "Patrz Ahmed jakie śmieszne nazwisko: Mueller!". Wszystko jednak wskazuje na to, że proces jest już głęboko zaawansowany.


  Z jednej strony kibicuje więc katolikom, jako iż żyjemy na ich ziemii, gdzie oni ustalili reguły, gdzie narodził się współczesny zachodni świat, w którym przyszło nam egzystować. Z drugiej zaś strony wcale nie zmieniło to mojego postrzegania na kwestię aborcji, która w Polsce jest rozwiązana perfekcyjnie. Usuwanie ciąży nie może być przedłużeniem antykoncepcji, a jak z mównicy sejmowej powiedział Korwin-Mikke, zanim jeszcze dotknęło go starcze zniedołężnienie umysłu, słuchając niektórych można dojść do wniosku, że wyskrobano nie tych co trzeba.


  Koniec końców wracamy jednak do punktu wyjścia i okazuje się, że temat aborcji jest dużo bardziej grzązki niż tereny amazońskiej dżungli. A właśnie czy wiedzieliście, że pracownik magazynu Amazona w Wielkiej Brytanii nie może zarabiać mniej niż 5 tysięcy z hakiem? Nikt się chyba nie będzie zakładać, że w Polsce za tą samą robotę będziemy zarabiać kwotę choćby do niej zbliżoną?


*Tak udała się pikieta w Poznaniu

No comments: