Monday, September 13, 2010

50 Płyt Wszech Czasów - Ranking Wielki Jak Cholera

Idąc za ciosem wielkich podsumowań, rok temu mieliśmy 30 zespołów eva' (skład już się lekko przeterminował co prawda, ale było). Na początku nowej dekady natomiast proponuję wszystkim 50 płyt wszech czasów. Krótka piłka, nie znasz ich? Nie mamy o czym rozmawiać! Ja wiem, że zaraz się pojawi, jakiej płyty zabrakło, czemu to wyżej od tego, nvm. Układając ranking dałem sobie tylko jedno ograniczenie, krzywdzące dla niektórych zespołów, band nie może być reprezentowany przez mnogą liczbę płyt, stąd odczuwalne braki: Kid A, Revolver, Autobahn czy Wish. Wybaczcie i czytajcie.

50. Lily Allen - It's Not Me, It's You [2009]
49. Depeche Mode - Violator [1990]
48. Renton - Take Off [2008]
47. Madness - Absolutely [1980]
46. Oasis - (What's the Story) Morning Glory? [1995]
45. U2 - War [1983]
44. The Horrors - Primary Colours [2009]
43. Muchy - Terroromans [2007]
42. Bloc Party - Silent Alarm [2005]
41. The Pains of Being Pure At Heart - The Pains of Being Pure At Heart [2009]

40. Bjork - Homogenic [1997]
39. Nirvana - MTV Unplugged In New York [1994]
38. The Strokes - Is This It [2001]
37. Cut Copy - In Ghost Colours [2008]
36. David Bowie - Low [1977]
35. The Rapture - Echoes [2003]
34. Toro Y Moi - Causers of This [2010]
33. The Car Is On Fire - Lake & Flames [2006]
32. The Clash - Combat Rock [1982]
31. Daft Punk - Discovery [2001]

30. Air - Moon Safari [1998]
29. Sex Pistols - Never Mind the Bollocks, Here's the Sex Pistols [1977]
28. The Jesus And Mary Chain - Psychocand [1985]
27. Franz Ferdinand - Franz Ferdinand [2004]
26. LCD Soundsystem - Sound of Silver [2007]
25. Slowdive - Souvalki [1993]
24. Cocteau Twins - Treasure [1984]
23. The Velvet Underground - The Velvet Underground & Nico [1967]
22. Blondie - Parallel Lines [1978]
21. Afro Kolektyw - Połącz Kropki [2008]

20. Lenny Valentino - Uwaga Jedzie Tramwaj [2001]
To bodaj najbardziej poruszająca polska płyta jaka kiedykolwiek powstała i chyba nikt się nie spodziewał, że teksty na taki krążek mógł napisać człowiek, który wśród strzelców wyborowych byłby ślepcem. No bo nie oszukujmy się, tyle razy ile w Myslovitz Rojkowi jakiś liryk wyszedł to było przy nim już pięć następnych fatalnych, przykład z "Miłości W Czasach Popkultury": "Ale ja nim mnie pożre lęk /Strzelę sobie w łeb w tą piękną noc /I znów zdławię pusty śmiech /Strzelę sobie w łeb /Już odbezpieczam następną butelkę" - czyli, że porażka. Nie zawodzą za to instrumentaliści z Maćkiem Cieślakiem na czele, wytwarzając klimat, który wspaniale uzupełnia się z pełnymi nostalgi słowami o dzieciństwie. Czasami sobie tak myślę, może lepiej, że Lenny Valentino zostawiło po sobie ledwie jeden krążek, to jeszcze bardziej dodaje mu tajemniczości i niezwykłej atmosfery towarzyszącej każdemu przesłuchaniu. No i wycisnęli z konceptu wszystko co najlepsze.
Najlepszy instrumental: Dzieci 2

19. M83 - Saturdays = Youth [2008]
Co ciekawe na podstawie miejsca 19 i 20 można zrobić małą historyjkę, bo jeśli Lenny Valentino wyczerpują temat dzieciństwa, to Gonzalez z tym samym wirtuozerskim kunsztem oprawia w muzyczne ramy tematykę wakacji i nastoletniej miłości. Do tego wskrzeszanie ducha shoegazu spod znaku Cocteau Twins, wokal Kibby, która z właściwą sobie aparycją piętnastolatki przekonuje nas, że chce być grobem czekający na kogoś kto go pokocha. To jedna z lepszych płyt minionej dekady, na której Anthony Gonzalez, bo tak właściwie to "jego płyta" dosięgnął swojego małego absolutu i tylko żal, że grali w Gdyni a nie w Mysłowicach...
Najlepsza piosenka będąca ciekawym rozwinięciem innej piosenki: Kim and Jessie

18. Pavement - Slanted and Enchanted [1992]
Pavement to uosobienie wszystkich cnót amerykańskiego indie. Z jednej strony słychać ten garaż, coś jakby brak warsztatu, a z drugiej bije po uszach ta melodyjność i radość z grania. No a poza tym nie ważne czy Pitchfork przesadza czy nie to 10.0 nigdy piechotą nie chodzi. To płyta, której nie można nie docenić, zespołu, który nie może wzbudzać innych skojarzeń jak tylko pozytywne.
Najlepsza piosenka poniżej dwóch minut: Two States

17. Sonic Youth - Daydream Nation [1988]
Już od pierwszych dźwięków nie mamy wątpliwości, że obcujemy z płytą nietuzinkową. Potwierdzają to kolejne sekundy openera i wszystkie późniejsze piosenki. Niezwykła energia, ta sama radość z grania, która żyje w muzyce Pavement, żyje również u Soniców, choć nie zawsze jest tak oczywista, chowa się pod zgiełkiem gitar by uśpić naszą czujność i otworzyć nam oczy w najbardziej niespodziewanym momencie, kiedy idziesz do warzywniaka, na tramwaj czy siedzisz przed komputerem.
Najlepszy opener: Teen Age Riot

16. New Order - Technique [1989]
Jeśli New Order udało się nagrać mechaniczne i smutne disko pt. Blue Monday w ponurym Manchesterze to możecie sobie wyobrazić co udało im się zmajstrować, kiedy północną Anglię zamienili na Ibizę. Album zaczyna się wersem "You're much too young to be a part of me", który skądinąd świetnie koresponduje z tekstem, piosenki tytułowej z debiutu Happy Mondays, a ci w końcu było nie było, nagrywali dla jednej stajni i byli z jednego miasta. New Order jak żadna inna kapela nie łączyli w ten sposób muzyki rockowej z dyskotekową, a dzisiaj są jedną z najbardziej wpływowych kapel dla anglosaskiej sceny gitarowej, nawet jeśli raz wychodzi z tego Cut Copy a raz koszmarek Delphic.
Piosenka o najprzyjemniej kojarzącym się tytule: Love Less

15. The Stone Roses - The Stone Roses [1989]
Podobno to najlepszy w dziejach brytyjskiej muzyki debiut, nie mam pojęcia czy faktycznie tak, natomiast nie będzie już w moim rankingu płyty, która będąc wyspiarskim debiutem byłaby wyżej. Szczerze mówiąc słyszałem tak negatywne opinie na temat wszystkiego związanego ze Stone Roses muzycznie po tym krążku, że nie odważyłem się sięgnąć już po żaden inny, no prócz solowego Browna (co swoją drogą tylko potwierdziło wyjątkowość omawianego wydawnictwa). Kupując album warto rzucić okiem czy mamy do czynienia z wersją US, ta zawiera jeszcze genialne Fools Gold. No i podobno Gallagher (chuj wie, który) postanowił po koncercie Stone Roses, promującym tę płytę, zostać muzykiem!
Najlepsze trzy piosenki z brzegu: I Wanna Be Adored, She Bangs The Drums, Elephant Stone

14. Max Tundra - Parallax Error Beheads You [2008]
Ben Jacobs ma 150 wzrostu i jakieś 150 pomysłów na ułamek sekundy. Ten karzełek na koncercie robi wszystko skacze obok klawiszy, tańczy pod ścianą, wyciąga dziwne instrumenty i śpiewa z kartki. Po koncercie rysuje swoim fanom sowy na koszulkach, żeby wyglądały na takie same jak te, które on sam sprzedaje. Dosyć jednak o personie, pomówmy o muzyce, a ta jest... i w tym momencie zaczyna mi brakować słów w jakie mógłbym ubrać twórczość Jacobsa. Może coś takiego: MfkdjhffsdSDFSfweuwnfsdfFsdfnwidjDGDFGSDFOSDfbsdbahbdhWESDdj? Posłuchajcie sami.
Najromantyczniejsza piosenka: Until We Die

13. The Smiths - The Queen Is Dead [1986]
Tak przy romantykach jak jesteśmy. "They were born /And then they lived and then they died /Seems so unfair /And I want to cry", "And if a double-decker bus /Crashes into us /To die by your side /Is such a heavenly way to die" czy "And now I know how Joan of Arc felt ". Morrissey na wysokości tego albumu był kimś w stylu mistrza świata? Biorąc pod uwagę, że to ostatni krążek Smithsów, to ogarnia człowieka żal, że zespół nigdy nie postanowił nagrywać dalej razem by kontynuować wznoszącą tendencję.
Piosenka, której lepiej nie coverować: Bigmouth Strikes Again

12. Interpol - Turn On The Bright Lights [2002]
Bardzo lubię debiut Interpol, na co wskazuje ten ranking. Uwielbiam go za jego działanie na zmysły, kiedy słuchając "Untitled" zawsze odczuwam wielkomiejską atmosferę, kiedy w "PDA" osiągają szczyt kopiowania Joy Division robią to jednocześnie dobrze i bez utraty twarzy. Na niekorzyść krążka działa czas, a właściwie jego wpływ na autorów tego skądinąd dziejowego albumu. Dzisiaj wiedząc co zaczęło się dziać od drugiej płyty i wiedząc jak skończyło się to na czwartej coraz trudniej jest oderwać debiut od kontekstu i autentycznie się nim zachwycić.
Piosenka, która najlepiej pomaga wybrać imię dla córki: Stella Was a Diver And She Was Always Down

11. Primal Scream - Screamadelica [1991]
Proroczo rozpoczyna się ten krążek, od wersów "I was blind, now I can see". Ten album jest przesiąknięty narkotykami, wizjami i tak dalej. Praktycznie do każdej piosenki pasuje przymiotnik hipnotyzująca. Screamadelica powinna być na wystawkach w sklepach z dopalaczami. To jedyna płyta, która powinna być sprzedawana na gramy. Plotka głosi, że każdy track jest hołdem dla innego narkotyku.
Najlepsza piosenka, w której użyto samplu z filmu: Loaded

10. Animal Collective - Strawberry Jam [2007]
Nie wiem ile prawdy jest w stwierdzeniu, że w drugiej połowie lat 00 wystarczyło w tagach mieć coś z folkiem żeby na Porcysie dostać powyżej 6.5, wiem natomiast, iż Strawberry Jam to zjawiskowy album z cyklu tych, które rzadko się zdarzają. Animale byli swoją drogą w drugiej połowie minionej dekady takimi Beatlesami, takimi Radiohead z pierwszej połowy tej samej dekady, oni nie nagrywali rzeczy słabych, każda EPka, każdy pełny album wnosiły świeżość i dopisywały nową jakość w muzyce. Najwyżej zanotowany amerykański album na mojej liście.
Piosenka z najlepszym otwarciem: Peacebone

09. Happy Mondays - Pills'n'Thrills And Bellyaches [1990]
"Son, I'm 30 I only went with your mother 'cause she's dirty". Shaun Ryder niewątpliwie jest najlepszym poetą od czasów Yatesa, a Bez najlepszym tancerzem w ogóle. Happy Mondays zniszczyli Factory Record, ale zanim to nastąpiło wydali też album, który idealnie oddawał ducha przełomu lat 80 i 90 w brytyjskiej muzyce gitarowej i zmuszał do poważnego potraktowania Manchesterskiego Madchesteru, bo niezależnie od tego co pierdolił Ian Brown, on istniał i był zjawiskiem.
Najlepsza piosenka z teizmem w tle: God's Cop

08. Cool Kids Of Death - Cool Kids Of Death [2002]
Pomimo, że to Afrojax jest najlepszym polskim tekściarzem, że to Lenny Valentino stworzyli najbardziej przejmujący album na naszym podwórku, czy tego, iż to Renton nagrali hymn rodzimego niezalu to Cool Kids Of Death wydali najciekawszą płytę. Uciekając się do taniego buntu, bawiąc się wizerunkiem i flirtując z mainstreamem, CKOD nigdy nie przeskoczyli poprzeczki, którą postawili sobie swoim debiutem, a postawili ją zajebiście wysoko. Czerpiąc z najlepszych wzorców zza granicy dołożyli do tego swój bezczelny wizerunek i pierwiastek słowiański, taki właśnie jest przepis na najlepszą polską płytę wszech czasów.
Najlepsza piosenka, która balansuje na krawędzi między Love a Hate: Uważaj

07. Blur - Parklife [1994]
W latach 90, żaden inny zespół nie wydał tylu dobrych piosenek co Blur. Żaden inny wykonawca przez tyle sezonów nie miał tak równej formy. Chciałoby się rzec, że Blur grał jak nigdy, a przegrywał jak zawsze, bo po całej dekadzie, kiedy Albarn, Coxon i spółka byli na szczycie w głowie szarego obywatela pozostało tylko, zajebiste skądinąd "Song 2", a krytycy i tak wolą MBV i Radiohead. To były czasy, moi drodzy 6 równych albumów, z wielką trójcą Parklife, Blur, 13 no i wieńczący wszystko Think Thank z 2003. Jednak mój wybór padł na pierwszy z wymienionych, który najlepiej oddaje pogodnego brytyjskiego ducha Blur, co by nie było to wycisnęli wtedy wszystko z tego całego britpopu, a i tak wykraczając daleko poza niego, uwypuklają to zresztą kolejne albumy.
Najlepsza piosenka dla dziewczyny i chłopaka: Girls & Boys

06. Kraftwerk - Die Mensch Machine [1978]
Niemiecki jedynak w całej 50 dorobił się wysokiej pozycji na liście albumów wszech czasów nie tylko za zasługi, broń boże. Dorobił się jej dlatego, że nagrywał taśmowo zajebiste płyty, a szukanie słabych piosenek Kraftwerk to jak szukanie Yetiego. Die Mensch Machine to w mojej opini szczytowe osiągnięcie Dusseldorfczyków (?). Brak słabych czy chociaż zbędnych sekund, atmosfera odhumanizowania i poczucie towarzyszenia z czymś dziejowym, z czymś DZIEJOWYM.
Najlepsza piosenka do nocnych podróż tramwajami: Neonlicht

05. The Beatles - Sgt. Pepper's Lonley Hearts Club Band [1967]
Beatles to najważniejszy, najbardziej wpływowy zespół wszech czasów, a Sierżant Pieprz to jeden z najlepszych albumów muzyki pop. W większości tego typu rankingów, zajmuje pierwsze pozycję, a więc chyba nie muszę niczym tłumaczyć jego wysokiego miejsca i u mnie, czyż nie?
Najlepsza piosenka: Within You Without You

04. Radiohead - Amnesiac [2001]
Ostatecznie nie miałem wątpliwości, że jeśli jakiś krążek Radiohead ma być u mnie w rankingu to musi to być Amnesiac. Jak żaden inny w dyskografii Oxfordyczków łączy z sobą ich dwie dusze, gitarową i elektroniczną, wyciskając z obu to co najlepsze, nagrany w szczytowej formie. Spójny a jednak dość eklektyczny, no bo jak? Z jednej strony Pyramid Song, z drugiej Knives Out, a wszystko wieńczy Life In a Glass House.W mojej opinii jedyny album tak pełnie definiujący i na tak wysokim poziomie całość Radiohead.
Najoczywistszy przejaw geniuszu Radiohead: Like A Spining Plate

03. My Bloody Valentine - Loveless [1991]
Szczytowe osiągnięcie Shoegazu, najwspanialszego gatunku muzycznego. Niezależnie od tego czy tworzyło się przed czy po MBV, kolejne krążki shoegazu zawsze były porównywane do Loveless i zawsze przegrywały, Slowdive, Ride, Chapterhouse, Cocteau Twins, czy ostatnio M83 i Pains of Being Pure At Heart, żaden z tych zespołów nie zbliżył się do Loveless. Powiedzmy sobie szczerze i otwarcie, Loveless to już bardziej dzieło sztuki niż jeszcze zwyczajny album rockowy. Zawiera w sobie całe to piękno, którym naznaczone są inni np. Treasure, Saturdays = Youth, Souvalki, ale jest jednocześnie dużo bardziej oczywiste, niepodlegające dyskusji. Zapomniałem wspomnieć, że to najromantyczniejsza rzecz jaka powstała i nie chcę ograniczać tego tylko do kategorii muzyki.
Najbardziej niepodważalny dowód na powyższy tekst: When You Sleep

02. Joy Division - Closer [1980]
Tymczasem na drugim miejscu mamy album, do którego słowo piękno również pasuje, ale to inne piękno niż w przypadku Loveless. Piękno napiętnowane autodestrukcją i depresją. Hooky i Bernard tworzyli świetną muzykę kiedy byli New Order, ale zanim to się zaczęło był jeszcze Curtis. Nie ma sensu przytaczać tu całej biografii Curtisa i historii Joy Division. Ten album jest głęboki, wielowarstwowy i w pewien sposób nieśmiertelny. Nie mam pojęcia czy ktoś prowadził kiedyś badania na temat tego przy jakiej płycie najczęściej licealiści popełniają samobójstwo, ale daje stówkę, że to właśnie Closer.
Najlepsza ostatnia piosenka na płycie: Decades

01. The Cure - Disintegration [1989]
Disintegration to najlepszy album w historii, dlaczego? Łączy ze sobą piękno miejsca trzeciego ze szczyptą posępności miejsca drugiego. Disintegration to szczytowe osiągnięcie lat 80, które skupiło w sobie całą tamtą dekadę jak w soczewce, przygnębienie wiejące z początku (the Cure, Joy Division, Bauhaus) z pięknem i eteryczną atmosferą charakterystyczną dla np. Cocteau Twins i całego takiego "protoshoegazu". Jest ona idealnym wyjściem Roberta Smitha z jego poszukiwań trwających całe 10 lat od nagrania pierwszej płyty. Osiem krążków musiał nagrać wraz ze swoją gromadką żeby stworzyć dzieło kompletne i skończone. The Cure to jeden z tych zespołów, które zawsze działały między mainstreamem a niezalem i może dlatego Disintegration nigdy nie dostała tego na co zasłużyła od strony krytyków muzycznych.
Najsłabsza piosenka: Love Song

7 comments:

Unknown said...

nie

mas said...

pewnie że nie

Anonymous said...

wiesz co...rozumiem Twój punkt widzenia ale Lennego Valentina dała bym na 15 miejsce a nad lilly allen to wogóle bym sie zastanowila czy chociaż 50 miejsca jest warta, no ale pierwsze 10 miejsc to strzał w 10!

pozdrawiam,

TaKtórejImieniaNieWolnoWymawiac

sieka90 said...

Mnie ta Lily Allen też strasznie gryzła, tym bardziej, że to pierwsza płyta jaką ktoś zobaczy i trochę chujowo. Ale bardzo lubię ten album :D

Anonymous said...

gowno wiesz o muzyce

Anonymous said...

[url=http://abcwatches.co.uk/]replica watches[/url]

rolex submariner oro bianco prezzo
rolex replicas swiss made
who makes the best replica watches
how do i know if my gucci bag is real
replica watches bentley breitling

http://swisswatches24.co.uk/

Klaudia said...

Wiadomo, że to osobisty punkt widzenia, a ocena mimo wszystko zawsze będzie subiektywna. Sama bym kilka rzeczy pozmieniała, ale wielkie propsy za The Velvet Underground!