Saturday, February 19, 2011

1952 - 1989

Polityki nie wyssałem może z mlekiem matki, natomiast oglądanie dzienników jest moim nawykiem już od małego do czego niewątpliwie przyczynił się mój nieżyjący już dziadek. Stąd silne flashbacki z dzieciństwa na: wojnę w Jugosławii, twarz Slobodana Milosevica, powódź z 97, skandal z Monicą Lewinsky, zachlany Jelcyn. Poważne zainteresowanie otaczającą mnie rzeczywistością – zwłaszcza polityką – rozpoczyna się jeszcze pod koniec podstawówki, kiedy to na swoim kalendarzu z Władcy Pierścieni (hehe) zaznaczałem sobie ważne daty w trakcie amerykańskiej interwencji w Iraku. W gimnazjum kupowałem sporadycznie różne tygodniki i miałem swoje pierwsze maratony z telewizją informacyjną (wtedy było to TVN 24 – serio!).

Z tym, że to nie jest do końca wpis o mnie, a raczej o pewnej ewolucji. Ewolucji moich poglądów, jako 16 latek byłem na tyle ukształtowany, iż w studiu telewizyjnym TVN mógłbym być świetnym głosem pokolenia chcącym oczyścić Polskę z „kaczyzmu” – takim małym symbolem, z jednej strony miałem pewien bagaż niezbędnej wiedzy z drugiej dość mocno wyrobione poglądy jak na swój wiek. Los chciał, że akurat byłem wtedy w totalnym błędzie. Nie mam tu na myśli tylko PO i stosunku do PiSu, tu jest coś więcej. Teraz będzie najstraszniejsza część notki, więc sympatyzujących ze mną czytelników proszę o wyrozumiałość, możecie sobie strzelić coś na uspokojenie jak macie. Mniej więcej do 18 wieku twierdziłem z całą stanowczością, że siłą i przyszłością jest lewica, a w moim domu nikt nigdy nie zagłosuje na prawicę.

Tak muszę się przyznać, że wierzyłem w te wszystkie bzdury. Krzyże przez jakiś czas poważnie przeszkadzały mi w życiu, byłem pierwszy w szeregu do rzucania kamieniami w skostniały kościół, w konserwatyzmie dostrzegałem źródło ludzkich nieszczęść, a Jarosław Kaczyński był dla mnie w jednej lidze ze skinami, którzy terroryzowali najsłuszniejsze pod słońcem marsze równości. Nie miałem żadnych wątpliwości (ani głębszych refleksji, niestety) przy sprawach takich jak eutanazja czy aborcja. Nikt nie musiał mi dwa razy powtarzać, że w pełni rozwiniętym nowoczesnym społeczeństwem będziemy dopiero, gdy uzyskamy pełną wolność, a pełna wolność oznaczała dla mnie wtedy dokładnie to wszystko, czym dzisiaj lewica kusi młodych ludzi. Natomiast najgorszą zbrodnią jaką popełniałem w wieku dużo bardziej młodzieńczym niż dziś nie była wiara w te "przyjazne otwartym" apokaliptyczne postulaty, które prędzej czy później pchną nas w otchłań autodestrukcji, totalnego zobojętnienia i mechanizacji, ale tłumaczenie członków aparatu PRL.

Wtedy byłem przekonany, że część z tych ludzi po prostu inaczej pojmowała „polską rację stanu”, że komunizm jest takim samym światopoglądem jak każdy inny, a oni po prostu próbowali odnaleźć się w tamtej rzeczywistości. Duża część z nich nie była dla mnie zresztą nawet czerwona, raczej usprawiedliwiałem ich, że nie mieli wyboru i chcieli dla swoich rodzin jak najlepiej. Dzisiaj wiem jak bardzo się myliłem. Większość z tych ludzi nie zasługuje na to by nazywać ich tym mianem. Przywiązanie do własnych zasad czy zwykły oportunizm nie może tłumaczyć zabijania, strzelania do bezbronnych, torturowania, utrzymywania społeczeństwa w nędzy, czy po prostu dawania cichego przyzwolenia na te okrucieństwa. Jeśli ktoś dzisiaj śmie twierdzić, że Jaruzelski był wielkim Polakiem, ba to już nie jest kwestia narodowości, był wielkim… Nie, inaczej. Jeśli ktoś śmie twierdzić, że Jaruzelski był człowiekiem to jest zwyczajnie niezrównoważony. W normalnym kraju ludzie tacy jak Kiszczak lub wspomniany Jaruzelski stanęli by przed trybunałem i zostali skazani na śmierć. Nieludzkie? A czy nieludzka była Norymberga? Nieludzkie jest to, że kilka lat po upadku komunizmu Polacy doznali masowej amnezji i wybrali aparatczyków systemu, który odebrał im prawo do mówienia i do normalnego życia na kilkadziesiąt lat, na kolejno premiera i prezydenta. Nieludzkie jest to, że ludzie, którzy powinni skończyć jak Rosenberg, Hans Frank, Mussolini, czy Ceausescu przeszli do nowego systemu, nazwali się socjaldemokratami i jak gdyby nigdy nic objęli z powrotem stery. Przekracza moje pojmowanie to jak prezydent Komorowski miał czelność zaprosić do siebie zbrodniarza przez, którego (pośrednio) był przetrzymywany, nawet nie on sam, tysiące innych – walczących o normalność. Jak to jest, że 30 kilka milionów ludzi zapomniało o tym, jak przez partyjny beton i karierowiczów żyli w warunkach, w których zwykła szynka była rarytasem. W połowie lat 90 Polacy pokazali, że widocznie oni (postkomuniści) lepiej znają się na gospodarce niż Balcerowicz i dali czerwonym zielone światło.

Kończąc myśl zastanawiam się jak długo jeszcze będę musiał w rocznice stanu wojennego patrzeć na wykresy i widzieć kilkadziesiąt procent przy opcji „Był nieunikniony/ Był potrzebny”, a przy pytaniach o Jaruzelskiego, że „Trudno powiedzieć, czy był zbrodniarzem”. Zresztą nie można całej winy zrzucać na tego pachołka Moskwy, bo problem jest szerszy, partię komunistyczną tworzyło dużo więcej osób. Część z nich miała później ciekawe kariery już w wolnej Polsce, część z nich posiada potomstwo, które teraz prężnie działa w strukturach SLD i jest z pewnością dumne ze swoich rodziców, za to, że współtworzyli państwo będące więzieniem dla ludzi, których dzieci teraz oddają na nich głos. Ciekaw jestem też ile pokoleń tak zobojętniałych na problem jak to moje będzie musiało minąć, żeby nagle stwierdzić, iż PRL w zasadzie może być oceniany pozytywnie.

Mamy wielkie pretensje do Rosjan, że nie radzą sobie ze swoją przeszłością, przy każdej okazji wytykamy im jak bardzo byli okrutni – Katyń, Wielki Głód, Wielki Terror. Niemcy wciąż w ogólnym wyobrażeniu są traktowani jak post-hitlerowcy, czego dowodem niech będzie uwaga jaką przywiązują polskie media (wszystkich opcji) do Eriki Steinbach. Współczujemy Białorusinom, Tybetańczykom i Chińczykom tymczasem sami nie potrafimy przeprosić się z sobą i zrozumieć swoich błędów. Młodzież w lwiej części przyjmuje postawy obojętne, twierdząc, że to już było, podając się za obywateli świata etc. Tymczasem nie można skutecznie budować jutra całkowicie odcinając się od przeszłości, specyfiki, czy tradycji, bo to determinuje kim jesteśmy i jakie mamy możliwości.

No comments: