Monday, April 11, 2011

Krajobraz (rok) po bitwie. (nie tylko)Czang Kai-shek nie żyje. [part II]

W rocznice katastrofy smoleńskiej warto jest zastanowić się przede wszystkim co te 12 miesięcy żałoby nam dało. Czy w ogóle o cokolwiek nas to wzbogaciło? Z jednej strony łatwo jest odciąć się zupełnie od tej atmosfery, stwierdzić, że rozpamiętywanie tego, rozdrapywanie jest pozbawione sensu i z góry ocenić to jako sprawę, której przyglądają się tylko najzagorzalsi narodowcy, zresztą często mówi się, że przy tej okazji, że katastrofa została niejako zawłaszczona przez środowiska bliskie zmarłemu prezydentowi. Jest to oczywistą bzdurą, katastrofa smoleńska została po równo wykorzystana przez wszystkie środowiska polityczne, a instrumentalne traktowanie tego wydarzenia jest domeną głównie polityków Platformy Obywatelskiej. O czym zaraz.

Dla mnie przede wszystkim ten rok uwypuklił to co trwało w Polsce przez ostatnich kilka lat. Atmosfera, która narodziła się w ciągu tych nastu miesięcy jest dowodem na to jak chwiejna i niespokojna jest demokracja narodzona z chorej matki. Nie wiem dokładnie jakie były nastroje ludzi na początku III RP, mogę się tylko domyślać, ale śmierć tych 96 osób kazała mi przemyśleć jeszcze raz czy okrągły stół był zdradą czy wykorzystaniem szansy. Nie potrafię dziś oprzeć się wrażeniu, że jednak tym pierwszym, a tragicznie zmarły prezydent uosabiał w pewien sposób myślenie tych zawiedzionych obrotem spraw. Był pierwszą osobą od dawna na tak wysokim stanowisku, która stawała w obronie tych, którzy poczuli się osamotnieni. Przez postać Lecha Wałęsy doszło do karygodnego uproszczenia, ten kto jest z nim – walczył o wolność, a ten kto podważa jego zasługi jest sfrustrowanym prawicowym karłem. Tymczasem spójrzmy na fakty, w żadnym innym kraju elity komunistyczne nie zostały potraktowane tak pobłażliwie. Być może pewnego dnia usłyszę, że gdyby nie Kiszczak nie byłoby dzisiaj demokracji. Tylko czy tego chcieliśmy?

Mi przypomina to sytuacje, w której RFN musiałoby tworzyć swoją elitę w oparciu o osoby związane z NSDAP. Na zachodzie ludzi z rękoma we krwi od razu odciąga się od władzy. Postacie ze środowiska narodowo-socjalistycznego nigdy nie mieli szerszych wpływów w Niemczech Zachodnich, podobnie jak po upadku muru berlińskiego niemal od razu odsunięto przedstawicieli komunistycznego aparatu ze wschodu. Dlaczego nie udało się tego zrobić w Polsce? Dlaczego okrągły stół został ogłoszony zwycięstwem? Ja nie potrafię wyobrazić sobie sytuacji, w której oprawcy, z krwią na rękach, dzielą się łupami na pół z ofiarami i zaczyna się festiwal zapomnienia w wyniku, której przedstawiciele katów po kilku latach dochodzą do władzy. Kwaśniewski, Oleksy czy Miller, oni wszyscy z dnia na dzień z komunistów, którzy podtrzymywali bezduszny system przy życiu i wykorzystywali niedole zwykłych obywateli, stali się szanowanymi socjaldemokratami świadczącymi o pluralizmie polskiej sceny politycznej. To jest ROZCZAROWANIE i o tym mi przypomina katastrofa smoleńska. Ten festiwal amnezji stał się tak powszechny, że dzisiaj już nie wiadomo kto był gdzie i kiedy. Głosujemy na ludzi o podwójnej moralności, którzy w imię władzy wyrzekli się swoich przekonań, bezideowa masa rządzi prawie 40 milionowym krajem z poparciem przeszło połowy społeczeństwa. I nie dotyczy się to tylko komunistów mający bezpośredni wpływ na życie ludzkie przed 89, dotyczy to również, a może przede wszystkim, tych walczących o wolność, którzy ogłosili zawieszenie broni tuż przed decydującą batalią dzieląc się łupem i poniekąd przedłużając istnienie PRL.

Dlaczego na początku lat 90 nie udało się odkreślić przeszłości grubą kreską? Jest to pytanie, na które być może nigdy nie poznamy pełnej i wyczerpującej odpowiedzi, ale jest to pytanie ważne. Warte tego by powtarzać je jak mantrę dopóty dopóki ostatni z oprawców i umywających ręce nie spoczną w grobie. To co niektórzy nazywają bezsensowną polityczną grą w teczki jest w rzeczywistości najzwyklejszym POSZUKIWANIEM SPRAWIEDLIWOŚCI. Dewiza państwa czeskiego głosi, iż prawda zawsze zwycięża. My nad Wisłą możemy się dużo nauczyć od naszych sąsiadów z południa. Tam po upadku komunizmu udało się rozliczyć z przeszłością. U nas niestety nie. U nas prawda nie zwyciężała, a została poddana procesowi ośmieszenia, bagatelizacji i zapomnienia. Każdy kto choć przez sekundę się jej domaga jest spychany do rogu. W imię postępu i nowoczesności każe się nam zapominać o przeszłości wcale nie tak zamierzchłej, mającej wciąż duży wpływ na nasze życie. I nie każe się nam zapominać od wczoraj, ten proces zaczął się tuż po zmierzchu PRL, kiedy głosowano nad ustawą lustracyjną ledwie kilka lat później były podnoszone identyczne głosy co teraz. W czym wielki sukces ludzi pokroju Michnika.

Ktoś może zapytać jaki jest sens odbierania dzisiaj schorowanemu, biednemu i staremu generałowi Jaruzelskiemu emerytury, ja jednak pytam, jakim prawem za nasze pieniądze mamy utrzymywać pachołków Moskwy, którzy nigdy nie mieli dylematów moralnych w kwestii traktowania ludzi walczących o odrobinę normalności?
Jeśli ktoś patrzy na tłum na Krakowskim Przedmieściu i widzi tylko sfrustrowanych starców, którzy wszędzie szukają spisków i oskarżają wszystkich o wszystko, to znaczy, że w pogoni za nowoczesnością, gdzieś pomiędzy mydleniem sobie oczu, że wszystko jest normalne, a krzyczeniem, iż największym zagrożeniem dla państwa jest klerykalna mafia i zakaz aborcji, całkowicie odrzucił historyczną perspektywę zjawiska. Ci ludzie są tam dlatego żeby zamanifestować, że oto odchodzi na naszych oczach szansa na zwyczajną sprawiedliwość. Dlatego jestem głęboko zszokowany brakiem głębszej refleksji w mediach i ograniczania interpretacji tego zjawiska do zaproszenia trzech – czterech psychologów, którzy debatują 30 minut nad 12 sekundowym filmem, nadesłanym przez wiernego widza, ukazującym przepychanki lub śpiewanie hymnu.

Druga sprawa, którą należy poruszyć przy okazji podsumowania ostatniego roku to fakt wykorzystywania tej tragedii do politycznych gier. Krew mnie zalewa jeśli słyszę, że PiS jest jedyną partią nagłaśniającą katastrofę, a cała reszta stara się jak może by odciąć się od tematu. Przecież to nie kto inny jak Donald Tusk zamiata pod dywan Smoleńska kolejne upadki swojego rządu i czasami mam wrażenie, że premierowi trochę szkoda, bo nie mieści się pod nim raport MAK i lekceważąca postawa rosyjskich władz. SLD również udało się skonsolidować swój elektorat podnosząc temat miejsca krzyży w przestrzeni publicznej i odżegnując się od nacjonalistycznej postawy w imię nowoczesności spod znaku Unii Europejskiej. Jeśli PiS podnosi temat katastrofy to robi to mając czyste intencje. No chyba, że ktoś uważa, iż dążenie do prawdy i próba rzetelnego wyjaśnienia katastrofy to motywy przesiąknięte brudną polityczną grą. Robi on to ignorując fakty takie jak niszczejący wrak, brak czarnych skrzynek i mnóstwo nieprawidłowości, które najczęściej nie były winą Kancelarii Prezydenta, bo jej rola w organizacji wyprawy ograniczała się do wysłania zaproszeń, zresztą urzędnicy głowy państwa dowiedzieli się o rozdzieleniu wizyt (premier miał osobną, jeśli ktoś już zapomniał od natłoku informacji) jako ostatni (chodzi oczywiście o strony bezpośrednio zaangażowane w wizyty).

Chociaż oczywiście zawsze macie prawo uważać jak Szanowna Pani Magdalena Środa, że to Lech Kaczyński ma na swoich rękach krew, a podnoszenie tej jakże nieistotnej sprawy jest kolejnym hamulcem w budowaniu Polski opartej na nowoczesności i postępie, wolności, równości i braterstwie.

No comments: