Friday, September 2, 2011

Brain on/ Brain off

Justyna Pochanke zapewne o mały włos nie eksplodowała w duszy wczoraj w trakcie wywiadu ze Zbigniewem Ziobro, kiedy ten zaczął z delikatnym uśmiechem wyliczać jej różne manipulacje mające miejsce na antenie TVN 24. Trzeba przyznać, że przynajmniej jeden "Zbychu" jest "spoko" w rodzimej polityce. Pani redaktor próbowała wcześniej zrozumieć pokrętną prawicową logikę i drążyła dlaczego Prawo i Sprawiedliwość nie chce przystąpić do debaty organizowanej przez jej telewizje. Delfin PiSu niewzruszony odparł, że stacja jest nieobiektywna. Justyna Pochanke udawała bardzo zaskoczoną, piszę udawała tylko dlatego, że wierzę w inteligencję pani redaktor, wierzę, że "rżnęła głupa". Dla polityków prawicowej opozycji występujących w stacji Waltera ważny jest refleks, czasami ma on kluczowe znaczenia dla kształtu dyskusji, jeśli "katolicka żmija" próbuje odpowiadać zbyt wolno może być pewna, że dziennikarz wejdzie jej w połowie zdania i zada kolejne pytanie w wypadku gdyby odpowiedź okazała się zbyt konkretna i merytoryczna. Jednak Zbigniew Ziobro jest zaprawiony w boju, błyskawicznie odparł on, iż PiS nie będzie brał udziału w debacie prowadzonej przez Katarzynę Kolendę-Zaleską, która wcisnęła w usta prezesowi Kaczyńskiemu nigdy nie wypowiedziane słowa o "prawdziwych" Polakach. Justyna Pochanke zaczęła zmieniać temat i mówić coś o prawach demokracji, że debaty są solą wyborów, bełkot jednym słowem. Ziobro chwycił wiatr w żagle i zaczął drążyć, dlaczego TVN 24 nigdy nie przeprosiło pomówionego prokuratora z Katowic, Justyna Pochanke próbowała odbić piłeczkę i pytała dlaczego jej rozmówca nigdy nie przeprosił kogoś innego, ten szybko odparł, że wyrokiem sądu był zobowiązany tylko do pisemnych i ten wyrok wypełnił.

Niedługo potem Monika Olejnik gościła Andrzeja Urbańskiego. Diva polskiego dziennikarstwa ostoją obiektywizmu również nigdy nie była, więc przepychanki zaczęły się bardzo szybko. Gdy były szef TVP przyznał, że debata o służbie zdrowia będzie farsą ponieważ przedstawiciele PSL i PO nie mają się o co kłócić, a Balicki od 15 lat mówi to samo, panią redaktor przeszły ciarki i zaczęła tryskać ironią "Jarosław Kaczyński pana może zaskoczyć rozumiem?". Intrygujące jak bardzo uspokoiła się prowadząca "Kropki na i", kiedy na "pytaniostwierdzenie": Rozumiem, że PiS zatrzyma kryzys? - Urbański odparł, iż jego zdaniem idealnym ministrem finansów byłby Marek Belka.

Zdecydowanie za dużo oglądam ostatnio TVN 24, ale ciekawość jest silniejsza. Żegnałem się z tą stacją mniej więcej wtedy, gdy odwracałem się od Platformy Obywatelskiej, czyli jakoś powiedzmy ze trzy lata temu. Od tego czasu stacja Waltera niewiele się zmieniła. Rzuciłem okiem na jakąś debatę dziennikarzy (?) (Dekada Zmian, czy coś takiego), akurat wspominali sytuację z agentem Tomkiem i posłanką Sawicką, jedynym z jakiś pięciu redaktorów, który przyznał, że Sawicka łapówki nie powinna była brać był Morozowski, reszta przypominała, że pieniądze do ręki jej niemal wciśnięto i to tylko w celach politycznych. Zaznaczono, że miały być prowadzone teczki opozycji i zbierano haki, przemilczano natomiast sytuację, kiedy za rządów PO podsłuchiwany był prezydent Kaczyński. Muszę przyznać, że szybko przełączyłem bo poczułem rodzaj jakiegoś zażenowania.

Chociaż muszę przyznać, że wcześniej śmiałem się do rozpuku oglądając Szkło Kontaktowe ciekaw jak dzisiaj dokopią kaczorom. Ryłem się jak ostatni dekiel z każdej najmniejszej wpadki ówczesnego prezydenta, lub premiera. Jest mi trochę wstyd, że nie potrafię dziś tak histerycznie reagować na różne bigosy Komorowskiego, czy Dolomity Tuska. Dzisiaj potrafię wyliczać przekłamania rządu i kilku największych mediów w Polsce. Wyliczanką tą mogę się podzielić z osobami, które chcą tego słuchać, czyli z nikim, bądź z kimś, kto wzbogaci moją wiedzę o trzy przykłady więcej. Bo nikt nie chce słuchać, bo nikt nie chce rozmawiać, bo każdy ma prawo do własnej opinii, bo nikt nie może jej negować, a nawet jeśli to nikt nie musi tego słuchać. Mamy grzmiącego Kalisza, który mówi o IV RP jak o państwie faszystowskim i bezrozumną masę, która to łyka. Nikt nie zwraca uwagi na to, że za rządów PO ilość podsłuchów wzrosła kilkakrotnie, że wchodzi się do studenta prowadzącego stronę internetową, ale wszyscy pamiętają menela z Warszawy, który przy zatrzymaniu przez policję zaczął wyzywać prezydenta, który był sądzony tylko dlatego, że był recydywistą, nikt nie pamięta, że Lech Kaczyński chciał umorzenia tej sprawy.

Krajobraz polskiego społeczeństwa po 4 latach rządów Tuska jest tragiczny. Nikt nie będzie w szoku jeśli PO wygra kolejne wybory. Jesteśmy coraz głupsi, cieszymy się ze wzrostu PKB, mimo że jest on okupiony miliardowymi stratami i kreatywną księgowością Rostowskiego, radujemy się, że Polska zaczęła być traktowana jako równorzędny partner międzynarodowy i nikt się z nas już nie śmieję. Zapominamy, że prezydencja w Unii to farsa i w zasadzie same wydatki, raczej obowiązek niż zaszczyt, że Rosja i Niemcy zbudowały gazociąg, zagrażający nie tylko znaczeniu portu w Świnoujściu, ale i naszemu bezpieczeństwu energetycznemu. Udajemy, że nie widzimy jak gwałtownie ochłodziły się nasze stosunki z Czechami, Litwą, Ukrainą czy Gruzją. Ignorujemy kolejne afery, ktoś pamięta jeszcze katarskiego kupca, chińskiego inwestora, czy "Rycha" i "Zbycha" (nie, nie Ziobro)? Całą Polskę, jak długa i szeroka, ogarnął jakiś rodzaj hipnozy, jakaś tajemnicza amnezja. Do lokalnych siedzib PiSu mogłoby wejść jeszcze dwudziestu "wariatów" postrzelić jeszcze czterdziestu "wyznawców Kaczora", kolej mogłaby stanąć na dwa miesiące, metr kwadratowy autostrady mógłby kosztować miliard złotych, ceny mogłyby podskoczyć siedmiokrotnie, Rosja mogłaby zagarnąć Olsztyn, Niemieccy żołnierze mogliby spacerować po Gdańsku, Tusk mógłby zdenerwować się jeszcze trzysta razy, obiecywać, że w następnej kadencji zlikwiduje kościół i zniesie podatki, że wdroży reformy, które wcześniej blokował Kaczyński, a których od półtorej roku nikt już nie blokuje - reformy, których nie ma, Hall może rozebrać się dla Playboya ("Ktoś był niegrzecznym uczniem?"), Sikorski może napisać na Twitterze, że właśnie ma sraczkę, a ta Platforma, bez programu, bez pomysłu, bez idei i tak wygrałaby wybory.

3 comments:

Anonymous said...

...bo przecież nie ma z kim przegrać.

tomas said...

zgadza sie, ale co sie dziwic skoro nawet ty glosujesz juz w wyborach na partie nie z racji i przekonania, tylko tak zeby ta partia mogla wygrac

Agata said...

Twój najlepszy post jak dotąd, moim skromnym zdaniem. Nie mogłabym się bardziej z Tobą zgodzić.
ps. Mn chyba najbardziej zapadły w pamięc 'kaszaloty' Komora i 'niedopięty na ostatni guzik sweter' Tuska