Monday, November 2, 2009

Jak postępować z krzyżowcami ateizmu?

Jeśli uważasz za zupełnie naturalne to, że co wieczór się modlisz, a w niedziele chodzisz do kościoła i potrafisz określić co w Biblii jest faktem, a co przypowieścią, to powinieneś strzec się krzyżowców ateizmu. Podobnie jeśli jesteś agnostykiem, który na cały ten shit ma ostro wyjebane. Więc zacznijmy!
Po pierwsze, ateista ma racje. Nie ma sensu byś upierał/a się przy swoim on wie i tyle. Jeśli spróbujesz mu na swoją obronę powiedzieć, że wiara to coś poza materialnego, niedającego się wytłumaczyć na ludzki sposób rozumowania w najlepszym wypadku zostaniesz zbyty/a. Niestety heretycy podejmują świat na swój sposób, czasami zbyt czarno-biały, z góry odrzucają wszystko czego nie da się uargumentować zgodnie z nauką, to jest: miłość, tęsknota czy chińskie wróżki. Co nie oznacza oczywiście, że ich "duch" na tym traci (cudzysłów był więcej niż niezbędny). Przeciętny niedowiarek postępuje 63% bardziej moralnie od przeciętnego wyznawcy kościoła prawosławnego.
Po drugie ateiści są ciemiężeni, przez wszystkich bez wyjątku. Poddawani od najmłodszych lat brutalnej, przymusowej i wyjętej spod prawa indoktrynacji. Ponieważ są oni skazani na ostracyzm, samotność i generalnie bywają wykluczani z życia towarzyskiego i kulturalnego musisz im wybaczać (jak Bóg przykazał!), gdy krzykną na ciebie pod wpływem silnych emocji, że jesteś "Pedałem/Tępakiem/Twoja matka jest pedalskim chujem" bo wierzysz. Przyzwyczaj się, że po pierwszym brutalnym i namiętnym ataku (czasami objawia się on jako ironiczny uśmiech) przyjdzie czas na opamiętanie i heretyk zacznie ci tłumaczyć dlaczego ty i miliardy ludzi na świecie żyjecie w błędzie, obłudzie, hipokryzji i kłamstwie. W tym momencie masz ostatnią szansę by dać mu poczucie zwycięstwa i powiedzieć mu "hmm to brzmi logicznie", albo - wersja dla hardkorów, którzy wolą mieć grzech i wolny wieczór od pierdolenia nad uchem, że są pojebami - przyznać mu rację! Tak czy owak to prawdziwi czempioni (chciałoby się powiedzieć - wybrańcy bogów), którzy długo dojrzewają do swojej misji.
Po trzecie, życiem ateisty rządzi logika. Jego chleb zawsze spada na posmarowaną stronę, gdyby stwórca istniał byłby przeciwko niemu (a tak nie istnieje i to on jest przeciwko niemu). Mają oni generalnie wyjebane na religię co nie przeszkadza im jednocześnie by ten marny, spisany na prędko i nie trzymający się kupy wymysł pierwotnych ludzi, był jednym z ich ulubionych tematów do rozmów! Wierzący są jednak sami sobie winni, przez lata zabijali i pomiatali prawdą i logiką.
Kończąc swój wywód w starym dobrym grafomańskoignoranckim stylu wielbiącym generalizacje, stereotypy i naśmiewanie się ze śmierdzących, niemyjących się i pokazujących fiuty potomków łódzkich Żydów, dodam, że gorsi od fanatycznych ateistów mogą być tylko fanatyczni wierzący.

1 comment:

Maciej said...

Fanatyzm w każdej postaci jest szkodliwy...